Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

Spektakl inny niż wszystkie. "Wesele" wraca na deski Teatru im. Juliusza Słowackiego

Po 123 latach od prapremiery "Wesele" wraca na deski Teatru im. Juliusza Słowackiego. Będzie to spektakl inny niż wszystkie, o czym opowiadali Sylwii Paszkowskiej choreografka Kaya Kołodziejczyk oraz aktor Mateusz Bieryt. - Ruch dominuje, ruch weselny, taneczny. W pierwszym akcie naszego "Wesela" jest to ruch zapożyczony, rekonstruowany z tańców tradycyjnych z rejonu Bronowic, z rejonu krakowskiego. Tak naprawdę poza strukturami i pewnymi elementami, które są rozpoznawalne dla krakowiaka jako tańca, można też zobaczyć swego rodzaju zespolenie ciał w żywotności, w energii, jaką daje krakowiak, witalności, jaka jest za ruchem tanecznym - mówi choreografka Kaya Kołodziejczyk.

Wieś gminna niesie, że wasz spektakl będzie inny niż wszystkie. Ruch w tym spektaklu będzie mieć jeszcze większe znaczenie, niż zwykle miewa w "Weselu". Czy to jest prawda?

K.K: Jest to prawda. Ruch dominuje, ruch weselny, taneczny. W pierwszym akcie naszego "Wesela" jest to ruch zapożyczony, rekonstruowany z tańców tradycyjnych z rejonu Bronowic, z rejonu krakowskiego. Tak naprawdę poza strukturami i pewnymi elementami, które są rozpoznawalne dla krakowiaka jako tańca, można też zobaczyć swego rodzaju zespolenie ciał w żywotności, w energii, jaką daje krakowiak, witalności, jaka jest za ruchem tanecznym.

Co na to aktor, który musi to wykonać?

M.B: Który musi i chce nawet to wykonać. Mogę potwierdzić to w 100%, że przez ostatnie dwa miesiące wykonałem ilość hołubców, jakich w moim życiu nie wykonałem wcześniej. Też nie miałem do tego zbyt wielu okazji, ale nawet gdybym miał okazję wykonywać hołubce wcześniej, to na pewno te, które wykonałem przez ostatnie dwa miesiące, by te liczby przekroczyły. My zaczęliśmy od tego ruchu i jesteśmy na dzień przed premierą i nigdy się w nim nie zatrzymaliśmy. To znaczy, zmierzam do tego, że ten ruch jest też dla nas paliwem do wszystkiego, co dalej i do wszystkiego, co z niego wynika i do tego wszystkiego, co mamy do opowiedzenia zwłaszcza w tym pierwszym akcie. Zatem tak, ten ruch się jeszcze nie skończył i – co więcej – jutro na premierze też się nie zatrzyma, ponieważ po tym gramy tych kolejnych kilka jeśli nie kilkanaście przedstawień. Potem będzie to szło dalej, więc właściwie tak jak zaczęliśmy z Kają przygodę dwa miesiące temu tak zobaczymy, gdzie nas ona doprowadzi. Z wielkim entuzjazmem, potem zakwasem i absolutnym paliwem do przekazania tego wszystkiego, do opowiedzenia tego wszystkiego, co zapisał Wyspiański w tym arcydramacie.

W 2017 roku na scenie Narodowego Starego Teatru Jan klata wystawił swoje "Wesele". W 2018 roku w grudniu zniknął ten spektakl z afisza, ale potem powrócił. To było głośne wystawienie. W Krakowie odbiło się szerokim echem co najmniej tak głośnym jak wasze "Dziady". Czy nie boicie się porównań?

M.B: Zabierając się za inscenizację czy za wykonywanie, gdyby mieć taki strach to można by ewentualnie go po prostu nie robić, ponieważ jest to dramat, który był tyle razy dotykany, tyle razy okrzyczany na różne strony, że gdyby to miało w jakiś sposób determinować decyzję o tym czy robić, to wydaje mi się, że po prostu trzeba by zrezygnować. Jest to też tak rymujący się dramat każdego dnia inaczej i każdego dnia tak samo. Po prostu, że to jest niekończąca się historia jeśli chodzi o możliwości inscenizacji. Czy trafnych? To już nie nam oceniać. Zobaczymy, jak to będzie, ale gdyby miał nami dominować strach, to moglibyśmy po prostu go nie robić. Moglibyśmy nie przeżyć tego wszystkiego, co przeżyliśmy już przez te dwa miesiące w pędzie, w tańcu, pocie i rymie.

Jest coś, co łączy wasz spektakl z tym Jana Klaty.

M.B: Jest to postać Gospodarza, którego i w przedstawieniu Jana klaty i w przedstawieniu Mai Kleczewskiej w Teatrze Słowackiego zagra Juliusz Chrząstowski.

Jak tańczy Juliusz Chrząstowski?

K.K: Juliusz Chrząstowski tańczy rewelacyjnie. Jest Gospodarzem, czyli z jednej strony zarządza "Weselem", ale z drugiej strony nadaje rytm dynamicznym scenom, jest fenomenalny.

Czy spodziewacie się podobnie silnego rezonowania tego spektaklu jak w przypadku Dziadów?

M.B: Jesteśmy w takim momencie, w którym mnie jest trudno określić czego się spodziewać na dzień przed premierą, bo jesteśmy w takim intensywnym amoku tych weselnych zdarzeń, że nie mam pojęcia, co będzie znaczył ten spektakl, ale to nie jest też w wypadku tego przedstawienia tylko chyba kwestia momentu przed premierą.

(cała rozmowa do posłuchania)

Autor:
Sylwia Paszkowska

Wyślij opinię na temat artykułu

Najnowsze

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię