Zapis rozmowy Jacka Bańki z wiceministrem edukacji i nauki, senatorem PiS, Włodzimierzem Bernackim.

 

Podczas wczorajszej konferencji minister edukacji mówił, że powrót starszych roczników do szkół uzależniony jest od różnych czynników. Nie padła jednak żadna konkretna data. Ministerstwo ma jakiś wstępny termin, kiedy mogłoby to nastąpić?

- Ministerstwo jest odpowiedzialne za przygotowanie wszystkich uwarunkowań, które by mogły doprowadzić do powrotu dzieci do szkół. Są przygotowane wytyczne dla dyrektorów w sytuacji, jakby zdarzyło się, że uczniowie klas ósmych i maturalnych wrócą. Chcemy, żeby ten powrót dokonał się jak najszybciej. Zaznaczam jednak, że obecny porządek prawny pozwala na to, żeby uczniowie klas ósmych i maturalnych mogli spotykać się w mniejszych grupach ze swoimi nauczycielami i przygotowywać się do egzaminów. Rozstrzygnięcia dotyczące samego powrotu tych dwóch klas do szkół, zapadną niedługo. W dalszej perspektywie będziemy podejmowali decyzje dotyczące innych klas. Ministerstwo przygotowało pakiet rozwiązań na wszystkie scenariusze.

 

Dalej ministerstwo informuje o kolejności powrotów? Najpierw ósmoklasiści i maturzyści, a potem inne klasy? Termin 1 marca wydaje się dzisiaj realny?

- Moja opinia jest taka. Jeśli spojrzeć na katalog państw, w których jest pełny lockdown w szkołach, który otrzymujemy każdego dnia... Jakbyśmy patrzyli tylko na kraje UE, wtedy w ogóle by nie prowadzano dyskusji na temat powrotu uczniów do szkoły. Nasze postępowanie jest delikatne. Dostosowujemy się do uwarunkowań. Te terminy są uzależnione od sytuacji. Wiem, że żyjemy w czasach, w których stworzono pogląd, jakoby człowiek miał pełną wiedzę i wiedział o wszystkim, co wydarzyło się i się wydarzy. To bzdura. Tak nie było i nie będzie. Rzeczywistość ledwie rozpoznajemy. Dostosowujemy się do trudnych warunków. Cierpliwość. Powrót dzieci do szkoły uzależniamy od warunków.

 

W wypadku ósmoklasistów i maturzystów terminy stają się napięte ze względu na egzaminy. Biorą państwo pod uwagę rozwiązania z zeszłego roku – przesunięcie egzaminów, rezygnacja z egzaminów ustnych?

- Nie. Póki co te terminy zostały dookreślone. Rok temu dla Polaków była to nowa sytuacja. Obecnie system edukacji zdalnej i edukacja hybrydowa pozwala, żeby przeprowadzić egzaminy w terminie przewidzianym.

 

Przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego podkreślają, że warunkiem powrotu starszych klas powinno być zaszczepienie nauczycieli. Państwo nie podzielacie tego stanowiska? Operacja się komplikuje. Nauczyciele będą szczepieni różnymi szczepionkami. Młodsi AstraZenecą, starsi Pfizerem i Moderną. Powrót nastąpi wcześniej niż wyszczepienie nauczycieli?

- Postępujemy wedle reguł i zasad. Najpierw były testy nauczycieli, którzy mieli wrócić do szkół. Edukacja trwa. Osoby, które mają kontakt z uczniem, są aktywne zawodowo w szkole, będą szczepione. Będziemy sukcesywnie szczepić wszystkich tych, którzy będą tego chcieli. Nie ma mowy o przywilejach. To praktyczne rozwiązanie prowadzące do zminimalizowania zagrożenia.

 

Podkreślają państwo, że decyzja o powrocie jest uzależniona od wielu czynników. Jednym z nich są ponowne testy przesiewowe nauczycieli. Do pierwszego testu zgłosiło się około 160 tysięcy osób, przebadało się około 100 tysięcy. Ilu nauczycieli może przystąpić do powtórnych testów? Od przedstawicieli małopolskiego ZNP usłyszałem, że będzie ich z pewnością mniej niż za pierwszym razem.

- To jakaś koszmarna sytuacja. Mam na myśli postępowanie liderów ZNP. Oni spoglądają na to, co dzieje się w szkole obecnie nie z perspektywy szerszej, czyli dobra wspólnego, dobra ucznia i racji stanu, ale z dziwacznej perspektywy politycznej. Ona się wyraża w tym, że starają się tworzyć nową rzeczywistość polityczną. Ich postulaty nie mają nic wspólnego z dobrem grupy zawodowej, którą reprezentują. To zadziwiające. Jak można wygłaszać takie opinie?

 

Czyli warunki, które powinny być spełnione, żeby uczniowie wrócili do szkół to liczba zakażeń, wynik powtórnych testów nauczycieli i co jeszcze?

- Przede wszystkim te dwie kwestie. To liczba zakażeń, które mają miejsce każdego dnia. To też liczba zakażeń w państwach ościennych. Nie żyjemy w próżni. Oddziaływanie jest znaczące. To także przebieg szczepień. To bardzo ważne. To są dwa podstawowe warunki. Do tego trzeci, który jest już spełniony, czyli prowadzenie zajęć w odpowiednim reżimie sanitarnym. Te zasady, które dla nas były kiedyś obce, czyli dystans, maseczki, dezynfekcja, to standardy naturalne. Te wymogi stawiane dyrektorom są wypełnione. Czekamy tylko na to, co się wydarzy w kolejnych dniach. Jeśli będziemy mieli do czynienia z regularnymi dostawami szczepionek i ze spadkiem zachorowań, decyzje rady lekarskiej i pana premiera będą takie, na które wszyscy czekamy.

 

Tę sprawę zgłasza nauczycielska Solidarność. Ona alarmuje ws. szkolnictwa specjalnego. W opinii związkowców projekt „edukacja dla wszystkich, edukacja włączająca” może doprowadzić do likwidacji szkół specjalnych, bo wedle tego dokumentu uczniowie z niepełnosprawnościami powinni być włączani jak najszerzej do szkolnictwa ogólnodostępnego. Co czeka szkoły specjalne, jakby ten dokument wszedł w życie?

- Jestem zwolennikiem równoległego działania jeśli chodzi o szkołę polską. Z jednej strony utrzymanie szkolnictwa specjalnego, które jest niezbędne i konieczne w naszej rzeczywistości. Z drugiej strony realizowanie możliwości nauczania w trybie włączającym. Chciałbym, żeby tak było. To moje stanowisko. Takie rozwiązania są moim zdaniem rozsądne.