No cóż, klasyka w nowoczesnym wydaniu. Ktoś wziął twarz znanego polityka, dorzucił szokujący nagłówek i odpalił kampanię reklamową na Facebooku, która wygląda jak artykuł z dużego portalu. Tyle, że zamiast informacji był tam link do podejrzanej strony, która mogła wyłudzać dane albo pieniądze. To już nie jest tylko problem polityczny, to po prostu oszustwo ubrane w newsowy garnitur.
Wyobraźmy sobie, scrollujemy Facebooka, kawa, śniadanie, a tu taka bomba. Klikasz z ciekawości i już jesteś na stronie, która wygląda znajomo, ale to tylko dobrze zrobiona podróbka. Czasem wystarczy jedno kliknięcie, żeby oddać swoje dane albo zainstalować złośliwe oprogramowanie. NASK monitoruje takie rzeczy od Facebooka po TikToka, od Telegrama po Wykop, no i reagują.
Ale uwaga, tylko 49% zgłoszeń kończy się skuteczną reakcją platform. Reszta albo brak odpowiedzi, albo sprawa się ciągnie i właśnie tu jest pies pogrzebany. My możemy zgłaszać, ostrzegać, ale decyzję o zdjęciu takiej treści podejmuje meta czy inna platforma.
A że robi to powoli, to wszyscy wiemy. I jeszcze jedno, tego typu kampanie to nie pierwszyzna. Wcześniej był Mentzen, był Brzoska, był też Cejrowski.
Różni ludzie, różne poglądy, ale mechanizm zawsze ten sam. Wizerunek, szok, klik i oszustwo. Dlatego dziś podstawową kompetencją cyfrową jest po prostu zdrowy rozsądek.