Rozmowa Sylwii Paszkowskiej z gośćmi programu "Przed hejnałem"

Sylwia Paszkowska: W Polsce rośnie liczba osób stosujących przemoc w rodzinie. Małopolska znajduje się w niechlubnej czołówce regionów, w których ta przemoc występuje. Z danych policji wynika, że w 2014 roku odnotowano blisko pięć i pół tysiąca osób, wobec których istnieje podejrzenie, że stosują przemoc w rodzinie. W 2013 roku takich osób było pięć tysięcy. Notujemy więc blisko dziesięcioprocentowy wzrost. Czy naprawdę rośnie liczba tego typu przestępstw, czy może ofiary nabrały odwagi, żeby ujawniać przemoc domową i walczyć o swoje prawa?

 

st. asp. Michał Podolecki: Patrząc na statystykę można powiedzieć, że ta liczba faktycznie rośnie, ale prawda jest taka, że to ofiary nabrały odwagi, żeby zgłaszać przemoc. Ludzie są edukowani, przez policjantów, przez media i nie boją się tego zgłaszać.

 

Sylwia Paszkowska: Jednym ze sposobów, żeby ofiarom uzmysławiać, że mogą walczyć o swoje prawa jest organizowanie akcji takich jak Tydzień Pomocy Ofiarom Przestępstw.

 

st. asp. Michał Podolecki: Taki tydzień może przyczynić się do tego, że ofiary przemocy nabiorą odwagi i będą tę przemoc zgłaszać.

 

Sylwia Paszkowska: Pani Moniko, pani była ofiarą przemocy domowej. Jak do tego doszło, że kobieta inteligentna, wykształcona, świadoma padła ofiarą takiej przemocy?

 

pani Monika: To był długotrwały proces. Na początku uważałam, że bycie razem jest dla dobra dzieci. Bałam się, że rozwód spowoduje, że córki na tym ucierpią. To taki stereotyp, że tylko rodzina w komplecie potrafi zapewnić prawidłowy rozwój. Teraz już wiem, że tak nie jest. Obserwuję, jak zachowują się moje córki. Częściej się uśmiechają, mówią: jak dobrze, że jesteśmy tutaj, bo mama już nie płacze i jest uśmiechnięta. Kiedy mieszkałam z mężem, tego nie było. Bardzo istotne jest to, żeby znaleźć w sobie wewnętrzną siłę. Ofiara przemocy musi mieć w sobie siłę, żeby pokonać ten trudny etap. To jest długotrwały proces. Nie jest tak, że od razu zauważa się symptomy przemocy.

 

Sylwia Paszkowska: Od czego zaczyna się przemoc?

 

pani Monika: Na początku jest pytanie co możemy zmienić w sobie, poprawić. Wciąż próbowałam coś w sobie zmienić, udoskonalić, żeby było lepiej. To nie przynosiło żadnych efektów i przekraczane były kolejne granice. W pewnym momencie uznałam, że już nic więcej nie mogę zrobić, naprawić. Zarzuty były takie, że powinnam wkręcić żarówkę 40 W a nie 60 W albo, że zostawiłam nożyki do golenia w łazience w niezabezpieczonym miejscu. Starałam się nie tylko udoskonalić siebie, ale sprawić, by dzieci funkcjonowały tak, jak on tego oczekuje.

 

Sylwia Paszkowska: Od czego zaczyna się ta spirala przemocy?

 

pani Monika: Spirala przemocy zaczyna się od słów. Cały czas zaniżano moje poczucie wartości. Mąż mówił, że do niczego się nie nadaję, żebym niczego się nie podejmowała, bo i tak mi się to nie uda. Byłam też upokarzana finansowo. Mąż twierdził, że wszyscy dzięki niemu jemy, żyjemy i oddychamy. Tak nie było. W przypadku obu ciąż pracowałam do ósmego miesiąca a i teraz jestem aktywna zawodowo.

 

Sylwia Paszkowska: No tak, ale nawet jeśli kobita nie pracuje zarobkowo, to pracuje w domu.

 

pani Monika: To nie było zauważane. Powtarzam, cały czas to ja próbowałam wszystko naprawiać i poprawiać siebie.

 

Iwona Wiśniewska: Na tym polega pranie mózgu. Sprawca przemocy narzuca tożsamość ofierze. Tak też było w przypadku pani Moniki. Dziś jest pani pełna odwagi, ale kiedy panią poznałam tak nie było. Mówiła pani o swoim cierpieniu, ale gdzieś w głębi było takie przekonanie, co powie sprawca przemocy. Bardzo ważne, jest to, żeby uświadomić sobie, że nie ma znaczenia co zrobię i jak się zachowam, sprawca przemocy i tak nie będzie zadowolony. Bo on ma na nas swój plan. Charakterystyczne w wypowiedziach ofiar przemocy jest to, że zostają w związkach po to, żeby dzieci były szczęśliwe. Ale to jest fikcja. Dzieci są wtedy szczęśliwe, kiedy mama jest szczęśliwa i kiedy rodzic jest szczęśliwy, natomiast nigdy wtedy, gdy uczestniczą w grotesce, w tym co się dzieje w rodzinie, mimo tego, że przemoc ich nie dotyczy bezpośrednio – nie są bite, wyzywane czy gnębione. Są jednak ofiarami pośrednimi i w dorosłym życiu ponoszą konsekwencje maltretowania w dzieciństwie.

 

Sylwia Paszkowska: Wspominała pani o tym, że aby walczyć, trzeba znaleźć w sobie siłę, ale to wcale nie jest łatwe.

 

pani Monika: Nie jest. Siłę czerpałam od rodziny, przyjaciół. Pewnie wszyscy widzieli w jakiej jestem kondycji i jaki jest mój stan. Wszyscy mi pomagali i mnie wspierali od samego początku do teraz. Nadal są ze mną i wiem, że są obok.

 

Sylwia Paszkowska: Jest takie obiegowe przekonanie, że przemoc dotyka głównie rodziny z pochodzące z marginesu, patologiczne.

 

pani Monika: To nie jest prawda. Mój maż nie pije, nie ma żadnych nałogów, ale w bardzo bestialski sposób traktował mnie i teraz tę przemoc psychiczną skierował na dzieci. Zostałam pogryziona przez niego tak dotkliwie, że miałam na ręce krwiak wielkości dziesięciu centymetrów. W każdym pokoju zamontowane były podsłuchy i kamery. Mąż miał kamerę zamontowaną przy pasku w spodniach. Nie mogłam korzystać z wody, bo miałam robione zdjęcia, na dowód zużywania wody. Nie mogłam też jeść tego, co jest w lodówce, więc stołowałam się na mieście. onnie jest osobą z marginesu, jest osobą z wyższym wykształceniem, pracownik iem naukowym, do niedawna biegłym sądowym. Te problemy nie występują wyłącznie w rodzinach, gdzie jest alkohol i bieda. Walka ze sprawcą przemocy jest wtedy jeszcze trudniejsza.

 

Iwona Wiśniewska: Tak, bo pani Monika jest mało wiarygodna. Według stereotypów, ofiara przemocy to kobieta niewykształcona, żona alkoholika, pochodząca z jakiejś patologii. Jeżeli przychodzi kobieta, która ma wsparcie w rodzinie, wie czego chce, ale nie pasuje do rysu psychologicznego ofiary przemocy, to nie chcemy jej pomóc. Niektórym specjalistom włącza się czerwona lampka: czego ona oczekuje, przecież nie było alkoholu ani krwi. Natomiast to pranie mózgu, ciągła degradacja, poniżanie, przemoc ekonomiczna spowodowały takie a nie inne reakcje. Bardzo ważne jest wsparcie rodziny. A przecież nie zawsze tak jest, jak w przypadku pani Moniki. Często słyszymy: zostań w związku, inni mają gorzej. Zamiast pomóc ofierze, to ją jeszcze dobijamy i ona już tej pomocy nie szuka i godzi sie na swój los.

 

Sylwia Paszkowska: Często kobiety szukają pomocy na policji. Policja nie sprawdza się, bo mundurowi bagatelizują problem.

 

st. asp. Michał Podolecki: Bywa tak często w przypadku przemocy psychicznej, która jest bardzo trudna do udowodnienia. Trudno jest stwierdzić przemoc, kiedy nie ma sińców.

 

Iwona Wiśniewska: Coraz więcej osób stosujących przemoc bije tak, żeby nie pozostawić śladów. Rolą policjanta jest przygotowanie pracownika tak,  by mógł rozpoznać jak zachowuje się ofiara przemocy. Z mojej długoletniej praktyki wynika, że coraz rzadziej przyjeżdżają do nas osoby mające widoczne sińce na ciele. To są jednostki.

 

st. asp. Michał Podolecki: Od 2014 roku szkolimy policjantów uczestniczących w takich interwencjach, żeby wiedzieli jak zachować się w stosunku do osoby pokrzywdzonej. Zawsze powtarzamy im, że bardzo ważne jest, kiedy przyjeżdżają na miejsce i rozmawiają z ofiarą przemocy, aby mówili wprost, że takie zachowanie jest przestępstwem i jest ścigane prawem.

 

Sylwia Paszkowska: Napisała do nas słuchaczka: „Były mąż architekt pił, bił, nie lubił pracować. Ja robiłam projekty jako technik. On je pokazywał krewnym i znajomym jako swoje więc stale słyszałam: o co mi chodzi, przecież on tak ciężko pracuje. Były kradzieże z portmonetki, zabieranie mojego wynagrodzenia. Wychowałam dwoje dzieci, rozwiodłam się, wynajmuję mieszkanie, jest mi ciężko finansowo, ale już się nie trzęsę, nie śpię na podłodze. A pomoc dla ofiar przemocy to fikcja".

 

pani Monika: Ja też pewnego dnia wróciłam do domu i klucz nie pasował do zamka. Mąż pozmieniał zamki w drzwiach. Zostałam bez ubrań, zabawek dla dzieci, książek, podstawowych rzeczy osobistych. Około dziewięciu miesięcy trwał proces uzyskiwania zgody na to, żebym mogła wejść do domu i zabrać wyłącznie rzeczy osobiste. Miałam na to wyznaczone dwie godziny. Bardzo trudno jest spakować dziesięcioletni dorobek życia w tak krótkim czasie. Nie wiadomo, co wtedy zabrać. Wyszłam więc z założenia, że zabieram zabawki, książki i pamiątki dzieci, czyli to, z czym kojarzyło się im dzieciństwo. Zabrałam też swoje ubrania. Wszystko zostało przez mojego męża zanotowane. Moje pakowanie obserwowały kamery zamontowane w pasku od spodni, w lampce. Również mój teść ustawił kamerę na statywie i mnie filmował. Pokazywałam kocyk dziecinny jednej córki i mówiłam, że go zabieram, pokazywałam kołdrę drugiej córki, zabawki. Było to niezwykle przykre i upokarzające. Również ja musiałam zapewnić dzieciom dom, bo w tamtym został mój mąż. Dla mnie trudne i przykre było to, że mimo prośby policja nie pomogła mi. Prosiłam, żeby ktoś w tym czasie ze mną pojechał, ale niestety zostałam z tym sama.

 

Sylwia Paszkowska: To poczucie bezpieczeństwa jest niezwykle ważne. Pani miała wsparcie rodziny.

 

pani Monika: Miałam wsparcie rodziny, która ze mną tam była. Cały czas wspierali mnie też przyjaciele, bez których bym sobie nie poradziła.

 

Sylwia Paszkowska: Niestety nie zawsze ofiary przemocy domowej mogą liczyć na wsparcie swojej rodziny. Po raz kolejny słyszymy, że policja nie sprawdza się w takich sytuacjach, nie sprawdzają się też instytucje funkcjonujące w Polsce, powołane do pomocy ofiarom przemocy domowej. Czego oczekują osoby poszkodowane?

 

pani Monika: Z pewnością zaangażowania i cierpliwości. W momencie kiedy podejmujemy decyzję, że chcemy opowiedzieć o tym co się wydarzyło, to nasze decyzje są często nieracjonalne. Zostałam pogryziona, byłam na obdukcji lekarskiej, ale w nocy zapalałam lampkę i sprawdzałam, czy ja rzeczywiście mam ten siniec na ręce, czy to nie jest mój wymysł. Zastanawiałam się, że może niepotrzebnie to zgłosiłam.

 

Sylwia Paszkowska: Jest coś takiego, jak niebieska karta.

 

Iwona Wiśniewska: Policjanci przyjeżdżający na interwencję mówią, że nie mają czasu, bo muszą wypełnić osiem kartek. A przecież najważniejsze jest tu wsparcie, powiedzenie, że przemoc jest przestępstwem a nie wypełnianie kartek. To można zrobić potem. Im mniej pytań i suchych komunikatów, tym lepiej dla osób uwikłanych w przemoc. Kobieta i dzieci potrzebują poczucia bezpieczeństwa a nie przesłuchania i wypytywania.

 

st. asp. Michał Podolecki: Tak właśnie jest. Policjanci skarżą się, że niebieska karta jest zbyt obszerna. Bardzo często jest tak, że sytuacja związana z przemocą w rodzinie jest bardzo dynamiczna. Policjanci wkraczają w sam środek awantury i najważniejsze jest, żeby zapewnić bezpieczeństwo ofiarom przemocy a nie wypełniać dokumenty.

 

Iwona Wiśniewska: Trzeba w tym momencie odizolować osobę stosująca przemoc, nawet jeśli ofiara nie mówi: on stanowi dla mnie realne zagrożenie. Trzeba się zastanowić czy jest powód, żeby ją zabierać a jego zostawiać. Dlaczego osoba stosująca przemoc w rodzinie ma zostać w mieszkaniu. To jest kolejna informacja dla sprawcy: to ja jestem panem. Znów karana jest ofiara. Nie może być też tak, że ofiara przemocy jest kilkukrotnie przesłuchiwana przez policję, przez prokuratora. Ktoś potem odmówi wszczęcia postępowania, bo osoba jest niewiarygodna. Warto zbadać powód braku wiarygodności. Śmiech, irracjonalne zachowanie, wycofywanie się to są naturalne reakcje ofiar przemocy. Może warto wsłuchać się w to, co mówią i jak się zachowują takie osoby.

 

Sylwia Paszkowska: Jak na podstawie swojej praktyki ocenia pani "Konwencję o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej? Potrzebny był ten dokument w Polsce?

 

Iwona Wiśniewska: Dla nas i osób uwikłanych w przemoc jest bardzo potrzebny. Twierdzę, że prawa człowieka są najważniejsze. Jeżeli ktoś mi dzisiaj powie, że one są respektowane i nie ma problemu to jest ignorantem. Rodzina ma być azylem a jest często ringiem do walki. Ofiara przemocy ma to do siebie, że nie wie, jak powinna prawidłowo funkcjonować rodzina. Nie chcę stygmatyzować sprawców przemocy. Za przemoc zawsze odpowiedzialny jest sprawca, niezależnie od tego co czyni ofiara. Pamiętajmy, że można szukać pomocy i ona na państwa czeka. Są świetnie przeszkoleni pracownicy w Ośrodku Pomocy Społecznej w Krakowie, Ośrodku Interwencji Kryzysowej i u nas, w Ośrodku dla Osób Dotkniętych Przemocą . Są tworzone grupy samopomocowe. Można wyjść z przemocy i warto o tym mówić, choć nie jest to proste.