Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PiS, Barbarą Bubulą.

 

Samorządowcy chcą wejść do gry o Senat. Jak pani ocenia potencjał włodarzy w walce o parlament?

- Trzeba odróżnić potencjał samorządowy od potencjału ogólnopolskiego. Jeśli ktoś przekazuje władzę prezydentowi miasta to nie po to, żeby ten za chwilę rezygnował z funkcji. Potrzebne by były nowe wybory. Tego ludzie nie chcą. Oni uważają słusznie, że każdy powinien robić, to do czego został przeznaczony, nie zmieniać stanowiska w trakcie sprawowania funkcji.

 

Choć słyszę z ust przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy, że jakby w okręgach jednomandatowych wystartowali popularni włodarze, nie byłoby łatwo.

- Owszem, ale doświadczenia były takie, że do Senatu wygrywali ci, którzy wygrywali w całym kraju. Trzeba dziękować wyborcom za tak dobry wynik w wyborach europejskim. W Krakowie poprawiliśmy wynik. Było 35% poparcia w wyborach parlamentarnych, w europejskich było 36%. Nawet w tym najtrudniejszym okręgu zdobyliśmy lepszy wynik. To pokazuje, że jest potencjał w wyborach do Senatu. Możemy powalczyć o senatora z Krakowa. Są tutaj dwa mandaty. Mamy podejście bojowe. Nie boimy się inicjatywy samorządowej. To będzie odczytane jako plebiscyt między PiS i zjednoczoną opozycją.

 

Przypomniała pani starą zasadę, że kto wygrywa w Sejmie, wygrywa w Senacie. Od 30 lat Senat właściwie nie pełni funkcji kontrolnej. W ostatniej kadencji nic nie zablokował, wprowadzał tylko drobne zmiany. Może warto zatem przekształcić Senat w Izbę Samorządową? To proponują samorządowcy

- Zdecydowanie nie. Mam doświadczanie samorządowe, ale to by było niestety pójście w kierunku, który by decydował o podziale dzielnicowym Polski. Senat to izba jednolita. On ma sens symboliczny. Senat koordynuje współpracę z Polonią, zajmuje się sprawami, którymi z racji polityki, nie może zajmować się Sejm. Zrobienie z tego Izby Samorządowej spowodowałoby nasilenie się tendencji rozdzielania dzielnicowego Polski na regiony, jednostki osłabiające państwo. Państwo trzeba wzmacniać, nie powinno być landyzacji w stylu niemieckim.

 

Zatem też jest pani przeciwko likwidacji urzędu wojewody?

- Absolutnie. Rząd musi mieć swojego przedstawiciela w każdym województwie. To pokazuje, że państwo jest sprawną machiną w przypadkach klęsk żywiołowych. To ważna rola wojewody. Nie można likwidować tego stanowiska. To by osłabiło struktury państwowe.

 

Jak pani przyjmuje zamieszanie wokół nowego szefa Ministerstwa Edukacji Narodowej?

- Nie uznaję tego za zamieszanie. To pokazanie różnych spraw, które by miały podważać wiarygodność. Znam długo ministra Piontkowskiego. To niedoceniany człowiek. Wszyscy zainteresowani edukacją przekonają się jaki jest. Jest świetnie przygotowany merytorycznie, zainteresowany wychowaniem patriotycznym. To bardzo dobry wybór. Świetnie, że po tę osobę rząd sięgnął.

 

Ale to osoba z wyrokiem za antydatowanie dokumentów.

- Minister Piontkowski odpokutował wiele razy ten błąd sprzed kilkunastu lat. Cierpliwie czekał w stanie zawieszenia politycznego. Nie eksponował się. Z wypowiedzi premiera Sasina wiemy, że ten błąd był popełniony w nieświadomości skutków prawnych. Sąd warunkowo umorzył to postępowanie. Ta decyzja świadczyła o tym, że nie dopatrzono się winy umyślnej pana ministra. Trudno przekreślać całą przyszłość polityczną takiego człowieka.

 

Prawdziwy test dopiero przed ministrem. We wrześniu będzie kumulacja roczników.

- Minister to spokojny człowiek. To jego atut. W sytuacjach kryzysu umie sobie radzić. Mam zaufanie, że wszystkie trudności będą dla niego łatwiejsze do rozwiązania.

 

Inna zmiana w rządzie i małopolski akcent to nowy minister finansów – Marian Banaś. Jest on związany z Krakowem i Podhalem. Pani zna dobrze nowego szefa resortu finansów. To dobra zmiana? Co ona przyniesie?

- To też docenienie człowieka z drugiego, trzeciego rzędu. Cieszę się. Marian ma ogromne zasługi. Cieszę się, że tak pracowity i oddany sprawom ojczyzny człowiek będzie na czele ważnego resortu. Ten człowiek jest autorem sukcesu związanego z dobrym funkcjonowaniem dochodów podatkowych państwa. Jego awans z funkcji wiceministra i szefa Krajowej Administracji Skarbowej na ministra łączy się z tym, że tak dobrze oceniane jest funkcjonowanie dochodów podatkowych budżetu, za które on odpowiada. Pan Marian Banaś jest doświadczonym politykiem, który umie wyważyć dobro budżetu państwa i zaspokojenie potrzeb społecznych. To świetny wybór. On dostrzeże potrzeby niezaspokojone, ale będzie też pilnował budżetu.

 

Minister Banaś jest znany z uszczelniania luki VAT-owskiej. Teraz na przedsiębiorców padnie blady strach, że kontroli będzie jeszcze więcej?

- To też pokazanie, że jest to człowiek wiedzący o tym, jak wygląda polityka. Silni i mocni muszą się bać ministra Banasia. Wobec tych, którzy działali w poczuciu bezkarności – korporacji, wielkich firm – działania były kierowane. Drobni i mali przedsiębiorcy będą oczekiwali większej elastyczności ministerstwa. To jest ta rezerwa poparcia społecznego, którą mamy.

 

Zmiana na stanowisku szefa Ministerstwa Finansów to zapowiedź kolejnych propozycji związanych z polityką społeczną?

- Nie sądzę. Teraz jest oczekiwanie znalezienia 3 miliardów dla niepełnosprawnych. Byłoby trudne znalezienie wielkich sum w tym roku. Mamy jeszcze zerowy PIT dla młodych i obniżenie stawki z 18 do 17% w pierwszym progu. Jeśli będą zmiany to tańsze. Prędzej ułatwienia, uproszczenie prawa i ściganie osób łamiących prawo.

 

To już przesądzone, że wybory parlamentarne będą w pierwszym możliwym terminie, czyli w pierwszej połowie października?

- To bardzo prawdopodobne. Ludzie na to czekają, oni chcą wyrazić poparcie dla PiS. Jest oczekiwanie, żeby mieć szybko za sobą rozstrzygnięcie, czy dać mandat na kolejne 4 lata osobom, do których mają zaufanie.

 

Przymiarki do listy krakowskiej pewnie już są?

- Tak. Mamy wielkie bogactwo potencjalnych kandydatów. To bardzo dobre. Widać po rekonstrukcji rządu, że mamy bardzo silne ławki rezerwowych. Jest w kim wybierać. Drużyna PiS będzie silna.

 

Kto będzie otwierał tę listę?

- Pewnie nie będzie zmian. Kibicuję Małgosi Wassermann. Pewnie będą podobne nazwiska jak 4 lata temu. Mam nadzieję, że na liście będzie też moje nazwisko.

 

Będą wakacje od polityki?

- Krótkie. Zawsze trzeba naładować akumulatory, ale już pewnie w połowie sierpnia będzie silna akcja spotkań z wyborcami i prezentacją naszego programu. Będziemy wszędzie – w dzielnicach, sołectwach. To nasza mocna strona. To jest doceniane przez wyborców.