Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PiS, Włodzimierzem Bernackim.
Rzeczpospolita informuje o planach utworzenia Ruchu 4 Czerwca, którego twarzą miałby być Donald Tusk. Jaka będzie odpowiedź Zjednoczonej Prawicy na powrót szefa Rady Europejskiej do polskiej polityki? Wszystko wskazuje na to, że to nastąpi.
- Gdybym chciał zażartować to powiedziałbym, że jesteśmy przerażeni, ale też rozbawieni. Zależy od słuchacza. Dla nas to nic nie oznacza. Dla nas nastał kolejny dzień. Podejmujemy pracę wokół kwestii najważniejszych na poziomie państwa i samorządów. W Tarnowie będziemy mówić o problemach związanych z infrastrukturą. To sprawa mostu, łącznika z A4. To nas interesuje. Czy Donald Tusk pojawi się w Polsce? Pewnie tak. Kończy się kadencja. Nikt rozsądny nie powierzy temu człowiekowi żadnej poważnej funkcji.
Nie jest tak, że jest spory potencjał społeczny, związany z zaangażowaniem w sprawy publiczne, którego dotąd nie potrafiły wykorzystać partie polityczne? Przypomnijmy zbiórki na ECS, ostatnią puszkę prezydenta Adamowicza, czy w Krakowie na rzecz Wisły Kraków. Może po ten potencjał sięgnie Ruch 4 Czerwca?
- Nie łączmy ze sobą tych materii. Jako kibic Wisły proszę o niełączenie tego poświęcenia historycznego.... Tradycja Wisły Kraków… Wczoraj kupowałem kartę kibica i karnet. Spotkałem pana, który ma 89 lat. On stał w kolejce. Ustąpiliśmy mu miejsca, pomogliśmy wypełnić formularze. To inna materia. Nie łączmy tego zaangażowania związanego z fanami i działaniem klubu sportowego z materią o charakterze politycznym. To dwa różne światy. Jak pan pyta o zagospodarowanie to niektórzy traktują politykę tylko w wymiarze marketingu politycznego i zmiany opakowania dla tych, którzy w polityce już się zużyli. Ja bym tego nie łączył. Te zbiórki mają charakter spontaniczny. Nie łączmy tego z materią polityczną.
Przy okazji Ruchu 4 Czerwca mowa jest głównie o samorządowcach z dużych miast, którzy w wyborach samorządowych nie dali szans kandydatom prawicy. To może być realna siła? Słyszymy znowu o inicjatywie samorządowców startujących do Senatu.
- Jako przedstawiciel PiS i poseł staram się wykonywać swoje obowiązki, staramy się realizować nasz program. Jaka będzie decyzja środowisk, które przegrały wybory? Niech próbują. Działamy w systemie demokratycznym. Decyzja jest po ich stornie.
Jak pan czyta sondaż Instytutu Badań Spraw Publicznych, który sonduje jak Polacy by zagłosowali w wyborach do Parlamentu Europejskiego? Wygrywa tam Koalicja Europejska, ale liczona z Nowoczesną i PSL. Potem jest Zjednoczona Prawica. Trzecią i ostatnią siłą jest Wiosna.
- Jestem zadziwiony tym, że taki sondaż… Jestem zdziwiony jako obserwator sceny politycznej. Jako politolog jestem zdziwiony, że taki sondaż jest realizowany. On odbiega od standardów. W obrębie tej koalicji jest ulokowany PSL, który tam się nie mieści. To dziwne pomieszanie materii. Jest to sondaż z pewną tezą wstępną. Trudno się dziwić, że ten wynik jest właśnie taki. Brak uczciwości ze strony badaczy przekłada się na niezbyt sensowny i właściwy wynik. Ja jestem zadziwiony jako politolog, ale jako polityk już nie. Te sondaże w ostatnim czasie dotyczące Wiosny i kolejnych koalicji spełniają rolę tego, co nazywamy prognozą samospełniającą się. O tym zjawisku wiele pisano kiedyś. Jakbyśmy dzisiaj ogłosili, że jakiś bank jest niewypłacalny i opublikowalibyśmy to, prognoza może się spełnić. Podobnie z sondażami. Na początku kadencji Nowoczesna nas wyprzedzała. Teraz widzimy jaki jest stan Nowoczesnej. To budowanie pozycji marketingowej na rynku. To jest celem niektórych sondaży i badań zlecanych przez instytucje, które nie są obojętne dla polityki.
Jaką rolę na scenie odegra Wiosna i AgroUnia? Minister Ardanowski mówi, że jak ktoś tworzy partię, nie powinien się z tym kryć. To słowa o AgroUnii.
- Słyszałem, że to było porozumienie buraczano-pszeniczne, teraz AgroUnia. To środowisko trudne do zdefiniowania. Powstało w momencie zaskakującym. Ten czas protestu dla rolników, kiedy oni mogliby podjąć działania, minął. Mieszkam na terenach, gdzie produkuje się warzywa. Sąsiedzi przygotowują rozsady, pracują i nie mają w głowie protestowania w takich momentach. Teraz jest moment ciężkiej pracy. Mamy z drugiej strony organizacje rolnicze. Sam uczestniczyłem w powstaniu jednej z nich. To ludzie, którzy rzeczywiście reprezentują rolników. Oni produkują. Nie pojawiają się tylko w przestrzeni publicznej jako ci, którzy blokują, ale nie mają pojęcia dlaczego.
Jest pan szefem komisji etyki. Nie będzie zaostrzenia kar dla posłów posługujących się wulgarnym i agresywnym językiem. Pan także nie chce karać surowiej takich posłów. Dlaczego? W odpowiedzi na programy poświęcone językowi nienawiści w szkołach, małopolska kurator mówi, żeby dzieci zostawić w spokoju, ale takie programy przygotować dla polityków. Dlaczego nie karać surowiej?
- Kiedy pani redaktor z Rzeczpospolitej mnie pytała, wygłosiłem długą mowę na ten temat. Po pierwsze komisja etyki jest komisją, która porusza się w ramach etyki normatywnej. Ona ma dwa działy – aksjologię i deontologię. Aksjologia to nauka o wartościach, deontologia to nauka o powinnościach. Czym innym jest to, co nazywamy etyką normatywną i przestrzeń komisji etyki, od przestrzeni właściwej dla komisji regulaminowej i prezydium sejmu. Dla komisji regulaminowej i prezydium jest właściwe stosowanie kar, także finansowych, wobec tych posłów, którzy zachowują się niewłaściwie. Dla komisji etyki przestrzenią jest zwracanie uwagi. Mamy trzy kategorie. Właściwe dla przestrzeni kodeksowej jest karanie. Są kary finansowe, wykluczenie z obrad. Tu byłem zwolennikiem zaostrzenia kar wobec posłów łamiących regulamin, zachowujących się haniebnie. Byłem sprawozdawcą propozycji zaostrzenia kar. Większość parlamentarna wyraziła sprzeciw. Proszę pomyśleć jaki jest sens, kiedy pani mówi do Jasia „przeproś”. Jaki jest sens takich przeprosin? To powinno wynikać z przekonania. Nie jak jestem zmuszony. Dwie kwestie - formalne i metodologiczne. Jest sfera etyki i sfera kodeksowa. Druga sprawa to kwestia związana z naszą kulturą.
Jak pan przyjmuje doniesienia Onetu o kontaktach byłego prezesa Srebrnej, obecnego szefa NFOŚ z SB? Kazimierz Kujda został zarejestrowany jako TW Ryszard i pisał donosy.
- Jestem szczęśliwy, że Onet i niektóre media, które uważały, że lustracja jest haniebna, mówią teraz, że ktoś współpracował z SB i stawia się taką osobę w sytuacji niekomfortowej. Niedługo minie 30 lat od momentu, kiedy ponoć komunizm upadł. Lustracji nie dokonano. Ciągle będą podobne sytuacje. Czekam na oficjalne stanowisko IPN w tej materii.