Nie tylko w ostatnich dniach października, ale przez cały rok, pod cmentarzami kręcą się osobnicy oferujący wiązanki po atrakcyjnych cenach. Na pierwszy rzut oka widać, że to kwiaty "z drugiej ręki', czyli po prostu ukradzione z grobów. Nabywców jednak znajdują. Bo taniej.

Nie każdego stać na drogie i coraz droższe kwiaty, ale przecież każdy może sam, za grosze, zrobić wiązankę. Liczy się pamięć, nie bukiety za kilkaset złotych, czy rzędy zniczy po kilkadziesiąt złotych sztuka. Kupowanie kradzionych, czy często zabieranych z cudzych grobów, by położyć na "swoim" jest czymś niewyobrażalnym, szczególnie w kraju, w którym większość obywateli deklaruje się jako osoby wierzące i praktykujące. Najwyraźniej ta wiara jest traktowana wybiórczo. Wybiorę to, co mi wygodnie, a z reszty się wyspowiadam i nie ma sprawy. Wyjątkowo obrzydliwe podejście.

Na grobie mojej Mamy, niedaleko głównej alejki na Cmentarzu Rakowickim, kładę piękną wiązankę. Następnego dnia już jej nie ma. Przydała się komuś, może ktoś za pieniądze uzyskane z jej sprzedaży kupił sobie flaszkę. Na zdrowie! W jesieni sadzę cebulki hiacyntów i żonkili - kwiatów, które Mama tak lubiła. Wiosną obserwuję jak z ziemi wybijają się nieśmiało pierwsze listeczki, rosną, zawiązują się pączki, zaczynają rozkwitać. Będzie na Wielkanoc piękny ogródek. Niestety. Ktoś starannie wykopał wszystkie, zapewne wsadził do doniczek i sprzedał. Może pachniały na czyimś wielkanocnym stole. Smacznego!

Koleżanka dwa tygodnie temu położyła na grobie rodziców wiklinowy kosz, w którym zasadziła kompozycję z kwiatów i roślin. Zniknął. Czerwony Kapturek nosi w nim pewnie wiktuały. Położyła więc glinianą donicę pełną różnobarwnych wrzosów. Wyparowała. Jak domek Dorotki przeniosła się w inne miejsce. W czasach PRL znikały też znicze - teraz już chyba nie opłaca się ich kraść. Tegoroczne wiązanki spryskałam zieloną farbą. Zobaczę czy ktoś wściekły, że nie może ukraść i sprzedać, nie zniszczył ich.

Na europejskich cmentarzach obserwowałam z zazdrością kwiaty w pięknych wazonach. Stały sobie spokojnie na grobach, nie przylutowane, nie przybite, nie przywiązane łańcuchem, jak talerze w barze mlecznym w filmie Barei.

A tak "cmentarna" kradzież wygląda na nagraniu z monitoringu, zabezpieczonym przez Policję.

Niewiarygodna bezczelność - a złodziejka chyba z głodu nie umiera, nie może powiedzieć, że ukradła, bo na chleb dla dzieci nie miała. W dzisiejszych czasach pracy nie brakuje, widocznie więc potrzeba wielu pokoleń, by wyplenić tę mentalność z czasów komuny - lepiej ukraść, oszukać, pokombinować niż żyć uczciwie. Szkoda, że prawo chroni takich złodziejaszków i nie pozwala, żeby odpokutowali swoje winy pracami na rzecz społeczeństwa w odblaskowych kamizelkach z napisem "hiena cmentarna".