Już za niespełna miesiąc rozpocznie się 72. edycja festiwalu w Wenecji, a na ekrany naszych kin wchodzi właśnie film uhonorowany laurem najwyższym – Złotym Lwem – podczas edycji ubiegłorocznej. „Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu” to ostatnia część surrealistycznej trylogii Roya Anderssona, której dwie części – „Pieśni z drugiego pietra” (2000) i „Do ciebie, człowieku” (2007) – mogliśmy oglądać przed kilku laty. Krytycy nazwali ją trylogią absurdu, sam reżyser – trylogią o byciu człowiekiem.
Roy Andersson rzadko robi filmy, do tej pory zrealizował ich zaledwie siedem, a ma już 72 lata. Jest bezkompromisowy w swej niezależności i kręci wtedy, kiedy zbierze odpowiednie fundusze, co pozwala mu być jednocześnie producentem swych filmów. Z tych powodów zajmuje się przede wszystkim reklamą. Dzięki tej działalności może uprawiać swe autorskie kino, a charakterystyczny, indywidualny charakter filmowego pisma wypracował sobie już od debiutanckiej „Historii miłosnej”, nakręconej przed 45 laty.
Tytuł najnowszego filmu szwedzkiego reżysera nawiązuje do słynnego obrazu niderlandzkiego malarza Pietera Bruegla „Myśliwi na śniegu”, przedstawiającego mężczyzn wśród stada psów powracających z polowania, a wszystko to w rozległym zimowym pejzażu. Ludzkie postaci obserwują z góry, siedzące na pozbawionych liści drzewach, ptaki. Reżyser też cierpliwym okiem kamery spogląda na swych bohaterów (może nie z góry, a z boku), na ich sprawy ważne i mniej ważne, błahostki i śmiesznostki, ale i zdarzenia pełne suspensu oraz dramatycznych spięć, a nade wszystko – mówiąc najogólniej – na szukanie sensu w absurdzie codziennego życia.
Film zbudowany jest z ciągu luźnych epizodów, a swoistymi przewodnikami pośród kilkunastoosobowej grupy Anderssenowych bohaterów staje się para wędrownych kramarzy, którzy – jak sami to określają – „robią w rozrywce i starają się nieść ludziom radochę”, sprzedając m.in. długaśne kły wampira czy maskę wujka Ząbka. Opowieść Anderssona utrzymana jest w pełnej surrealizmu i purnonsensu, słodko-gorzkiej poetyce, przepełnionej ciepłym spojrzeniem na homo sapiens (tak brzmi jeden z śródtytułów filmu).
Wywołana na świetlicową scenę dziewczynka recytuje wiersz. Nauczyła się go, bo sama go napisała. Wiersz jest krótki. Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o egzystencji. Nie miał kasy, więc po chwili odleciał… „Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu” – jeden z najdziwniejszych, a zarazem najciekawszych filmów, jakie pojawiły się na naszych ekranach w tym roku.
Jerzy Armata
PIĄTKOWA REKOMENDACJA FILMOWA
„Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu”
Reż. Roy Andersson
Prod. Szwecja/Norwegia/Niemcy/Francja 2015