W programie "Przed hejnałem" gościmy prof. Jerzego Vetulaniego i jego wnuka - Franciszka Ksawerego. 

 

- W jednym z wywiadów powiedział pan: "Z kontaktów międzyludzkich, szczególnie tam, gdzie jest różnica pokoleń, można czerpać dużo satysfakcji. Ja jestem na przykład bardzo zżyty z moim starszym synem i wnukiem, często się spotykamy, wymieniamy się spostrzeżeniami". Czy ta relacja z wnukiem jest bardziej szczególna niż z synem? Często od babć słyszy się, że wnuki kocha się jeszcze bardziej.

 

Prof. Jerzy Vetulani - To jest prawda, ale przede wszystkim ma się więcej czasu. Kiedy Franek miał się urodzić, powiedziałem mojemu przyjacielowi, pracującemu na pediatrii, że będzie miał dodatkową fuchę. A on odpowiedział - to fantastycznie, bo to ostatnia szansa, bym mógł zobaczyć, jak rozwija się człowiek. Syn Marek zadzwonił zaraz po urodzeniu wnuka z pytaniem, czemu mnie jeszcze nie ma. Ta relacja jest szalenie istotna. Miałem wtedy 50 lat. 

 

- Jest coś takiego jak duma z wnuka, ale jest też coś takiego jak duma z dziadków?

 

Franciszek Vetulani - Tak, mam szczęście, bo mam wszystkich dziadków. Dwie babcie i dwóch dziadków. Jak się widzi ich wszystkich aktywnych, to napawa to optymizmem.

 

- Ta relacja jest po wszystkich stronach szczególna, czy dziadek Vetulani jest dziadkiem szczególnym?

 

Franciszek Vetulani - Dziadek Vetulani jest dziadkiem szczególnym i zawsze był. Ze wszystkimi mam dobre relacje, jednak dziadek Vetulani wpłynął na mój światopogląd. 

 

- Pan tworzył nowego człowieka na swoje podobieństwo?

 

Prof. Jerzy Vetulani - Nie na moje podobieństwo. Wymyśliłem sobie coś takiego, że jak się czytało bajkę, to Franciszek ją kończył. Tworzył zakończenia 6 tomów Harry'ego Pottera. Mnie się wydawało, że to kształtuje wyobraźnię dziecka. Poprawiłem sobie charakter pisma, kiedy drugoklasista poprawiał mój sposób pisania. Dzięki Frankowi do 70. roku życia chodziłem kopać piłkę. Ktoś musiał to robić, bo ojciec był zajęty. 

 

- Wiele pan nauczył wnuka, ale też wnuk pana uczy. To Franek prowadzi pana bloga.

 

Prof. Jerzy Vetulani  - Gdy zlikwidowano w tygodniku "Newsweek" dział naukowy, to wtedy pomyśleliśmy, by te materiały wrzucić na bloga. I tak powstał mój blog. Franek uczy i pomaga. 

 

- Pewne cechy dziedziczymy co drugie pokolenie, to prawda?

 

Prof. Jerzy Vetulani  - Jeśli chodzi o biologię, to wszystkie pokolenia przekazują geny i różnie to wychodzi. Faktycznie, w trzecim pokoleniu wnuk bardziej przypomina jednego z dziadków. Jest jeszcze dziedziczenie kulturowe, teraz mówimy o dziedziczeniu bez zmiany kodu genetycznego. Wtedy dziadek ma wielki wpływ na kształtowanie wnuka, często większy niż rodzice. Okazało się, że stare kobiety stały się istotne. U zwierząt tego nie ma. Jeśli dany osobnik traci właściwości reprodukcyjne, to jest niepotrzebny. Para rodziców jest zajęta dostarczaniem środków do życia i nie ma czasu, by pogadać, posiedzieć z dzieckiem. Dziadek ma czas dla wnuka i ma doświadczenie, którego rodzic nie ma. Rodzice są dość młodzi. Moja mama miała 32 lata, gdy się urodziłem. U nas w rodzinie jest tak, że pokolenia szły powoli. Mieliśmy późno dzieci, późno wnuki. 

 

- Potwierdza pan to, że z dziadkiem ma pan bliższy kontakt niż z tatą?

 

Franciszek Vetulani  - To jest inna forma kontaktu. Z dziadkiem pracuję, poprawiam jego teksty merytorycznie. 

 

- Zdarzają się wam spory?

 

Franciszek Vetulani  - Jak najbardziej, ale znajdujemy kompromis. Zazwyczaj chodzi o pozbycie się niechlujstwa językowego. Przy takiej dużej liczbie wywiadów można popaść w rutynę.

 

- Użył pan terminu "stara kobieta", panie profesorze. Co ma pan na myśli, mówiąc "stara"?

 

Prof. Jerzy Vetulani  - Lepiej powiedzieć stara samica ludzka. Mam na myśli szkielety kobiece w wieku 40 czy 50 lat, podczas gdy średnia życia wynosiła 30, 35 lat. W którymś momencie okazało się, że posiadanie babci było korzystne ewolucyjnie. 

 

- Prof. Kristen Hawkes, antropolog amerykańska, stworzyła hipotezę babć. Twierdzi, że to obecność babć w społeczeństwie była siłą, która napędzała ewolucję naszego gatunku i przedłużała życie naszego gatunku.

 

Prof. Jerzy Vetulani - Ta hipoteza ma bardzo mocne podstawy. Okazuje się, że rodziny w których jest babcia, rodzi się więcej dzieci. Kobiety chętniej zachodzą w ciążę. Jest niewiele gatunków, gdzie samice żyją długo po czasie reprodukcji. Starość ma olbrzymie aspekty pozytywne. W dawnych społeczeństwach to rada starszych rządziła.

 

- A pan swojego dziadka nie pamięta?

 

Prof. Jerzy Vetulani - Romana nie pamiętam, ale pamiętam drugiego dziadka, generała. Był bardzo surowy, ale miałem z nim niewielkie relacje. Z babcią miałem nienajcieplejsze relacje. Kiedy babcia została wdową z sześciorgiem wnuków, żyła z renty nauczyciela gimnazjalnego. Porozdzielała dzieci do różnych rodzin. A z tego pokolenia wyszło m.in. trzech profesorów uniwersytetu, jeden dyplomata! Fantastyczna kobieta. Choć nie było jej łatwo. 

 

Franciszek Vetulani - Ale dalej sprzedawała tutki na Plantach.

 

Prof. Jerzy Vetulani - Tak, na Plantach je sprzedawała, by jakoś żyć. Jak coś się dzieje z dzieckiem, to najpierw dzwoni się do matki. Stary grzybiarz zawsze więcej grzybów znajdzie, mimo że ma gorszy wzrok. Rola babci jest nie do przecenienia. Troszkę gorzej jest z rolą dziadka. Bardzo często dziadkowie tracą zainteresowanie, gdy ich wnuki nie spełniają oczekiwań. Na uniwersytetach III wieku mężczyźni siedzą w ogródku, a kobiety są bardziej aktywne.

 

- A dlaczego tak się dzieje?

 

Prof. Jerzy Vetulani - Mężczyźni nie są tak potrzebni jak stara kobieta. Mężczyźni są po to, by pomagać kobietom. Utrata samca nie jest tak uciążliwa jak utrata samicy. Śmierć samca nie wpływa na wydajność reprodukcyjną stada. Wszędzie to widać. U bizonów to widać. Gdy idą na polowanie, to na zewnątrz idą samce, w środku samice.

 

- Dlatego na wojnę idą mężczyźni.

 

Prof. Jerzy Vetulani  - Tak, dlatego mężczyzna jest silniejszy i większy niż kobieta. Jednak różnice między płciami nie są tylko widoczne fizycznie. 

 

- Jak to możliwe, że nie został pan neurobiologiem?

 

Franciszek Vetulani  - Chciałem być filmowcem. W tym roku podchodziłem na te studia, ale odpadłem. Dzięki temu studiuję teraz w Krakowie. Nakręciłem film "Kury", do obejrzenia którego zachęcam. 

 

- Może nakręci pan film o życiu dziadka? 

 

Franciszek Vetulani  - Mam nadzieję, że ktoś mnie wyręczy.