Zapis rozmowy Jacka Bańki z wiceministrem edukacji i nauki, Włodzimierzem Bernackim.
Za nami pierwsza rocznica pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę. Gdzie dziś znajduje się centrum geopolityczne Europy?
- Wszyscy mieli możliwość dostrzec to. Joe Biden odwiedził Kijów, ale główna debata i manifestacja solidarności odbywała się w Warszawie. To Polska jest miejscem centralnym Europy. Jakby się odwoływać do pojęć geopolitycznych, centrum jest Polska. Z punktu widzenia innych konceptów, trzeba powiedzieć, że wizyta Joe Bidena pokazała, że niepodległość Ukrainy i bezpieczeństwo Europy jest uzależnione wprost od USA. Tylko USA są w stanie – jako lider NATO – reagować na zmieniającą się sytuację. Warto dodać, że to paradoksalne, ale to USA i Wielka Brytania to główne podmioty, które finansowo i militarnie najmocniej wspierają Ukrainę. Za nimi jest Polska. Pozostałe kraje UE to smutek i powaga. Trzeba się zastanowić nad polityką naszych partnerów. To polityka sprzeciwu wobec polityki transatlantyckiej… Ostatnie publikacje w prasie w USA pokazują, że Francja i Niemcy nie są chętne do wspierania Ukrainy. Nie zależy im na pokonaniu Rosji.
Możemy sobie wyobrazić nowy, międzynarodowy porządek? Są kraje, które pośrednio wspierają Rosję – Chiny, Indie. Mówi się też o aneksji do UE nie tylko Ukrainy, ale też Mołdawii i Gruzji.
- Z jednej strony faktycznie jest problem taki, że mocarstwa wschodzące, jak Brazylia, Indie, RPA i Chiny, wspierają Rosję gospodarczo i moralnie. Dla nas to problem. Jak popatrzymy na kulę ziemską, te państwa wspierające Ukrainę to mniejszość demograficzna. To jednak potęga militarna i finansowa. Do tego kwestia państw, które dawno powinny być w przestrzeni NATO lub UE… To nie tylko kwestia Ukrainy, ale także Mołdawii. Oby Rosja nie podjęła brutalnych działań. Pamiętajmy też o zamrożonym konflikcie w Gruzji. Unia nie podjęła żądnych działań, jeśli chodzi o Bałkany zachodnie. Macedonia zmieniła nazwę państwa, a Unia kręci nosem i się zastanawia. Jak dalej europejscy biurokraci będą tak postępować, będzie jak z armią europejską. Tego projektu nie ma. Boję się, że tego rozszerzenia w UE też nie będzie.
Rok agresji to też moment na podsumowania. Kraków szacuje, że w szczytowym momencie w stolicy Małopolski przebywało nawet 270 tysięcy uchodźców. Dziś to około 120 tysięcy. W przedszkolach i szkołach uczy się około 8000 dzieci. Co się stanie, gdy przestanie obowiązywać specustawa, która daje obywatelom Ukrainy legalny pobyt do 23 sierpnia?
- Specustawa weszła w życie i ma obowiązywać przez 18 miesięcy. Ten czas wynikał z założenia, że dojdzie do znormalizowania sytuacji, wygranej Ukrainy nad Rosją. Ustawa była w tamtej sytuacji. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, także ta ustawa w mojej opinii powinna obowiązywać. Może to być czas na korektę pewnych rozwiązań. Jednak wydaje się, że jeśli nie ustaną warunki, dla których ustawa weszła w życie, będzie ona nadal obowiązywała. Bez znaczenia, jaka opcja polityczna będzie rządziła, wsparcie dla Ukrainy będzie stałe.
Według ministerstwa, w Polsce uczy się około 200 tysięcy młodych ludzi z Ukrainy. Pan zawsze mówił, że kwestia uczniów, studentów i pracowników naukowych z Ukrainy to delikatna sprawa...
- Tak. Wiele razy były rozmowy ministra Czarnka ze swoim odpowiednikiem z Ukrainy. My też rozmawiamy. Wiemy, że dla Ukrainy bogactwem zasadniczym są ludzie. Szczególnie wykształceni. To młode pokolenie, uczniowie, młodzież. Do tego też studenci, pracownicy naukowi. Deklarujemy to, że my pomagamy, wspieramy. Nie mamy ambicji negatywnych, żeby zawłaszczyć potencjał intelektualny Ukrainy. My wspieramy, pytamy stronę ukraińską, co możemy uczynić, jak wesprzeć. Jest to delikatna materia.
Jaki odsetek uczniów w Polsce uczy się zdalnie w szkołach ukraińskich?
- To liczba porównywalna z tą pierwszą. Szacujemy to na około 140-180 tysięcy. W sumie może być w Polsce nawet około 400 tysięcy dzieci. Druga kwota porównywalna to młodzi ludzie, którzy uczą się w systemie ukraińskim.
Jak pan ocenia historię dyrektorki z VIII LO, która została zawieszona przez prezydenta na wniosek kuratorium, bo nie podniosła oceny końcowej jednej z uczennic? Kuratorium twierdzi, że zawieszenie to efekt bałaganu w dokumentacji.
- Znam sprawę tylko z poziomu przekazu informacyjnego. Ministerstwo spełnia ważną funkcję. To instytucja odwoławcza. Jeśli doszło do takich rozstrzygnięć, przedstawiciel ministerstwa, pani kurator Nowak, miała podstawę do takich działań. Zgadzam się z tym, co zawsze pani Barbara Nowak podkreślała. Dobrem nadrzędnym jest dobro ucznia. W całej wrzawie, która się pojawiła, warto pamiętać, że dotyka to konkretnej uczennicy. Zachowajmy umiar. Wielka prośba do naszych mediów, żeby w debatach między instytucjami, zachować sprawę tej konkretnej osoby.
Trzy lata odsunięcia od zawodu to prawdziwa śmierć zawodowa.
- Ja byłem nauczycielem. Mam świadomość, jak wielka odpowiedzialność ciąży na tym zawodzie. Miałem dobrych i złych nauczycieli. Każdy może powiedzieć podobnie. Pamiętamy nauczycieli, którzy przez swoją fatalną aktywność doprowadzili do tego, że nasze losy nie biegły wymarzoną ścieżką. Zawód lekarza i nauczyciela ma wielką odpowiedzialność. Zła decyzja lekarza niesie skutki natychmiastowe, ale fatalne działania nauczyciela często niosą skutki odłożone w czasie. Są one równie fatalne.