Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłem PiS, Włodzimierzem Bernackim.
Jak społeczność międzynarodowa może i powinna zareagować na wydarzenia, do których doszło wczoraj w Cieśninie Kerczeńskiej pomiędzy wojskami rosyjskimi i Ukrainą?
- Tu jest to wielkie rozdarcie między możliwościami, które są duże. Prawo międzynarodowe przewiduję całą paletę działań wobec Rosji. Z drugiej strony są te wszystkie zaniechania po stronie instytucji europejskich. Nie tylko Rady Europy, UE, ale też ONZ i wielu innych. Ciągle przypominam o formacie, który został powołany do funkcjonowania, który jest związany z Mińskiem. Są państwa, które zobowiązały się prowadzić rozmowy z Rosją, żeby przywrócić integralność terytorialną Ukrainy. Są możliwości i niemoc.
Ma być dzisiaj nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, słychać głosy potępienia, ale Rosja polityką faktów dokonanych robi z Ukrainą co chce.
- Tak. To taka klasyczna technika salami. To odkrawanie po plasterku terytorium takiego czy innego państwa i oswajania Europy z tym, że Rosja ma inne prawa niż pozostałe państwa. Dawno temu było zajęcie Abchazji, Osetii. Te tereny są poza terytorium Gruzji. Koledzy z Ukrainy za każdym razem na Radzie Europy przypominają, że w Donbasie są prowadzone działania militarne. Tylko poważne miny są z drugiej strony. Jako przedstawiciel Polski do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy jestem oburzony tym, że cały czas są rozmowy takie, żeby znów delegacja Dumy rosyjskiej mogła tam zasiąść. Rosja powiedziała, że nie będzie płaciła składek i politycy zachodni są bezradni. Jak działać bez tych pieniędzy? To klucz i odpowiedź na to pytanie, jaka będzie reakcja zachodu. Żadna. Ukraina została pozbawiona broni jądrowej, pozbawiona możliwości zagwarantowania sobie integralności terytorialnej.
I z perspektywy czasu widać jak wielki błąd popełniła?
- Tak. Oni zaufali Francji, USA i Wielkiej Brytanii. Tylko Stany Zjednoczone starają się blokować bezprawne działania Rosji. Pozostała część Europy… Po zabójstwie Skripala jedyna reakcja polegała na usunięciu kilkunastu dyplomatów. Poza tym życie toczy się dalej bez zmian.
Jak rozumiem, nie jest przypadkiem, że te wydarzenia odbywały się kiedy Europa była zajęta negocjacjami ws. Brexitu i kształtem porozumienia między UE i Wielką Brytanią?
- Trzeba przyznać, że Putin i Ławrow realizują dyplomację w sposób perfekcyjny. Każdy moment krytyczny dla Europy jest wykorzystywany przez działania Rosji. Nie ma zbieżności przypadkowej. To działanie precyzyjne.
Udało się wczoraj uzyskać jednomyślność wszystkich 27 krajów UE co do proponowanego kształtu umowy rozwodowej, czyli Brexitu. Co jeśli brytyjska Izba Gmin nie wyrazi zgody na taki kształt porozumienia?
- Donald Tusk i Angela Merkel wyraźnie powiedzieli, że wszyscy, którzy liczą na zmiękczenie stanowiska UE ws. Brexitu przez odrzucenie w Izbie Gmin tego porozumienia, będą rozczarowani. To jasny sygnał ze strony UE, że innego kształtu porozumienia nie będzie. Konsekwencje odrzucenia tego mogą być fatalne dla Wielkiej Brytanii.
Ten umowny „twardy Brexit” może być poważnym zagrożeniem dla praw Polaków żyjących w Wielkiej Brytanii?
- Kwestia nasza jest rozwiązana w sposób bardzo perfekcyjny. Gwarancje dla Polaków są nie tylko w porozumieniu brexitowym. Mamy odrębną umowę z Wielką Brytanią. Ona prawa Polaków tam gwarantuje. Jeśli chodzi o Polskę, te kwestie są zabezpieczone. Musimy mieć na uwadze to, że twardy Brexit uderza mocno w gospodarki państw Europy zachodniej. Te decyzje, które będą podejmowane w Izbie Gmin, będą uzależnione od relacji dwustronnych.
Wielu myśli przy okazji o Polexicie. Ciekawy sondaż publikuje Rzeczpospolita. Na pytanie jak Polacy by zagłosowali w referendum dotyczącym wyjścia Polski z Unii, 84% odpowiada, że byłoby za pozostaniem Polski w Unii. To powinno zamknąć dyskusję o Polexicie, czy ona wciąż będzie tematem politycznych kampanii?
- Tu są dwie kwestie. Pierwsza jest związana z naszym funkcjonowaniem w sensie gospodarczym, społecznym i kulturowym w UE. Tutaj wszyscy jesteśmy zwolennikiem pozostania w UE. Tej debaty nie ma. Druga kwestia to jest to, że my, jako politycy konserwatywni, dostrzegamy deformacje, które się pojawiły w wymiarze instytucjonalnym. Wystarczy sięgnąć do prac Roberta Michelsa. Wtedy zrozumiemy, że system biurokratyczny, który był powołany dla działania w wymiarze systemu demokratycznego, daleko wyalienował się z tego systemu. To żyje swoim życiem.
Fakt Brexitu tego nie zmienia?
- Część polityków na zachodzie i w Polsce nie rozumie, że następstwem tego jest Brexit. My jesteśmy wielkimi orędownikami pozostania w UE i dokonania reformy instytucjonalnej. To jest niezbędne.
Czyli Polska w Unii tak, ale Unia powinna trochę się zmienić?
- Tak. Nie trochę, ale powinna wrócić do korzeni. Miejmy świadomość, że w kontekście wyborów do Europarlamentu, opozycja zrobi wszystko, żeby atakować nas pod hasłem Polexitu. Działania są w Polsce i planowane są działania w ramach Rady Europy. Prezydent Macron też przez swoją większość w Zgromadzeniu Narodowym przygotowuje raport na temat praworządności w Polsce i innych krajach. Ta debata ma być w okresie poprzedzającym wybory do Europarlamentu. To niepokojące w kontekście wydarzeń w Paryżu i innych miastach Francji.
Nie obawia się pan, że bardziej niż o Polexicie, w domach Polacy będą debatować o cenach energii? Te wnioski, które największe koncerny wysłały do Urzędu Regulacji Energetyki, z propozycją podwyżki 30-procentowej od 2019 roku, muszą niepokoić.
- Wszystkich niepokoją. Mówimy o kontekście UE. To co jest związane z cenami energii, nie wypływa z polityki wolnego rynku, ale z pewnych ustaleń biurokratycznych na poziomie UE.
Mówi pan o kosztach emisji dwutlenku węgla?
- Oczywiście. To pomysły biurokratów europejskich, żeby nałożyć kaganiec na swobodny system energetyczny.
Nie zmienia to faktu, że mamy kłopot, jako kraj uzależniony od energii pochodzącej z węgla.
Oczywiście. My zwracamy uwagę, że jak mówimy o redukcji dwutlenku węgla, trzeba patrzeć nie na poziom, który osiągnęliśmy w latach 90., ale powinniśmy patrzeć jakiej redukcji dokonaliśmy w stosunku do momentu wyjścia z systemu komunistycznego. Wtedy się okaże, że redukcja na naszym terytorium jest nieporównywalnie wielka w stosunku do Europy zachodniej.
Program osłonowy Energia Plus sprawi, że większość Polaków nie odczuje kosztów podwyżki?
- Tak. Myślę, że ten program, który jest przygotowywany i będzie realizowany, zagwarantuje osobom mniej zamożnym rekompensatę na tyle dużą, że ci ludzie nie odczują tych zmian. To działanie, które wynika z presji zewnętrznej. Ponad 80% jest za pozostaniem w UE, ale koszty zawsze się będą pojawiać.