Zapis rozmowy Jacka Bańki z prezydentem Oświęcimia, Januszem Chwierutem.

 

Od kilku tygodni ta informacja elektryzuje całą Polskę. Chodzi o plany budowy pierwszej w kraju elektrowni jądrowej, która by miała powstać w Oświęcimiu. Zna pan szczegóły dotyczące tej przyszłej inwestycji?

- Nie znam żadnej informacji, że jest decyzja, że to ma być w Oświęcimiu. List intencyjny podpisany między właścicielem firmy Synthos i firmą GE Hitachi zawiera tylko decyzję o współpracy i stworzeniu projektu. Nie było powiedziane, że to będzie realizowane w Oświęcimiu. To nowa branża, w którą wchodzi właściciel Synthosu. To dotyczy budowy małych elektrowni jądrowych, ale także wiatraków na Bałtyku.

 

Mowa o małym reaktorze jądrowym, który miałby pracować dla Synthosu. Mógłby jednak też pracować na potrzeby miasta.

- Nie zostało to powiedziane, że on będzie pracował dla tego zakładu. To informacja, która powstała w mediach. Dzisiaj żadnego wniosku i informacji z Synthosu nie mamy, że będzie elektrownia w Oświęcimiu. Jak będzie wniosek, będzie on analizowany prawnie. Decyzje zapadają na poziomie centralnym lub regionalnym. Gminy mogą wydać opinię. Jeśli będzie wniosek, wtedy podejmiemy swoje stanowisko.

 

Czyli w całym procesie decyzyjnym rola miasta jest taka, że miasto opiniuje lokalizację wskazaną przez wojewodę? Ta opinia jest wiążąca? Co miasto może zrobić więcej?

- Opinia nie jest wiążąca. Należy przeprowadzić konsultacje społeczne i dyskusję z mieszkańcami, o ile wniosek będzie. To kwestia przyszłości. Nie ma informacji, żeby taki wniosek miał być wkrótce.

 

Choć w mediach społecznościowych są już grupy, które mówią nie dla takiej inwestycji. Mowa jest o małym reaktorze jądrowym, który mógłby pracować na potrzeby miasta do 100 tysięcy mieszkańców. Jakie pan widzi zagrożenia i szanse wynikające z tej inwestycji, o ile to by się potwierdziło?

- Zgodnie z polskim prawem energetycznym, nie jest tak, że elektrownia pracuje dla danego miasta. Wytwórca może sprzedać energię w dowolne miejsce. Nie można tak tego łączyć. Oczywiście jeśli taka decyzja by była związana z firmą chemiczną, potrzeby firmy byłyby zaspokajane.

 

Budzi pana wątpliwości ta informacja i ewentualne plany?

- W Polsce generalnie mamy opór do elektrowni jądrowych. Wszyscy mamy dystans i czujemy niebezpieczeństwo związane z takimi inwestycjami. Tu jest rola inwestora, żeby przekonać mieszkańców, żeby taki projekt powstał. To wyzwanie dla inwestora i władz centralnych, które opowiedziały się pozytywnie za takimi projektami.

 

Po odwołaniach od decyzji władz województwa, będzie dofinansowanie do budowy Parku Pokoju w Oświęcimiu. Jaki jest harmonogram tej inwestycji?

- To projekt, który udało się w końcu dopiąć. Po złożeniu wniosku, który został w Urzędzie Marszałkowskim wysoko oceniony, zarząd umieścił nas na liście rezerwowej. Po odwołaniach znalazł się na liście głównej. Jest finansowane. Jest ogłoszony przetarg. Mamy firmę, która ma najniższą cenę. Ona jest niższa niż wartość kosztorysowa. Jeśli wszystko będzie w porządku, projekt zakończy się wiosną 2021 roku. To pierwszy etap. Te 7 hektarów między firmą chemiczną i osiedlem Chemików to będzie wielka atrakcja.

 

Czym pan tłumaczy przepychanki z Urzędem Marszałkowskim ws. dofinansowania? O ile pamiętam dwa razy ten projekt był odrzucany.

- Raz decyzją zarządu. Pierwotnie był źle oceniony. Nie rozumieliśmy tego. We wcześniejszych wnioskach mieliśmy wysokie oceny. Zarząd Małopolski ocenił nasz projekt na najniższym możliwym poziomie. To rewitalizacja przestrzeni poprzemysłowych. Ten teren jest związany z przemysłem. To była strefa ochronna zakładów chemicznych. Nie rozumieliśmy skąd taka decyzja. Odwołaliśmy się. Potem była negatywna ocena. Zyskaliśmy jeden punkt dodatkowy, ale zarząd nie miał pieniędzy. Dopiero wniosek do sądu zmienił decyzję zarządu. Udało się podpisać umowę, przeprowadzić przetargi. Mam nadzieję, że za miesiąc firma wejdzie na teren budowy. To przestrzeń zielona. Będzie częściowa wycinka, ale teren zostanie wzbogacony o krzewy, uporządkowany i zabezpieczony. Atrakcją tej przestrzeni jest próba renowacji schronu z okresu II wojny światowej. Współpracujemy z odpowiednim stowarzyszeniem. To będzie ciekawe dla wielu osób.

 

Większe problemy miała inna inwestycja. Chodzi o most duchów na Sole. Mieszkańcy już muszą się pożegnać z tą inwestycją?

- Wszyscy używają nazwy most duchów, ale takiej nazwy nie ma. Opozycja i osoby kontestujące ten projekt, używają tej nazwy. My używamy nazwy „most autorstwa Jarosława Kozakiewicza”. To projekt, który uzyskał dofinansowanie 6 milionów ze środków UE. Jest przetarg, kwota 23 milionów złotych zabezpieczona. 7 firm złożyło oferty. Ceny były znacznie wyższe. Najniższa cena to 32 miliony. Musieliśmy odstąpić od tego zadania. Nie poddajemy się. Będziemy szukać pieniędzy. To ciekawy projekt i wartość dodana dla Oświęcimia. Jest fiszka do projektów norweskich. Zobaczymy co się będzie działo. Mam nadzieję, że to się uda zrealizować. To się spina z wieloma innymi rzeczami w Oświęcimiu.

 

Choć pozwolenie na budowę wygasa w tym roku.

- Tak, ale można próbować zyskać pozwolenie ponownie. Jak będzie nadzieja na finansowanie, zaczniemy procedurę.

 

Life Festiwal w Oświęcimiu to już historia i etap zamknięty?

- Szkoda, że ten projekt nie jest dalej w Oświęcimiu. To była marka. Chwała Darkowi Maciborkowi za 9 edycji. Problemy były finansowe i są problemy samorządów. Jest trudniejsza sytuacja finansowa. Nie jest to dla nas możliwe dla realizacji. Trudności fundacji zaczęły się, gdy od wsparcia projektu odsunęły się spółki państwowe. Od tego momentu zaczął się problem finansowy fundacji. Stąd upadłość. Jako miasto wspieraliśmy ten projekt, ale sami tego nie udźwigniemy.

 

Jest coś, co może zastąpić ten festiwal? Jakiś inny projekt?

- Próbujemy realizować mniejsze projekty. Jest Soła Blues. W przyszłym roku chcemy to wzmocnić i realizować go w większym zakresie. Takiej skali jak Life Festiwal się nie uda osiągnąć. Może sytuacja w przyszłości się zmieni. Może miasto przy wsparciu sponsorów, partnerów, osób i instytucji, spróbuje to jakoś odbudować. Na tym etapie finansowym miasta jest to raczej niemożliwe.

 

Czyli póki co miłośnikom dobrej muzyki zostają wspomnienia...

- Marzyć zawsze trzeba. Mam nadzieję, że kiedyś się uda spełnić te marzenia.