Pozycja jest wielkim tomiszczem, które trochę waży. Składa się na nią 350 stron plus indeksy i streszczenie w języku angielskim. Została dobrze wydana, tak aby było z niej łatwo korzystać, i fachowcom, i laikom prawa, którzy zapewne będą tu szukali różnych podpowiedzi. Układ graficzny pozwala na szybkie dotarcie do materiału, który nas interesuje. Jedno jest pewne: tej książki nie da się przeczytać do poduszki. Wątpię też aby można ją było przeczytać w całości na raz, no chyba, że jest się prawnikiem, który ma gęsią skórkę czytając o paragrafach, orzecznictwie i interpretacjach prawnych. Ale jest to bardzo ciekawa książka, którą można odkrywać po kawałku, sięgając po taką tematykę, jaka nas w danej chwili interesuje, jaka jest nam w danej chwili potrzebna.

Autor we wstępie stwierdza, że jest to pozycja prawnicza. Niemniej trzeba dodać, że nie jest to poradnik prawniczy, lecz bardziej coś na kształt analizy relacji muzyki i prawa. Już podtytuł to zdradza: „Spór o istnienie i rozumienie dzieła muzycznego na styku prawa i muzyki”. Jednak poprzez wprowadzenie w rozdziałach tzw. podsumowań praktycznych, które graficznie bardzo się wyróżniają w tekście, książka staje się pozycją dla szerszego grona odbiorców i to pozycją, która pozwoli inaczej spojrzeć na prawo autorskie. A informacje w niej zawarte będą pomocne nie tylko prawnikom, ale także muzykom, wydawcom, dziennikarzom, organizatorom życia muzycznego czy też po prostu wszystkim, którzy są ciekawi świata.

Dawniej temat muzyka w prawie autorskim dotyczył głównie wydawców płyt, nut, organizatorów koncertów, muzyków czyli w skrócie przedstawicieli rynku muzycznego. Dziś w pewien sposób dotyczy nas wszystkich, bo poprzez rozwój technologii każdy z nas jest wydawcą. Korzystamy FB i YT, zamieszczamy filmiki z muzyką – no bo jak bez muzyki – i zaczynają się pytania i to poważne typu mogę, czy nie mogę skorzystać z danej muzyki, a jeżeli mogę to na jakich zasadach. Kiedy zaczniemy drążyć problem to okazuje się, że musimy zacząć od ustalenia definicji, w tym także tej podstawowej czyli: co jest dziełem muzycznym.

W książce poruszane jest wiele zagadnień, np. ile trzeba napisać muzyki aby prawo autorskie ją chroniło, albo co jest cytatem, inspiracją a co plagiatem. Plagiatowi zresztą, który jak wiadomo nie raz rozpętywał środowiskową burzę, autor poświęcił dość dużo miejsca. Ale znajdziemy też informacje o tzw. współtwórczości, czyli o utworach stworzonych przez zespół, i tłumaczenie pytań jakie się rodzą, np. kto ma prawa do takiego utworu, kto jest jego właścicielem. Bardzo interesujące są też rozdziały o parodii, pastiszu czy cytacie.

Ciekawe jest to, że muzyków czy organizatorów życia muzycznego w większości przeraża prawo, ale dla prawników muzyka jest też często dziedziną zupełnie tajemną, dlatego wiele rozwiązań prawnych nie przystaje do rzeczywistości. Nasza ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, która ostała uchwalona w 1994 roku, a potem nowelizowana, uważana na arenie międzynarodowej za bardzo dobre prawo, dotyczy prawa autorskiego w ogóle. A więc stworzona została, jako regulacja uniwersalna dla wielu dziedzin twórczości. Z jednej strony to plus, bo im bardziej prosty zapis tym lepszy, ale z drugiej to jednak kłopot, bo diabeł tkwi w szczegółach. Prawo autorskie w inny sposób dotyka  dzieła plastycznego, literackiego a inaczej muzycznego. Uniwersalizm ustawy spowodował, że prawnicy mają co robić, bo wiele zależy od ich interpretacji prawa. A w muzyce problemem dla prawników jest często materia muzyczna, bo prawnicy zazwyczaj nie potrafią sobie wyobrazić różnic pomiędzy utworem w kształcie oryginalnym, a jego np. instrumentacją, wariacją, twórczym opracowaniem itd.

Może właśnie dlatego tak cieszy książka wydana przez PWM „Muzyka w prawie autorskim” bo została napisana przez muzyka i prawnika. A nawet więcej: przez doktora nauk prawniczych UJ i doktora habilitowanego sztuki, który to tytuł uzyskał w krakowskiej AM. Grzegorz Mania, jest postacią bardzo ciekawą. To koncertujący pianista, nauczyciel muzyki i prawnik. A więc ktoś, kto praktycznie mierzy się z muzyką w prawie autorskim i to z dwóch stron: muzyka wykonawcy i prawnika.

Kanwą książki jest praca doktorska autora poświęconą muzyce w prawie autorskim, przygotowana pod kierunkiem prof. Janusza Barty. Jak autor przyznaje się w filmie PWM promującym pozycję, praca nad książką trwała długo. Były to co prawda tylko dwa lata pisania, ale poprzedzone długotrwałymi badaniami.

Jak wiadomo prawo autorskie jest kompromisem społecznym. Jego historia jest długa, sięga czasów wynalezienia druku. Warto pamiętać, że prawo autorskie powstało z myślą o literaturze i na początku nie uwzględniało muzyki. W co trudno nam dziś uwierzyć. I jeszcze jedno na co warto zwrócić uwagę: dawniej wydawnictwa żyły przede wszystkim z zysków z publikacji. A dziś to prawa autorskie odkupione od autorów i zarządzanie nimi stają się największym kapitałem wydawnictw.

Warto zainwestować w tę książkę aby dowiedzieć się więcej o muzyce w prawie autorskim. Mamy prawo do tej wiedzy!