Drużyny Belgii i Niemiec skazywani są przez ekspertów na porażki w półfinałach w Tauron Arenie Kraków. Chcą jednak sprawić niespodziankę.
Wydaje się, że "Czerwone Diabły" mają trudniejsze zadanie, bo do zmierzą się z do tej pory najrówniej i najskuteczniej grającą Rosją.
Niemcy rają z kolei z Serbią.
Belgowie od początku nazywani byli "czarnym koniem" turnieju. Pokazali to w fazie grupowej, kiedy pokonali m.in. broniących tytułu Francuzów. Prowadzeni przez nieobliczalnego trenera Vitala Heynena nabrali pewności siebie i zapowiadają, że nie mają zamiaru składać broni.
- Nie możemy darzyć Rosjan zbyt dużym szacunkiem przed meczem, bo w decydujących momentach właśnie takie podejście może zaważyć - mówił grający na co dzień w Zaksie Kędzierzyn-Koźle przyjmujący Sam Deroo.
Rosja to jedyna drużyna wśród półfinalistów, która w turnieju nie straciła nawet... seta.
Apetyt na więcej mają zarówno Serbowie i Niemcy. Obie drużyny wracają do europejskiej czołówki po kilku latach posuchy. Bałkańska ekipa już w zeszłym roku dała sygnał, że znów pojawiła się na salonach, kiedy wygrała Ligę Światową. W tym sezonie tylko umacnia swoją pozycję.
- W kraju już o niczym innym się nie mówi, jak o złotym medalu. Trochę chyba za wcześnie - próbował hamować zapędy kapitan Dragan Stankovic.
Pod wodzą włoskiego szkoleniowca Andrei Gianiego odrodzili się także Niemcy. Jego pierwszym sukcesem było namówienie do powrotu do kadry Georga Grozera. Atakujący znany z występów m.in. w Asseco Resovii Rzeszów jest liderem zespołu, nie tylko na boisku.
Pierwszy półfinał - Serbów z Niemcami - rozpocznie się o 17.30. Trzy godziny później na parkiet wyjdą Rosjanie i Belgowie.
PAP/SKO