Zapis rozmów Jacka Bańki z posłanką KO, Weroniką Smarduch.

Ministerstwo rozwoju zaprezentowało założenia programu Mieszkanie na start. Dla kogo jest ta propozycja? Single będą się mogli ubiegać o kredyt w wysokości 200 tysięcy złotych.

- Tak. Są warunki w tym programie Mieszkanie na start. Są również warunki dochodowe. To zapewni dostęp najbardziej potrzebującym.

200 tysięcy w Krakowie to niewiele.

- To limit kredytu, który będzie niżej oprocentowany. To duża ulga na start, kiedy kredyt jest najwyższy. Osoba, która korzysta z kredytu, dopłaci sobie kredytem komercyjnym.

Czyli 200 tysięcy to suma objęta programem i do 200 tysięcy będą dopłaty do rat kredytu, powyżej to sprawa komercyjna? Program zakłada, że w dużych miastach te limity kredytowe mają być wyższe o 10%, bo mieszkania są droższe. Od momentu wejścia w życie bezpiecznego kredytu 2% ceny mieszkań w Krakowie wzrosły jednak o 24%.

- Niestety są plusy i minusy. Dostęp do kapitału dla młodych jest bardzo ważny. Chcemy kupić mieszkanie, zbudować dom. Niestety wpływa to na podaż i ceny. Trzeba się spotkać w połowie drogi. Trzeba poszerzyć odstęp do kapitału dla młodych. Będziemy też inwestować w pustostany, rewitalizację miejsc komunalnych. Jak będzie więcej mieszkań do kupna lub najmu, ceny może nie będą rosnąć.

Jako ekonomistka, program Mieszkanie na start nazwałaby pani tylko i wyłącznie narzędziem propopytowym?

- Nie nazwałabym tego tak. To ma umożliwić młodym ludziom zakup mieszkania. Jak ktoś ma dwójkę dzieci, wie jak to jest ważne, żeby mieć własne mieszkanie, żeby raty były stałe. Przy wzroście stóp procentowych były problemy. Trzeba zapewnić bezpieczeństwo mieszkaniowe młodym ludziom.

Jest inny problem – liberalne podejście do kryterium dochodowego. Dla rodziny 2+1 limit dochodowy będzie sięgał 23 tysięcy złotych. Jak ktoś zarabia 10 tysięcy i więcej, powinien być obejmowany taką pomocą?

- Po to są limity, żeby za bogate osoby nie korzystały z tego. Pamiętajmy, że utrzymanie trójki dzieci to wielkie wyzwanie. Często jeden rodzic rezygnuje z pracy. Przypadków, kiedy na 5-osobową rodzinę jest ponad 23 tysiące dochodu, będzie mało.

To na trzyosobową rodzinę 23 tysiące dochodu.

- Na jedno dziecko?

Tak. To nie jest...

- Dla jednej osoby jest 18 tysięcy. Limit dochodowy nie jest zbyt wysoki.

Program ma wejść w życie w drugiej połowie roku. Wcześniej mają być konsultacje. Jakie zmiany by pani już teraz sugerowała? To bardziej skomplikowany projekt niż Bezpieczny kredyt 2%.

- Tak. Pieniądze muszą trafiać do najbardziej potrzebujących i osób, które mają problem z dostępem do kapitału. Jak dwie osoby zarabiają powyżej 23 tysięcy, mają wyższą zdolność kredytową. Warunki są racjonalnie ustalone dla osób potrzebujących. Ta dyskusja będzie trwała. Porozmawiamy z grupą docelową, która będzie korzystała z tej oferty. Powinniśmy po roku prowadzenia programu popatrzeć wstecz, czy to było konieczne, czy limity dochodowe są właściwe. Ja bym pierwszy rok zrobiła w formie pilotażu.

Sporego zamieszania narobił apel ratowników medycznych z Zakopanego, którzy radzą ćwiczyć pierwszą pomoc, bo na terenie powiatu są tylko 3 karetki pogotowia. Co z tym apelem zrobią lokalni politycy z rządzącej koalicji?

- Na pewno przyglądniemy się. Problem w trakcie ferii zawsze zostanie. Nieważne, ile karetek by było w Zakopanem, Nowym Targu, korki są tak wielkie, że trudno jest dojechać pogotowiu na czas. Apel, żeby mieszkańcy się szkolili… W szkołach powinny być kursy dla dzieci. To ważne. Trzeba się przygotowywać na przyjazd turystów. My się przyglądniemy tematowi. Trzy karetki to bardzo mało. Trzeba znaleźć wspólne rozwiązanie. Nie tylko turyści, ale też mieszkańcy muszą być zaopiekowani w wysokim sezonie.

W jaki sposób? Zwiększając liczbę karetek? Oddziałów ratowniczych?

- Można zwiększyć o jedną, dwie. Kadry i tak więcej nie ma. Problemem jest to, o czym wiele razy mówiliśmy. To komunikacja w sezonie wysokim. Pół roku stoimy w korkach. To się przekłada na bezpieczeństwo. Kolej ruszyła, trzeba to wykorzystać. Do tego trzeba stworzyć transport publiczny, który obsłuży cały obszar funkcjonalny, nie tylko powiat tatrzański i nowotarski. Na te tematy będziemy rozmawiać. Odkorkowanie Podhala to mus. Dwupasmówka powstanie do Nowego Targu, ale do Zakopanego nie powstanie bardzo długo, o ile w ogóle. Trzeba znaleźć rozwiązanie, które nam zapewni sprawny transport Zakopane-Nowy Targ. Trzeba to oprzeć na kolei i transporcie publicznym. To wielkie wyzwania. Życie mieszkańców stoi w miejscu w sezonie wysokim. To zagrożenie dla bezpieczeństwa mieszkańców i turystów. Dobry jest ten apel. Dyskusja się zacznie. Trzeba usprawnić komunikacyjnie nasz teren.

Ministerstwo sportu i turystyki odrzuciło wniosek TPN ws. dofinansowania stacji narciarskiej na Nosalu. To koniec marzeń o rozbudowie infrastruktury narciarskiej w Zakopanem?

- Myślę, że nie. Ze względów formalnych to odrzucono. Trzeba uzupełnić konsultacje społeczne i z ekologami. Tego zabrakło. W mieście nie ma praktycznie żadnego wyciągu narciarskiego. Rozmowa o Nosalu jest bardzo ważna. On kiedyś tam był. Będzie to najmniej inwazyjna inwestycja. Ważna rzecz, o której w Warszawie i Krakowie nie wiedzą. Inwestycje w stacje narciarskie zatrzymały się na Podhalu. Wymagania ekologów i wszystkich instytucji chroniących środowisko są tak duże, że inwestycje narciarskie u nas nie mogą powstać. Praktycznie wszędzie jest otulina parku narodowego. Kompromis musi być ze strony przedsiębiorców, ale też musi być kompromis ze strony instytucji chroniących środowisko i ekologów. Trzeba się spotkać pośrodku i znaleźć kompromis między dobrem człowieka, lokalnych mieszkańców, którzy chcą korzystać z ojcowizny i między dobrem zwierząt. To kolejna rzecz zaniedbana przez lata. Musimy to rozwiązać. Jest zespół, który mówi o zrównoważonym rozwoju turystyki w górach. W lutym będzie pierwsze spotkanie na Podhalu. Parlamentarzyści zobaczą, jak tu jest w czasie ferii. Trzeba zacząć rozmowę o transporcie publicznym ze wszystkimi samorządami i rozmowę o tym, w jaki sposób znaleźć kompromis między ekologami i lokalnymi przedsiębiorcami.