„Ognie w polu”
Reż. Shin’ya Tsukamoto
Prod. Japonia 2014
55 lat później po książkę Shohei sięgnął Shin’ya Tsukamoto, reżyser znakomity, acz kontrowersyjny, często z powodu dużej dawki przemocy, zawartej w filmach jego autorstwa. Do tej pory głównie zajmował się dehumanizującym wpływem wielkich miast, w których widział największe zagrożenie dla jednostki. Teraz bohatera swej opowieści umieścił w filipińskiej dżungli. Trwa II wojna światowa. Rozbite oddziały japońskie cofają się przed wojskami amerykańskimi oraz filipińskimi partyzantami. Żołnierze są wycieńczeni, ranni, gnębi ich głód i choroby.
Oto szeregowiec Tamura, którego na dodatek zaatakowała gruźlica. Błąka się między zdezorientowanymi kompanami a szpitalem polowym, do którego nie chcą go przyjąć, wszak mają potrzebujących natychmiastowej pomocy ciężko rannych, a tu ktoś zawraca głowę atakami kaszlu. Jeden z przełożonych wydaje mu porażający – swym okrucieństwem i… niekonwencjonalnością – rozkaz: albo sobie sam poradzi ze swoją chorobą, albo popełni samobójstwo. Wtedy może się na coś przydać… W ekstremalnych warunkach pękają wszelkie ograniczenia moralne, człowiek człowiekowi staje się wilkiem. Zdarzają się przypadki kanibalizmu…
W „Ogniach w polu” nie widzimy drugiej strony konfliktu, czasem tylko japońskich żołnierzy dosięgają ich kule, granaty czy bomby. Obserwujemy jedynie pokonanych, ich stopniowy rozkład, psychiczny i fizyczny. Przypominają się „Okropieństwa wojny”, przerażające ryciny Francisca Goi.
„Mam wrażenie, że Ichikawę interesowały w tej powieści zupełnie inne rzeczy niż mnie. On w pierwszej kolejności starał się odmalować portret ciemnej strony ludzkiej natury. Jego film to studium charakterów, wewnętrznej walki i związanego z nią dramatu. Mnie z kolei bardziej interesowała relacja człowieka z przestrzenią, w której się znalazł, a zatem żołnierzy z filipińską dżunglą. Obrazując ten kontrast pomiędzy «brudnym» człowiekiem a dziewiczą naturą, chciałem się zastanowić, co sprawia, że człowiek decyduje się na takie brutalne zachowania, obcując z takim pięknem” – wyznaje Tsukamoto.
Jerzy Armata