Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PSL, liderką nowosądeckiej listy Trzeciej Drogi, Urszulą Nowogórską:

Nawet w ostatnim tygodniu sondaże nie dają Trzeciej Drodze gwarancji przekroczenia 8% progu wyborczego. Jak sypiają politycy PSL?

- Ja sypiam bardzo dobrze. Sondaże pokazują 11,4%, 12,1%. Zależy, kto robi badania.

To te ostatnie sondaże. Początek tygodnia, jeszcze przed telewizyjną debatą, nie był taki dobry w badaniach. Debata przyniosła efekt?

- Na pewno pokazaliśmy zalety naszego programu, pokazaliśmy je merytorycznie. Nie było kłótni. To wartość dodana. Zachęcamy do zgody. Chcemy skończyć wojnę polsko-polską, żeby ludzie mogli normalnie ze sobą rozmawiać mimo różnic. Tego zaczyna nam brakować.

Wczoraj szef PSL mówił między innymi o gwarantowanej cenie dla rolnika, która nie mogłaby być niższa niż koszty produkcji. Jaki procent w cenie produktu w sklepie powinien stanowić zysk rolnika? To poniżej 20% dziś.

- Myślę, że jakby to było 25-30%, będzie w porządku. Rolnikom należy też zagwarantować interwencyjny skup towarów i zablokować niekontrolowany napływ towarów zza naszej wschodniej granicy. W razie gradu, wichur, powodzi, musi być fundusz na uzyskiwanie szybkich odszkodowań. Teraz trwa to długo. To trzy podstawowe rzeczy, o których należy mówić.

Mówi pani o zablokowaniu niekontrolowanego napływu produktów rolnych ze wschodu. O systemie kaucyjnym PSL mówi od początku tego kryzysu. Chodzi o to, żeby systemem kaucyjnym objąć nie tylko zboże, ale też inne produkty. Owoce miękkie?

- Oczywiście. Mieszkam na terenie gminy Łukowica. Wokół mnie są sady. Nie może być tak, że jabłka są na drzewach, bo rolnicy się zastanawiają, czy je zrywać, bo nie wiedzą, co z nimi zrobić i za jaką cenę. Chodzi o jabłka, maliny, czarną porzeczkę i wiele innych płodów, które rolnicy produkują dobrze i zdrowo. Kontrolowany napływ tego, co do nas przyjeżdżało, nie był skuteczny. Od początku proponowaliśmy system kaucyjny. Nikt nas nie słuchał. Mieliśmy rację.

Ale mówi pani o niekontrolowanym napływie także owoców miękkich, czy tylko zboża?

- Mówię o owocach miękkich, warzywach, roślinach siewnych. Wszystko do nas jechało. Nie znaliśmy jakości produkcji. Szczytem było nazwanie zboża zbożem technicznym. Nie ma czegoś takiego. To oszustwo w biały dzień.

Hasło wyzwolenia się z dyktatu dyskontów i hipermarketów brzmi dobrze, ale co oznacza w rzeczywistości?

- Ja od dawna przyglądam się polityce bieżącej. 8 lat temu PiS mówił o podatku od dużych marketów. Do dziś nie doczekałam się tego. Przyglądam się dalej.

Lokalna półka? Jak pani przyjmuje ten jeden z konkretów PiS?

- Bardzo dobrze. Od dawna mówiłam, że lokalna półka to szansa da rolników, żeby sprzedawać w sklepach. Mleko, owoce, przetwory mleczne. Wszystko można kupić w dobrych cenach. Jakby to można było zrobić w sklepach... Popieram to.

W rzeczywistości skracanie łańcuchów dostaw produktów rolnych, na czym by miało polegać?

- Między innymi na tym, że jak dany producent rolny produkuje swoje towary, powinien podpisywać umowy z lokalnymi dyskontami. Powinien być obowiązek obecności towaru od rolnika w jakimś procencie w półkach sklepowych. Najlepszy byłby skup przez Polski Holding Spożywczy. Wtedy wszystko by było kupione za dobrą cenę i rozprowadzone. To by było idealne rozwiązanie.

Szef PSL przekonuje, że potrzebna jest regionalizacja programu rozwoju obszarów wiejskich, bo regiony mają rożne potrzeby. Jakie potrzeby są w Małopolsce?

- Cieszę się, że prezes PSL mówi też moim głosem. Od dawna mówię o regionalnych programach operacyjnych. Województwa są inne. W Małopolsce jest turystyka, naturalna produkcja. W tym kierunku trzeba iść. Musi być oferta dla tych, którzy tu chcą przyjeżdżać, żeby rolnicy i drobne działalności tu zarabiały.

Turystyka to potęga w Małopolsce. Pokazuje to odbudowa tego segmentu po pandemii.

- Oczywiście. Do tego drobna działalność gospodarcza. Jestem przerażona jak idę sądeckim i limanowskim rynkiem. Lokale są do wynajęcia. Ludzie zamykają małe działalności. Zabija się lokalną tożsamość. Tak być nie powinno.

Jeszcze szkolnictwo wyższe. Jak środowiska akademickie przyjęły postulat Trzeciej Drogi – akademiki za złotówkę?

- Bardzo dobrze. U pana w programie mówiłam, że to dobra oferta dla młodych ludzi z niezamożnych domów. Dobre uczelnie oznaczają często przemieszczenie się od domu. Wynajem kosztuje niemało. 1500-2000 zł. Nie każdego na to stać. Akademik za złotówkę to atrakcyjna oferta dla zdolnych i młodych ludzi, którzy chcą się uczyć i rozwijać.

Studenci dobrze przyjmą taką ofertę. A uczelnie?

- Środowiska akademickie podejdą do tego dobrze. Jest wielka konkurencja między uczelniami. Jest wiele małych uczelni, filii. Jakby można było skoncentrować część studentów, którzy chcą wyjechać w świat, byłaby to dla nich oferta. Powinna być też oferta dofinansowania uczelni wyższych, która wypełni te różnicę między uzyskiwaniem dochodów z opłat internatowych do różnicy, której w danym momencie by nie mieli. To należy uregulować. Oferta jest akceptowana przez jedną i drugą stronę.