Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłem PO, Józefem Lassotą.

 

Za nami przesłuchanie Donalda Tuska przed komisją śledczą ds. wyłudzeń podatku VAT. Coś poza barwnym, medialnym spektaklem wynikło z tego przesłuchania?

- Faktycznie przewodniczący Horała miał zadanie, żeby pokazywać spektakl. W Szkle Kontaktowym ktoś z telefonujących powiedział, że to komisja ds. ścigania Tuska. To nie jest sprawa, która przynosi wiedzę. Widać, że działania, które podejmował rząd Tuska, które przejął PiS, były działaniami, które zmierzały do ograniczenia nadużyć przy podatku VAT. Dzisiaj PiS chce udowodnić tezę, że Polska była okradana. Te kłamstwa, które są prezentowane przez premiera i ekipę rządzącą prowadzą do tego, że komisja śledcza jest ośmieszana.

 

Z szacunków Ministerstwa Finansów wynika, że za rządów PO-PSL luka w VAT wyniosła ponad 250 miliardów złotych. Z przesłuchania byłego premiera można było zapamiętać, że według niego problemy ze ściągalnością VAT wynikały z faktu wejścia Polski do UE i strefy Schengen.

- Trzeba jasno powiedzieć, że wprowadzanie nowych rozwiązań powodowało powstawanie… Ludzie zawsze szukają możliwości unikania płacenia podatków. Wszystkiego nie dało się od razu uporządkować. Ta luka – 250 miliardów – to przesada. Ściągalność dzisiaj poprawiła się nieco, ale nie tak, jak mówią rządzący. Znajmy uwarunkowania. Nie da się wszystkiego od razu uporządkować. Rząd Tuska przygotował cały system, część wprowadził. Resztę wprowadził PiS i jest troszkę lepiej.

 

Kiedy przypomnimy sobie poruszenie i zmianę polityczną, którą spowodowała pierwsza komisja śledcza ds. afery Rywina, ma pan przekonanie, że kiedykolwiek jakaś inna komisja śledcza będzie w stanie tak wpłynąć na rzeczywistość polityczną?

- Kiedyś tak będzie. Musi być jednak odpowiedzialność polityków za to, że komisja śledcza powinna wyjaśniać sprawę. Gdzie nie udało się prokuraturze uzyskać informacji, tu byłaby taka możliwość. Dzisiaj, przy tej walce politycznej, nie jest to możliwe. Zmieni się to za ileś lat.

 

Lider PO Grzegorz Schetyna zapowiedział wczoraj, że 19 i 20 lipca w Warszawie odbędzie się konwencja programowa PO. Zjednoczona Prawica planuje swoją konwencję na początku lipca w Katowicach. Dwa tygodnie później będą państwo prezentowali swój program. Możecie sobie pozwolić na dwa tygodnie opóźnienia?

- Problem jest taki, że jesteśmy w trudniejszej sytuacji. Trzeba uzgodnić sprawy koalicyjne. Stąd się to bierze. Sama prezentacja programu i spotkania mogą być teraz. Musimy jednak zaczekać na ustalenia z kim będziemy iść do wyborów. Na pewno będzie szersza formuła. To dwa tygodnie później od konkurenta, ale nie ma wyjścia. Trzeba tak to rozwiązać. Postaramy się to nadrobić w czasie wakacji.

 

Stworzyliście już jeden organizm polityczny na poziomie klubu parlamentarnego z Nowoczesną. Co dalej? Jakie warianty są prawdopodobne? Wciąż nie wiemy, co zdecydują liderzy PSL. Nie wiemy też jaki pomysł ma Wiosna.

- Jeśli chodzi o PSL to mam przekonanie, że będzie dobrze i pójdziemy razem. Co do wiosny to ona się kończy za kilka dni.

 

Astronomiczna. Co z polityczną?

- To nie. Jednak Wiosna będzie sobie jakoś tam radziła.

 

Czyli raczej poza formułą Zjednoczonej Opozycji?

- Nie jest to według mnie formuła, która by nas wszystkich satysfakcjonowała.

 

Na pewno nie PSL.

- Tak. W PO są też podobne głosy.


Jeśli nie będzie Zjednoczonej Opozycji, będzie mniejsza szansa na podjęcie równego pojedynku z PiS. Arytmetyka sejmowa na to wskazuje.

- Chyba tak to wygląda. Metoda wyliczania mandatów preferuje duże ugrupowania. Trzeba na to patrzeć w ten sposób, że nie możemy zatracać naszej tożsamości i wartości istotnych dla nas. Można powiedzieć, że jakiś procent głosów można uzyskać, ale ludzie nie zawsze akceptują pewne koalicje. Było wiele głosów, jak można z byłymi komunistycznymi premierami iść do wyborów. To nie są dzisiaj ci sami ludzie, nie ten system, ale taka jest opinia. To prawda, że się zyskuje, ale też traci. PiS to bardzo poważny przeciwnik. Oni przekazują pieniądze podatników. Częściowo pożytecznie, ale widać, że to system handlowania głosami. To kupowanie głosów. Tak PiS będzie działał. Mam nadzieję, że wyborcy się orientują do czego zmierza PiS. Ostatnio wybuchła próba pozwu w stosunku do profesorów UJ, że wydali opinię, która ministrowi Ziobro się nie podoba. To tak oczywiste ograniczanie wypowiedzi, że ludzie to dostrzegają. Nie może być tak, że władza tak będzie traktowała osoby, które się z nimi nie zgadzają.

 

4 czerwca zostało zaprezentowane w Gdańsku 21 tez samorządowych. Ma pan żal do samorządowców niezależnych – w tym do Łukasza Gibały – że wczoraj w kontrze do tego pomysłu zaprezentowali swoje 21 tez? Ci samorządowcy nie chcą się stawać częścią sporu PiS – AntyPiS.

- Mam przed sobą te 21 tez zaprezentowanych wczoraj. Nie widzę tu nowości. To wszystko dotyczy samorządu. Nie można krytykować sprawy klimatycznej, pieniędzy. Niemniej trzeba zdać sobie sprawę z poważnego zagrożenia przed jakim stoi samorząd. Działalność rządu zmierza do ograniczenia swobodnego działania samorządu. Szkoda, że ci samorządowcy tak to traktują, że to kontra. To jest spójne z tym, co zostało przedstawione w Gdańsku.

 

Przypomnę o czym mówił Jan Śpiewak. On mówił, że samorządowcy skupieni wokół PO uważają, że samorządy są krainą mlekiem i miodem płynącą. Jak przypomniał, była afera reprywatyzacyjna w Warszawie. Do tego mówił o wielkiej korupcji w samorządach.

- To teza, z którą nie mogę się zgodzić. Są przypadki korupcji, jak wszędzie, ale samorząd jest pod większą kontrolą mieszkańców. Mieszkańcy mogą patrzeć na ręce. Urabianie takiej opinii przez niektórych samorządowców służy polityce PiS. PiS chce zlikwidować samorząd. Taka kwalifikacja daje PiS-owi argumenty do ręki.

 

Wystawianie i popieranie przez samorządowców listy senackiej, nie osłabia siły samorządu? On dotąd był silny swoją bezpartyjnością.

- Jeśli chodzi o listy do Senatu to nie będzie to partyjny układ. Byłaby to sytuacja, w której samorząd miałby bardzo mocny głos, ale byłaby to izba nakierowana na sprawy samorządu. Państwo to administracja rządowa i samorząd. Samorząd nie pójdzie w kierunku upartyjnienia. Widząc jednak zagrożenie ze strony PiS, odpowiedzialni samorządowcy mają jedną drogę, żeby się temu przeciwstawić.