1. Zapis rozmowy Jacka Bańki z dr Piotrem Markiewiczem z Uniwersytetu Ekonomicznego

Kilka dni temu w Krakowie zaczęła działać duża koreańska firma. Jak rozmawiałem z szefami krakowskiego oddziału tej firmy to oni podkreślali, że bardzo ważna dla nich jest ścisła współpraca z uczelniami. To tylko deklaracje, czy taka współpraca istnieje?

- Taka współpraca istnieje. Nie wiem czy z tą firmą, ale z innymi firmami tak. Niemniej jednak nie można mówić o systemowym podejściu, ale o współpracy dotyczącej konkretnych zagadnień. Wtedy kompetencje uniwersytetów są wykorzystywane.

Takie deklaracje, że ważny jest styk biznesu, nauki i samorządu słyszymy od naszych samorządowców. Co może dołożyć samorząd, biznes czy uczelnia?

- Żebyśmy mogli budować tę gospodarkę opartą na wiedzy, potrzebne są organizacje „inteligentne”. Do tego dochodzi takie sformułowanie jak organizacja „otwarta na innowacje”. Te zasoby są zarówno po stronie władz samorządowych, po stronie nauki, jak i po stronie biznesu. Idea współpracy ma polegać na tym, żeby umiejętnie wykorzystywać zasoby i je łączyć. Klucz jest w słowie „umiejętnie”. Czy potrafimy to robić dobrze? Taki cel został przyjęty w projekcie broker informacji, żeby wypracować narzędzia z podmiotami nauki i biznesu.

Możemy powiedzieć co to daje uniwersytetom?

- Ze strony Uniwersytetu Ekonomicznego polega to na tym, że w związku z funkcjonowaniem wielu katedr zajmujących się zarządzaniem, zgromadzone są pewne zasoby intelektualne, które są niezbędne do tego, żeby mieć do czynienia z transferem technologii. To jest związane z przenoszeniem na rynek innowacji, pomysłów i przemienianiem ich na atrakcyjne produkty, które znajdują nabywców.

Dzięki temu uniwersytet zyskuje na randze i tworzy miejsca pracy dla absolwentów?

- Nasi absolwenci i studenci widzą, że pracownicy mają kontakt z biznesem. To buduje pozytywny obraz u studentów. To ważne, żeby uniwersytet nie był oderwany od biznesu, ale z nim współgrał.

2. Zapis rozmowy Jacka Bańki z Pawłem Węgrzynem z Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej.


Wszyscy jesteśmy gotowi do tego, żeby aktywnie uczestniczyć w rozwoju i funkcjonowaniu miasta?




- Wszyscy korzystamy z usług miejskich. Mamy swoje opinie dotyczące komunikacji miejskiej, wydawania decyzji budowlanych itp. Te opinie są bezcenne. W uproszczeniu można powiedzieć, że partycypacja polega na tym, że zbiera się opinie i mierzy się jakie jest zadowolenie mieszkańców z jakości świadczonych usług. Ważniejszym tematem jest jakość życia. W Smart City za dobre rządy odpowiedzialni są wszyscy, nie tylko urząd i prezydent, także uczelnie i wielcy pracodawcy. Jakość życia to poziom życia w mieście i zadowolenie mieszkańców. Takie rzeczy dzisiaj da się mierzyć.


Jeśli magistrat pyta, czy chcemy mieć otwarte sklepy w niedziele i święta, to jest to już obywatelski aspekt Smart City czy zwykłe konsultacje?




- To konsultacje, jako część Smart City. Dobrym przykładem są budżety partycypacyjne, optymalizacja tras i rozkładów jazdy miejskiego transportu. Można zebrać takie informacje. Podkreślam wagę technologii ICT. Kiedyś nie dało się zebrać opinii mieszkańców dotyczących transportu miejskiego. Było to zbyt kosztowne. Teraz można liczyć, ile osób korzysta z tras, wozów i tak dalej. To także forma udziału mieszkańców. Kolejnym przykładem jest uchwalanie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Tutaj konsultacje są wymagane. Chodzi o planowanie rozwoju miasta tak, żeby on odpowiadał ambicji Krakowa a z drugiej trony nie wchodził w konflikt z interesami mieszkańców.


Jak pan ocenia zaawansowanie Krakowa w Smart City, biorąc pod uwagę aspekt obywatelski?




- Na tle Europy słabo. Jak się porówna z Amsterdamem, Wiedniem czy Barceloną, to słabo. Powinniśmy być na lepszym poziomie. Możemy jednak się pocieszyć, że jesteśmy liderami w Polsce.


Ten obywatelski aspekt miasta inteligentnego może istnieć dzięki aspektom związanymi z innowacyjnością i techniką?




- To nowoczesne technologie informatyczne i telekomunikacyjne. Dzięki nim jest lepsza łączność, co jest podstawą. Druga rzecz to wiedza mieszkańców i innowacyjność przedsiębiorców. Dalej kapitał społeczny, zdolność do współdziałania. Następnie korzystanie z zasobów naturalnych. To kluczowy aspekt Smart City. Trzeba tak korzystać, żeby zasoby wykorzystywać optymalnie. Następnie partycypacja i dążenie do zwiększenia jakości życia. To najważniejsze elementy. Idea Smart City radzi, żeby patrzeć na całość. Żeby wszystkie elementy rozwijały się równomiernie. Lubimy narzekać, że mogłoby być lepiej, ale pracujmy. Za 5-10 lat będą jakieś rezultaty, jeśli polityka będzie konsekwentna. Okrągły stół mieszkaniowy nie dał nic, ale już inicjatywa antysmogowa tak. Można, da się. To nie są same porażki. Stół edukacyjny dał tyle, że trzeba myśleć o kosztach edukacji. Dzieją się w Krakowie pozytywne rzeczy związane z budową inteligentnego miasta.


Co jest najważniejszą rzeczą do zrobienia w Krakowie, żeby miasto było Smart?




- Zaprośmy mieszkańców, wykorzystajmy uczelnie i firmy. Nie róbmy tego sami jako samorząd. Doprośmy innych, stwórzmy realny program. Każdy musi mieć tam swój interes. Parę przykładów już jest. To program smogowy, program „Kraków, Nowa Huta przyszłości”, współpraca z uczelniami, rozwiązywanie kilku problemów. To także filozofia, która powinna obowiązywać we wszystkich obszarach zarządzania miastem. Trzeba przebudować sposób działania jednostek związanych z zarządzaniem. Kraków powoli zaczyna wyglądać Smart, ale przed nami jeszcze długa droga.



3. Zapis rozmowy Jacka Bańki z Jackiem Krupą, członkiem zarządu województwa małopolskiego.


Małopolscy radni przekonują, że 25. listopada ta uchwała z zakazem palenia węglem i drewnem zostanie podjęta. Rzeczywiście tak wyglądał rozkład sił?



-
Trudno powiedzieć jak będzie. To budzi wiele emocji. Brakuje także merytorycznego podejścia. Mam nadzieję, że dyskusja pokaże, że zaproponowane przez zarząd województwa rozwiązanie jest korzystne, odważne i przyniesie efekty. Myślę, że to będzie przegotowane.


Pan ma co do samego projektu uchwały jakieś wątpliwości?




- Byłem od początku przekonany. Szukaliśmy rozwiązania pośredniego, bo wiemy jaka jest sytuacja. Dla części mieszkańców to trudna decyzja, bo powoduje dodatkowe koszty. Wiele także zależy od tego czy program osłonowy będzie faktycznie wspomagał ludzi. Nie chcemy powtórki z Londynu. Starajmy się tworzyć dobre praktyki, a nie złe.


Szef klubu PiS Grzegorz Biedroń mówił wczoraj, że warto teraz, nim sejmik przyjmie zakaz palenia i węglem i drewnem, jak najwięcej wymóc od samorządu krakowskiego, żeby pokazał jakie ma pomysły, ale i wdrażaniem poszczególnych etapów związanych z walką ze smogiem. Może warto skorzystać z tych ostatnich dni, żeby jak najwięcej deklaracji ze strony władz Krakowa uzyskać?




- To dziwna sytuacja. Władze wojewódzkie podejmują decyzję regulacyjne a i interes mieszkańców Krakowa ma dbać urząd Krakowa. Władze regionalne nie powinny naciskać gdzie gmina powinna wykazać się aktywnością. Zarówno prezydent, jak i Rada Miasta Krakowa bardzo naciskają, żeby wprowadzić całkowity zakaz palenia węglem i drewnem.


Nie boi się pan takiego scenariusza, że samorząd wojewódzki przyjmie zakaz, a później niewiele zrobią władze Krakowa?




- Zawsze jest ryzyko, ale sprawa jest bardzo ważna, jest w zasadzie poza polityką. Ona dotyczy naszego zdrowia. Uważam, że mieszkańcy i naciski społeczne zostaną utrzymane wobec Rady Miasta, żeby wywiązali się z obowiązków.


Które z branż tych wysokich technologi, tych innowacyjnych powinny być przede wszystkim dofinansowane, już po 2014, żebyśmy po 2020 jak najbardziej mogli z tego korzystać?




- To jest problem, który zaprząta uwagę środowisk naukowych i przedsiębiorców. Trzy lata temu był specjalny program, który miało określić wiodące branże dla rozwoju Małopolski. Są to cztery obszary: ,i przemysł chemiczny. Małopolska znalazła się w prestiżowym klubie 11 regionów w Europie. Zostaliśmy uznani jako region, w którym mamy już duże doświadczenia w zakresie wdrażania inteligentnej specjalizacji regionów w szczególności w zakresie rewitalizacji przestrzeni obszarów poprzemysłowych. Współpraca Małopolski i tych regionów powinna nam pomóc we wdrażaniu tego programu. Uczymy się tego wszyscy razem. Postawiono na to, żeby być konkurencyjnym. To się jednak realizuje przez pojedyncze cele.


Kiedy mówi pan o tych 4 gałęziach, jedną z nich jest gałąź chemiczna, to z jednej strony Azoty, z drugiej tego typu zakłady jak w Oświęcimiu.




- Trudno pominąć ten mocny obszar przemysłowy. To jest bardzo nowoczesny przemysł i daje Małopolsce duży wzrost PKB. W perspektywie budżetu 2014-2020 to główny cel: lokowanie pieniędzy tak, żeby pobudzać wzrost gospodarki. Lata 2007-2013 to lata kiedy lokowaliśmy, żeby mówiąc kolokwialnie” łatać dziury”. To się udało w dużej mierze, Małopolska się zmieniła. PO 2020 roku takich środków nie będzie, musimy zainwestować środki tak, żeby pracowały już na przyszłość.


A czy jakieś ułatwienie dla tych potencjalnych beneficjentów, którzy będą chcieli korzystać z tych pieniędzy europejskich, będą brane pod uwagę po 2014 roku?



-
Tak, tych pomysłów jest parę. Jest opracowana strategia innowacji Małopolski. Sprawą szczególnej wagi jest stworzenie więzi między nauką a biznesem. Mówimy o innowacjach, ale nie potrafimy wykorzystać naszego potencjału. Przedsiębiorcy kupują technologię gdzie indziej. Takie projekty jak bony innowacji, które będą wspomagały i zabezpieczały rozwój innowacji w następnych latach, to jeden z pomysłów.


Ten 2020 rok, kiedy wykorzystamy pieniądze z ostatniej transzy unijnej, jak będzie wyglądała Małopolska?




- Trzeba by się cofnąć do roku 2007. Takie pytania też padały. Widać, że Polska się zmieniła, ale po roku 2020 mniej będzie zmian wewnętrznych. Chcemy podnieść jakość życia przez wzrost dochodów mieszkańców. Projekty muszą być bardziej systemowe. Nie wystarczy pomalować budynek i dać ludziom nową instalację, ale trzeba to tak zaprojektować, żeby ludziom dać prace. Trzeba dać ludziom możliwość dobrego życia. Ludzie nie mogą być wykluczeni.


4. Zapis rozmowy Jacka Bańki z Krzysztofem Krzysztofiakiem, wiceprezesem Krakowskiego Parku Technologicznego.

Czy rzeczywiście jest tak, że między nowoczesnymi technologiami a grami komputerowymi można postawić znak równości?

- W pewnym sensie tak. Mówiąc o przemyśle gier wideo należy mówić o kilku poziomach. Postęp technologiczny ciągnie za sobą możliwości kreacji. Trzeba zapytać czy to tylko rozrywka czy już sztuka. Podczas naszych dwóch konferencji Digital Dragon stawiano to pytanie. Nie mówię już o tym, że budżety gier są dużo większe niż budżety filmowe. Chodzi o całe fabuły. Jeśli ktoś zna sztandarowy polski produkt,Wiedźmina, to wie jak to jest skomplikowana materia.

Wspomniał pan o Europejskim Festiwalu Gier. To może być przyszłość regionu?

- Patrząc na ostatnie 20 lat rozwoju Krakowa, dokonaliśmy ogromnego przesunięcia z przemysłu w stronę usług. Doszliśmy do specjalizacji. Kraków stoi outsourcingiem i branżą ICT. W branży ICT ważne miejsce zajmują gry wideo, ale nie tylko. Mówiąc o grach wideo, możemy mówić o przemyśle multimedialnym. Mamy studia, firmy. Jesteśmy widoczni na polskiej mapie produkcji gier wideo. Wokół Krakowskiego Parku Technologicznego zgromadziło się kilkanaście firm. Jesteśmy ważnym ośrodkiem produkcji gier wideo.

Skoro jest to najnowsza technologia, to ona jednocześnie jest opatrzona ryzykiem, które musi na siebie wziąć inwestor. Czy jest zainteresowanie inwestorów taką branżą?

- W tej chwili sprawdzają się dwojakiego rodzaju produkty. Dobrze rozwijają się produkty typu „3A”, czyli duże produkcje o wielomilionowych budżetach. Z drugiej strony mamy małych producentów na gry mobilne. One wymagają dobrych pomysłów. Wyprodukowanie ich nie wymaga wielu osób i kilkunastu miesięcy pracy.