Nazywa siebie błaznem, mówiąc: „Po prostu zawsze byłem błaznem. Dla mnie posągowość często jest podejrzana, sztuczna i nadęta”. Profesor Jerzy Vetulani w książce „Mózg i błazen” opowiada o swoim dzieciństwie, młodości, narkotykach, Piwnicy Pod Baranami, a w programie Przed hejnałem opowiedział jeszcze więcej. 

 

Sylwia Paszkowska: Niedawno ukazała się książka "Mózg i błazen" - wywiad rzeka Marcina Rotkiewicza z prof. Jerzym Vetulanim. Tytuł "Mózg i błazen" to nawiązanie do "Kapłana i błazna" Leszka Kołakowskiego. Leszek Kołakowski w roku 1959 wydał esej o takim właśnie tytule. Kapłan to jest strażnik Absolutu, osoba, która oddaje kult rzeczom zastanym na zasadzie ślepej wiary, chciałoby się powiedzieć: bezrefleksyjny sztywniak. Błazen to ktoś, kto ciągle poszukuje, pyta, podważa stworzone systemy filozoficzne i teologiczne. Pan w swoim życiu też ciągle wszystko kwestionował i podważał. 

Prof. Jerzy Vetulani: Zawsze byłam przekorny, zawsze pytałem, a w którymś momencie przekonałem się, że bardzo dobrą rzeczą jest wyrobienie sobie tzw. "wariackich papierów". Jak ktoś raz został uznany za niepoczytalnego, uważano, że może nie być karany za niewielkie przestępstwa. Taki status pozwalał w czasach głębokiego socjalizmu na mówienie tego, co się chciało, bez ponoszenia drastycznych konsekwencji. W szkole i na studiach nie miałem problemów z nauką, miałem świetną pamięć, łatwość kojarzenia, zatem byłem potrzebny. Zawsze mówiłem to, co chciałem i to przynosiło mi często korzyści, a zawsze satysfakcję. Raz powiedziałem, że głupio gada jednemu facetowi, a skąd miałem wiedzieć, że to był I sekretarz PZPR na Uniwersytecie?

Sylwia Paszkowska:  Karierę trzeba było kontynuować w PAN.

Prof. Jerzy Vetulani: To się okazało znacznie lepsze. Zawsze ostrzegam, że wszyscy ci, którzy chcą mi zrobić na złość, to mogą w jakiś sposób się zawieść, bo to, co się wydaje pozorną moją klęską, potem przekuwa się w sukces. 

Sylwia Paszkowska: W tym wywiadzie mówi pan, że każdy powinien poznać sztukę i kulturę włoską, ale pan ma włoskie korzenie.

Prof. Jerzy Vetulani: Legendy rodzinne są bardzo silne i obecne są w nich włoskie miasta Vetulonia, Pizza, toskańskie zawody górników, poszukiwaczy skarbów. Przyszedłem tu jako potomek poszukiwacza skarbów w Tatrach. Z pochodzenia jestem Etruskiem, góralem i górnikiem.

Sylwia Paszkowska: Tradycje naukowe w pana rodzinie są bardzo długie, ale mówi pan o sobie, że był Kainem i czarną owcą.

Prof. Jerzy Vetulani: Raczej Kainkiem. Był w rodzinie Abelek i ja go niespecjalnie lubiłem. Kain jako ten pierworodny, mniej lubiany, powinien być patronem wegetarian, bo składał ofiary z roślinek, a Abel ze zwierząt. Ablowskie zostały przyjęte przez Pana. Abel tak się potem z niego naśmiewał, że Kain się wkurzył i ubił go. Kain nie poniósł śmierci, został wygnany i zakazano mu robić krzywdy, czyli jakieś racje swoje miał. Wychowywałem się w silnej, katolickiej rodzinie. Też miałem fazę religijną, ale potem zrobiłem się niejako na przekór. 

Sylwia Paszkowska: Czy nie oburza pana, kiedy ludzie "bez wiedzy i kompetencji wypowiadają się  kategorycznie, nawet chcą stanowić prawo, w istotnych kwestiach, o których nawet nie mają pojęcia"?

Prof. Jerzy Vetulani: Oczywiście, że mnie oburza. Mnie też czasem się wydaje, że coś mówię bez odpowiedniej wiedzy, choć staram się to wyważyć. Większość z nas lubi dawać instrukcje, pouczać. Stańczyk, błazen udowodnił, że wszyscy znają lek na ból zębów. Fatalne jest to, kiedy kategorycznie wypowiadamy się, żeby zmienić los innych ludzi. Jeszcze moja mama mówiła, że ustawy w parlamencie powinny zapadać mniejszością głosów, bo większość jest głupia.

Sylwia Paszkowska: Prezydent elekt Andrzej Duda mówił dziś na antenie Radia Kraków, że w sprawie in vitro potrzebny jest kompromis. Lekarze mówią, że w sprawach leczenia nie może być kompromisu, bo leczenie jest albo skuteczne, albo nie. 

Prof. Jerzy Vetulani: Jeżeli ktoś jest głęboko wierzący, to nie ma kompromisu: albo się wierzy, albo nie. Religie synkretyczne nigdy dobrze nie działały. Jeśli chodzi o kompromis, to ustawy powinny być tak formułowane, by nie zmuszały wszystkich osób do danego typu zachowania, dawały margines swobody: chcę mieć dziecko in vitro, albo nie chcę mieć dziecka z in vitro. To jest moja sprawa i nikt nie ma prawa mnie do tego przymusić. Kwestia jest trochę bardziej złożona przy aborcji, kiedy jedno z rodziców chce aborcji, a drugie nie. Kto ponosi konsekwencje? Matka. Zatem matka powinna decydować.

Sylwia Paszkowska: W tej książce zdecydowanie opowiada się pan po stronie aborcji.

Prof. Jerzy Vetulani: Nasze biologiczne uwarunkowania, bieg ewolucji są często sprzeczne z kulturą w danym okresie. Nauka jest w pewnym sensie w dybach kultury. Kiedy nauka postawi jakąś tezę, która jest nie do odparcia, to wówczas przełamuje się pewną tezę ideologiczną. W sytuacjach etycznych dochodzi do pewnego patu: czy można robić doświadczenia na żywych ludziach? W naszej kulturze nie. Są jeszcze pytania, które stawiane są w kategoriach etycznych, a  wcześniej nie były tak traktowane np. pytanie, czy wolno zabijać zwierzęta do celów doświadczalnych. Kiedyś to w ogóle nie był problem etyczny. Potem powstał ruch obrońców zwierząt i to często w środowiskach, które jedzą zwierzęta czy stosują ubój rytualny. Te kompromisy są dużo trudniejsze do osiągnięcia, bo one są uzależnione kulturowo. Koncepcje wartości życia w ideologii Zachodu, która bazuje na chrześcijaństwie jest inna, niż w religiach dalekowschodnich, gdzie nie ma personalnej duszy, tylko po śmierci przechodzimy w jakieś inne żywe stworzenie. Sądzę, że pierwsze sklonowane osobniki ludzkie będą zrobione w południowej Korei, albo w Chinach, Japonii. Tam stosunek nauki i kultury jest inny.

Sylwia Paszkowska: Neurobiolog, naukowiec, który prowadził karierę naukową i w Polsce i w Stanach Zjednoczonych, gdzie odnosił duże sukcesy naukowe. Z drugiej strony był pan współtwórcą Piwnicy pod Baranami. Jak się udaje łączyć takie dwa odległe światy?

Prof. Jerzy Vetulani: To były bardzo dawne czasy i wówczas to się jeszcze dało łączyć. To był wspaniały okres mojego życia, to była grupa przyjaciół, znajomych. Piwnica tworzyła pewne środowisko. Moim zdaniem Piwnica zaczęła powstawać w chwili, gdy na moich urodzinach spotkali się Piotr Skrzynecki i Joanna Olczakówna. Piotra poznałem na studium wojskowym, ponieważ historia sztuki, którą studiował Piotr, i biologia, którą ja studiowałem, miały wspólne zajęcia. Piotr był moim dowódcą warty i kiedyś mieliśmy wspólną wartę - całą noc przegadaliśmy. Joannę poznałem wcześniej. To był wspaniały dom, mieszkała na tzw. śmietniku, czyli w Domu Literatów na Krupniczej. Spotkałem tam wielu wspaniałych ludzi. Nie mam pamięci do ludzi dopóki, nie dojdzie do jakiegoś kompromitującego zdarzenia  - wtedy je pamiętam. 

Sylwia Paszkowska: Po śmierci brata musiał Pan stać się tym porządnym synem.

Prof. Jerzy Vetulani: Kiedy przychodzi jakaś tragedia, to ucieczka w pracę nie jest złą rzeczą. Skoncentrowałam się wówczas na pracy naukowej, wycofałem się z życia piwnicznego. Ważne, żeby mieć kilka środowisk. Jak się jest w  jednym środowisku, to człowiek ogranicza swoje zainteresowania, tematy rozmów. 

Sylwia Paszkowska: W tej książce mówi Pan dużo o miłości. Bardzo liberalne poglądy pan miał, i o kazirodztwie i o narkotykach, które pan badał.

Prof. Jerzy Vetulani: Miłość jest możliwa bez seksu, ale nie jest możliwa bez drugiego człowieka. Seks jest najłatwiejszą z dróg poznania i zbliżenia się do drugiego człowieka, przynajmniej w  pewnym przedziale wiekowy, ale nie jest to rzecz jedyna. Rozsądny seks to taki, który pozwala zrozumieć równouprawnienie partnerów. Miłość nauczyciela do dzieci czy do miłość ludzkości jest miłością dominującą. Podobnie miłość rodzicielska. 

Sylwia Paszkowska: Mam nadzieję, że spotkamy się latem i porozmawiamy o miłości i o tym, że kobiety szukają gibona, a znajdują albo szympansa, albo goryla. Rozwiązanie tej zagadki w książce "Mózg i błazen".