Ten nestor polskiej muzyki, nestor muzyki Krakowa, zaskakuje humorem i werwą; nic się nie zmienia, planuje, organizuje, działa. No może słowo nestor nie jest tu najlepsze… Ciekawość świata Jubilata, pomysły, plany, otwartość na nowości powoduje że przynależy ciągle do młodych. Rację miał Stanisław Skrowaczewski, który mówił, że dyrygenci to wieczni studenci.

Stanisław Gałoński pochodzi z Podola, z oddalonej 5 km od Trembowli wsi Ostrowczyk. W czasie wojny uczył się na tajnych kompletach łaciny, niemieckiego, francuskiego, bo choć jego rodzice do szkół nie uczęszczali, dbali o edukację dzieci. Pamiętam jak opowiadał mi, że pewnego dnia idąc na lekcje w Trembowli znalazł się na terenie likwidowanego getta żydowskiego, w samym środku strzelaniny. Szedł ulicą i mówił do siebie w duchu: „…nie uciekaj, bo zastrzelą!” Miał szczęście, bo wprawdzie gestapowiec zatrzymał go, wylegitymował, ale wypuścił.

Muzyka interesowała go zawsze. Pan Rogowski, wiejski muzykant dał mu kilka pierwszych lekcji gry na skrzypcach, a później już uczył się gry na organach. Mając raptem 11 lat zadebiutował w kościele grając do mszy. Wypadł podobno tak dobrze, że gratulowali jego ojcu.

Po wojnie dość szybko nadrabiał straty w edukacji. Najpierw była matura w gimnazjum w Grybowie, później po dwóch latach zakończona dyplomem średnia szkoła muzyczna w Krakowie i wreszcie studia na wydziale dyrygentury wówczas Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej u Bohdana Wodiczki. Potem praca w Filharmonii Krakowskiej, Operze Krakowskiej i wyjazd do Bydgoszczy, gdzie założył Capellę Bydgostiensis, zespół wykonujący muzykę dawną. Po 10 latach wrócił jednak do Krakowa, by przy Filharmonii Krakowskiej dzięki pomocy Jerzego Katlewicza ówczesnego szefa Krakowskich Filharmoników, założyć Capellę Cracoviensis. Początkowo jako część filharmonii po latach stała się samodzielną miejską instytucją kultury.

W tamtych czasach prowadzenie zespołu muzyki dawnej to nie była łatwa sprawa. Zwłaszcza w Krakowie. Stanisław Gałoński lata temu wspominał te początki: „W Akademii Muzycznej w Krakowie nie było ani jednego śpiewaka tenora nadającego się od razu do zespołu Madrygalistów; musiałem dokształcać śpiewaków, mających już w kieszeni dyplomy. Nie było ani jednego klawesynu w żadnej instytucji muzycznej (w Bydgoszczy były cztery). Gdyby nie pomoc wspaniałej Elżbiety Stefańskiej wiele koncertów Capelli nie mogłoby się odbyć. Dopiero później sprowadziłem dwa Ammery z NRD oraz dwa szpinety, a po dwudziestoletnich (!) staraniach klawesyn w częściach, złożony przez Zygmunta Kaczmarskiego. Nie było też ani jednego organu przenośnego, więc zmuszony byłem o takie się postarać (…) Była wówczas w Filharmonii jedna viola da gamba, ale grano na niej jak na wiolonczeli, bo nie było do niej strun. Dopiero po wystaraniu się w Ministerstwie Kultury o dewizy mogłem je kupić w firmie Weidler we Wiedniu. Nie było też innych instrumentów dawnych, czy nut, nie mówiąc już o sali koncertowej z prawdziwego zdarzenia, której nie ma do dziś.”

Capellę Cracoviensis budował przez lata. Zdobywał najlepszych muzyków i śpiewaków. Gromadził nuty, instrumenty. Udało się, stworzył jeden z najlepszych polskich zespołów, złożyły się na niego: orkiestra, chór mieszany Madrygalistów oraz chór męski Rorantystów. Pierwszy koncert  odbył się w 1970 roku, w czerwcu. Prowadząc zespół przez blisko 40 lat pracy dał tysiące koncertów i nagrał wiele płyt, a Capella zdobyła najwyższe nagrody, jak chociażby Diapason d'Or i Grand Prix du Disque del'Academie Charles Gros za nagranie utworów Dariusa Milhaud. Przez ten czas jedynie zagranicą Capella Cracoviensis wystąpiła na 686 koncertach w 312 miastach w 24 krajach, będąc doskonałą reklamą Krakowa.

Stanisław Gałoński wymyślił Festiwal „Muzyka w Starym Krakowie”, zorganizował i prowadzi go od blisko 45 lat. Festiwal nowatorski w swym założeniu, będący muzyczną podróżą po zabytkach Krakowa, stał się oknem na  świat. Bywali tu najwięksi, niektórzy wielokrotnie: Henryk Szeryng, Ida Haendel, Shlomo Mintz, Jordi Savall (którego Stanisław Gałoński odkrył i sprowadził do Polski), Krystian Zimerman, Krzysztof Penderecki, Emma Kirkby, Grigorij Sokołow, Rafael Puyana, Igor Kipnis, zespoły: Philharmonia Quartett, Melos Quartett, Academy of Ancient Music, Canadian Brass, Izraelska Orkiestra Kameralna, The Hilliard Ensemble, Chanticleer… dużo by jeszcze wymieniać. Przez wiele lat był także jedyną atrakcją muzyczną Krakowa w czasie wakacji, kiedy pozostałe instytucje były zamknięte.  

Warto wspomnieć też o Fundacji Capelli Cracoviensis, którą Stanisław Gałoński  założył blisko 30 lat temu. Jej zadaniem była i jest budowa sali koncertowej w Cichym Kąciku. Wiele lat temu powstał projekt, miasto przekazało fundacji ziemię, a na konto fundacji zaczęły spływać od melomanów pieniądze na budowę. Niestety Stanisławowi Gałońskiemu się nie udało. Stan na dziś: jest ziemia, jest projekt, ale nie ma pieniędzy. Trzeba jednak wierzyć, że miasto wesprze tę budowę, że miasto dopomoże. Bo bez przychylności prezydenta i władz krakowskich ta sala nie powstanie. A przydałaby się  bardzo miejskim zespołom.

Gdy mówimy o Stanisławie Gałońskim nie może zabraknąć muzyki. Warto posłuchać nagrań, by w pełni docenić jego działalność. Od wielu lat jest propagatorem muzyki Mikołaja Zieleńskiego, kompozytora żyjącego na przełomie XVI i XVII wieku. Zieleński był organistą i szefem kapeli prymasa Wojciecha Baranowskiego. I to właśnie prymas zainspirował kompozytora do stworzenia śpiewów wykonywanych w świątyniach w trakcie Ofiarowania i Komunii św. I właśnie te utwory popularyzował przez lata Stanisław Gałoński. Wykonał wiele koncertów, ale przede wszystkim z tą muzyką nagrał całą serię płyt. Płyty zostały uhonorowane  m.in. kilkukrotnie prestiżowymi nagrodami „Orphée D’Or” i polskimi „Fryderykami”. Niektóre z tych nagrań są dostępne w Internecie.

I właśnie pragnę polecić jedno z nich. Będzie to  Mikołaj Zieleński, Offertoria et communiones totius anni (1611), wykonawcy: legenda barokowego śpiewu Emma Kirkby (sopran), Andrzej Białko (organy), Capella Cracoviensis pod dyrekcją Stanisława Gałońskiego (Dux 0681 z roku 2008). Płyta nagrodzona Fryderykiem 2009 (link do nagrania poniżej).

Na koniec nie pozostaje mi nic innego jak złożyć Panu Dyrektorowi Stanisławowi Gałońskiemu najserdeczniejsze życzenia. W dzisiejszych czasach, te najbardziej banalne życzenia są najcenniejsze. Zatem zdrowia przede wszystkim!