Zapis rozmowy z doktorem Łukaszem Fiedeniem z Instytutu Geografii i Gospodarki Przestrzennej UJ.
Od dzisiaj obowiązują zmiany w strefie płatnego parkowania w Krakowie. Jeśli ktoś nie posiada karty mieszkańca, zapłaci dużo więcej - 9 zł za pierwszą godzinę, 10 zł za drugą i nawet 11 zł za trzecią. Czy to jest dobra decyzja władz miasta, że podnoszą ceny dla przyjezdnych, a dają ulgi dla samych mieszkańców?
To zależy od tego, jak zdefiniujemy sobie strefę płatnego parkowania i w jakim celu ona w ogóle została powołana. Strefy płatnego parkowania generalnie są takim narzędziem, które mogą pomagać w miastach, zazwyczaj w centrach miast, ale też mogą być prowadzone oczywiście w obszarach wiejskich, gdzie mamy problem z parkowaniem. Mogą pomagać w tym, żeby wszyscy, którzy potrzebują, mogli zaparkować w danym miejscu, czyli żeby samochody, które nie muszą stać w jakiejś strefie, tam nie stały.
W związku z tym wprowadza się opłaty, które zniechęcają do tego, żeby bardzo długo przetrzymywać samochód w danym miejscu, a jednocześnie udostępniać to miejsce innym. I teraz kluczowe pytanie jest takie, czy mamy problem z parkowaniem, czy nie mamy? Jeśli mamy, to wtedy warto jednak zweryfikować te opłaty, czy można by je było podnieść po to, żeby część miejsc parkingowych uwolnić, bo być może nie każdy musi faktycznie w danym miejscu stać, jeśli one są zbyt tanie.
Z jednej strony mamy Strefę Czystego Transportu. Z drugiej kierowcy spoza Krakowa muszą więcej płacić. Do tego cięcia kursów komunikacji miejskiej. Czy my tę politykę prowadzimy racjonalnie?
Ja bym zadał jeszcze pytanie, czy my mamy w Krakowie politykę transportową. Na poziomie dokumentów wszystko się zgadza. Natomiast jak zajrzymy do zapisów, a później do tego, co się realnie w mieście dzieje, to możemy dostrzegać trochę niespójności.
Z jednej strony chcielibyśmy ograniczać ruch samochodowy, co oznacza, że powinniśmy zwiększać wykorzystanie innych środków transportu albo w ogóle przemieszczanie się pieszo. Ale tak jak sam pan zauważył, ciężko w ostatnim czasie dostrzegać zwiększoną ofertę przewozową w krakowskiej komunikacji miejskiej. Z bólem serca muszę powiedzieć, że można zauważyć jednak ograniczanie oferty.
Nie powinniśmy mieć żadnych pretensji do Zarządu Transportu Publicznego, Musimy pamiętać, skąd się biorą pieniądze na funkcjonowanie systemu komunikacji miejskiej. 40% mniej więcej to są wpływy z biletów, z tego co my płacimy w automatach czy też w aplikacjach, ale 60% to są środki, które są przyznane przez Radę Miasta Krakowa. Jeśli tutaj nie będzie zwiększenia z jednej albo z drugiej strony, to nie będzie większej oferty.
Tylko to jest decyzja polityczna.
Oczywiście. Mówimy o polityce transportowej, więc często są to decyzje polityczne. Oczywiście można zwiększać opłaty. Tylko wtedy możemy się spotkać dokładnie z tym zdaniem, które pan redaktor chwilę wcześniej powiedział, że jednak oczekujemy czegoś więcej.
Kilkanaście miesięcy temu, oferta naprawdę była na wysokim poziomie, ale ostatnio obserwujemy spore cięcia. Mamy w wielu miejscach w Krakowie remonty. Można się na to nie zgadzać, można się denerwować z tego powodu, ale jeśli nie wyremontujemy, to później nie da się jeździć.
To jest jeden powód, ale nie wszystko jest z powodów remontowych zawieszane. Jeśli chcemy zwiększać ceny, to trzeba też zwiększyć ofertę. Wracając do odpowiedzi, jak funkcjonuje sieć transportu publicznego na różnych kierunkach.
To zależy od tego, gdzie ktoś mieszka. Jeśli ktoś będzie mieszkał w okolicy linii kolejowej, gdzie tych kursów jest sporo, tu można, chociażby wskazać kierunek północny w kierunku Miechowa, w kierunku południowy, w kierunku Skawiny, tutaj jest tych połączeń sporo. Pod warunkiem że to miejsce, do którego chcemy dojechać, jest blisko przystanku kolejowego.
Mamy obszary, które są obsługiwane przez system komunikacji miejskiej krakowskiej. Strefa druga, strefa trzecia, to są te relatywnie blisko Krakowa. Natomiast jak już popatrzymy dalej, no to bywa różnie.
Niestety oferta generalnie w Polsce, wszędzie w transporcie publicznym, poza miejskim, poza aglomeracyjnym, jest dosyć słaba. Dla tych mieszkańców, którzy mieszkają w tych miejscach, gdzie transport publiczny jest słaby, to nie ma innej alternatywy niż dojazd samochodem. I teraz wracamy do tego samego początku.
Czy celem polityki transportowej miasta powinno być tylko i wyłącznie ograniczenie ruchu samochodowego, czy jednak trochę inaczej należy na to patrzeć? Oczywiście samochód nie jest pożądany w przestrzeni miejskiej z tego powodu, że on generalnie przez około 2 godziny dziennie jeździ, a przez 22 stoi.
To dlaczego nie idziemy np. w kierunku budowy podziemnych parkingów czy parkingów na granicach miast? One mają powstawać, są zawsze plany, natomiast to nie jest konkretny plan budowy kilkunastu np. parkingów park&ride czy podziemnych parkingów w miastach.
Politykę transportową mamy całkiem niezłą. Chcemy budować parkingi, szczególnie te na obrzeżach. Strefy A bym się najmniej czepiał, bo my tam nie zmieścimy po prostu tylu samochodów, ilu kierowców chciałoby tam wjechać.
Nie możemy tak bardzo krytycznie patrzeć, że jest podwyżka ceny i ktoś bardzo mocno oberwie, tam faktycznie mamy duże problemy z miejscem na parkowanie. Oczywiście możemy dyskutować, czy to powinna być podwyżka takiej skali, czy nie, ale pamiętajmy, że jednak poprzednie opłaty się już przez ileś czasu utrzymują, a jednak mieliśmy sporą inflację, koszty wszystkiego wzrosły, więc też się nie oszukujmy, że podwyżek nie powinno być. Oczywiście, że powinny być. Pytanie, czy w takiej skali.
Zastanawiam się, jak to na przykład robią, w Estonii czy w Oslo. W Talinie rzeczywiście jest mocno ograniczony ruch samochodów, natomiast tam mamy darmowy transport publiczny i też programy, które wspierają autofree mobilność w centrum. Tam jest zupełnie inne podejście, bardziej na zasadzie zachęt, a nie podnoszenia, jak powiedział pan wcześniej, biletów za komunikację zbiorową czy za strefę płatnego parkowania.
Tak by było pięknie, gdyby same zachęty wystarczyły. W Krakowie sporo tych zachęt jest i wiele różnych elementów takiego zdroworozsądkowego, zrównoważonego podejścia do kształtowania systemu transportowego my naprawdę w Krakowie mamy. Elementów, bo ciężko to nazwać jakąś spójnością.
Jednak doświadczenia prowadzenia różnych polityk transportowych w Polsce, ale też jak popatrzymy na przestrzeganie samych kwestii kodeksu drogowego, jednak widzimy, że same zachęty nam nie wystarczają. My potrzebujemy i tej marchewki, bo bez tego nic nie będzie działało, ale jednak czasem nam jest potrzebny ten kij i myślę, że właśnie opłaty w strefie płatnego parkowania są trochę tym kijem.
To jeszcze króciutko na koniec w takim razie. Będzie łatwiej zaparkować teraz samochód w Krakowie według Pana po tych podwyżkach, czy nic się nie zmieni?
Myślę, że się trochę zmieni, ale nie oczekujmy radykalnych różnic. Chciałem jeszcze zwrócić uwagę na jeden element. To na pewno nie będzie tak, że dzisiaj wchodzą nam nowe stawki biletów i my dziś, jutro czy pojutrze zauważymy efekty.
W systemie transportowym na takie odczuwalne dla użytkownika efekty jednak musimy poczekać kilka miesięcy, pół roku, czasem rok. To nie działa tak z dnia na dzień, że zaraz ktoś wyjdzie i pojutrze będzie krytykował, bo nic się nie zmieniło. Nic się nie zmienia, wszystko trwa i za co tutaj można pochwalić to, co w ostatnim czasie widzimy różne elementy, jednak są wdrażane w okresie wakacyjnym.
Owszem, to może budzić pewne wątpliwości, bo nie wszyscy są w mieście, ktoś się może nie dowiedzieć, ale jednak mamy mniejszy ruch i duża część osób się o pewnych zmianach dowiaduje, do pewnych zmian przyzwyczaja i jednak łagodniej jest później we wrześniu czy w październiku, kiedy ruszają uczniowie do szkół, później ruszają studenci. Jest wtedy prościej po prostu.