Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Wojciechem Nowakiem, rektorem UJ.
Od początku był pan zwolennikiem Ustawy 2.0. Dzisiaj to narzędzie, które pan otrzymuje, jest tym, na które pan czekał?
- I tak i nie. Dużo jest tam zapisów, które ja popierałem i popieram. Pewne zmiany w ustawie mają służyć rozwojowi szkolnictwa wyższego. To jest potrzebne. Wiele zapisów można wykorzystać przy statusie. Z wieloma zapisami się jednak nie zgadzam. W sierpniu była petycja o nowelizację kilku spraw. To na przykład zatrudnianie dożywotnie sędziów z Trybunału i dożywotnie zatrudnianie profesorów w momencie dostania tytułu profesora z urzędu. To kluczowe sprawy. To ogranicza autonomię uczelni przy polityce kadrowej. Ja wiele zapisów jednak popieram. Statut uczelni to nasza wewnętrzna konstytucja. Ustawa daje ramy, resztę robimy sami. Te prace są w toku. Chodzi nam o stworzenie lepszej struktury do polepszania aktywności naukowej i dydaktycznej. Nad tym pracujemy.
Dwie kwestie od początku budziły spore kontrowersje. Przede wszystkim rada uczelni. Teraz UJ będzie przyjmował kandydatów na przedstawicieli tej rady. Ilu będzie kandydatów z zewnątrz i kto to może być?
- Emocje i dyskusje na temat rady uczelni były formułowane przez osoby, które z projektem się nie zapoznały. To nasza przypadłość. Były hasła o upolitycznieniu, ograniczeniu autonomii. W ustawie są ogólne zapisy odnośnie rady, co do liczebności i zadań na pierwszy okres. My po dyskusjach mamy propozycję, Senat to zatwierdzi, że 6-osobowa rada będzie. Z urzędu jest przewodniczący samorządu. To 7 osób, 3 osoby z wewnątrz uczelni, 3 z zewnątrz i przewodniczący samorządu. Żeby rada miała umocowanie, musi być bardzo merytoryczna. Te osoby muszą chcieć tam być, znać problematykę szkolnictwa wyższego, znać specyfikę UJ i mieć za sobą odpowiednie doświadczenie w różnej aktywności. To mogą być różne aktywności. Zadaniem rady na 2 lata – nowa będzie na kadencję 2020-2024 – to zaopiniowanie projektu nowego statutu, przedstawienie kandydatów na rektora i nadzorowanie planu rzeczowo-finansowego UJ. To nie będzie rada fasadowa, która raz na miesiąc coś omówi. W materię uniwersytetu trzeba wejść. To ciężka praca. Mam nadzieję, że odpowiednie osoby na to się zgodzą.
Pan ma swoich kandydatów na kandydatów z zewnątrz?
- Tak. Zastanawiałem się długo. Poproszę moich kolegów o analizę. Wtedy takie rozmowy będziemy prowadzić. Źle się stało, że jeśli idzie o radę to jest limit wieku 67 lat. Mówię o kandydatach z zewnątrz. Myślimy o ludziach, którzy przeszli długą drogę zawodową, odnieśli sukces i chcieliby jeszcze to komuś przekazać. Tu limit wieku nie jest korzystny. Premier Gowin wysłuchał naszych argumentów.
Druga sprawa to odejście od paradygmatu wydziałów dna rzecz dyscyplin. Około 27 dyscyplin ma być na UJ. To też duże wyzwanie dla naukowców.
- Dla naukowców nie. Każdy się mniej więcej orientuje, w jakim kierunku idą jego prace naukowe. To jest na wzór zachodu. Chodzi o podniesienie jakości badań naukowych. Tu dyscypliny są uzasadnione. Proszę sobie wyobrazić radę wydziału X, gdzie mogą pracować naukowcy z 4 dyscyplin. Tam się ocenia dorobek kandydata na profesora X. Ile osób potrafi ten dorobek zrozumieć? 10-20%. Zostawmy to tej grupie, która się zna. To techniczna strona. Tak samo jest z odpowiedzialnością za badania naukowe. Osoba z jednej dyscypliny nie może dyskutować o kierunku innych dyscyplin. Ja bym nie chciał rozmawiać o badaniach w astronomii. Nie znam się na tym. Zostawmy to tej grupie, która się na tym zna. Te zmiany idą w tym kierunku.
Kiedy Szpital Uniwersytecki będzie się wyprowadzał z ulicy Kopernika? Kiedy kwestia nieruchomości będzie raz na zawsze uregulowana?
- Im szybciej tym lepiej.
List intencyjny z Polskim Holdingiem Nieruchomości jest wiążący?
- Jako wstępna umowa to tak. Było już paru kontrahentów, którzy wiele obiecywali, chcieli współpracować, ale życie pokazało, że jest inaczej. Nie jestem pesymistą ani optymistą. Jak będą te sprawy szybko wyjaśnione to dobrze. W Prokocimiu budynki są pozamykane. Pierwsze wyposażenie jest. Im szybciej odblokujemy ulicę Kopernika, im szybciej pacjenci będą mieli adekwatne warunki do leczenia, tym lepiej. To powinna być troska całej Małopolski. Tam mają być centra świetnego leczenia, najnowszych technologii. To trzeba zrobić. To konieczność.
Jak pan odbiera głosy płynące ze środowisk obywatelskich i niektórych polityków, że nie możemy dopuścić do tego, żeby dawna dzielnica Wesoła zmieniła się w miejsce, gdzie dominować będzie zabudowa deweloperska, gdzie zniszczone zostaną tereny zielone?
- Jestem krakusem. To moje miasto. Z wieloma rzeczami bym polemizował. Jest jednak kampania i nie chcę tego robić. Ulica Kopernika ma klimat, tereny zielone. Jest ogród botaniczny. Totalnym nieporozumieniem jest budowanie tam przez deweloperów. Ta wszystko jest w rejestrze zabytków, nie można tego zburzyć. To jest chwyt polityczny jak ktoś mówi, że tam powstaną apartamenty. Nie. To kontroluje konserwator. Klimat ulicy Kopernika może ulec zmianie, ale nie w kierunku centrów handlowych.
Zatem w jakim?
- Mogą tam powstać zdrowotne, ogólne obiekty – domy dla osób starszych i tym podobne. Jest wiele fundacji charytatywnych w Krakowie. Mogą tam być ich siedziby.
Na koniec zapytam o pomysł części radnych. Oni mówią, że mieszkańcy Krakowa powinni zaapelować do władz UJ, żeby poszerzyć ogród botaniczny o kilka hektarów. To pomoże zachować tereny zielone dawnej Wesołej i zabezpieczyłoby przyszłe interesy mieszkańców Krakowa.
- Bardzo dobry pomysł, ale bądźmy realistą. UJ ma najstarszy ogród botaniczny w Polsce. On jest finansowany tylko ze środków UJ. My je dostajemy i wypracowujemy. Na to musimy mieć pieniądze. Żadna instytucja miasta czy centralna na ogród nie daje nam złotówki. To realia. Zawsze słyszę, że to nie jest nasze, to Uniwersytetu, nie możemy pomóc. Teraz remontujemy szklarnię, bo palma groziła wyjściem przez dach. To nasze środki. Złotówki nam nikt nie da. Jestem krakusem, pamiętam chodzenie do ogrodu botanicznego z młodości. Będziemy o to dbać. Na plany poszerzenia ogrodu nie mamy jednak pieniędzy. Jeśli miasto nam pomoże, zrobimy wszystko, żeby tak było, ale w to nie wierzę.