Zacznijmy od rozpadu Trzeciej Drogi. Czy wie pani może, kto pośpieszył się tydzień temu z PSL-u z przeciekiem do Wyborczej o tym, że zrywają państwo z Hołownią? Podobno miało to być eleganckie, kulturalne rozstanie, a wyszło tak, że Polska 2050 o tym, że dostała kosza, to się to z gazety dowiedziała.
- Nie wiem, kto z członków Rady Naczelnej przekazał tę informację. Trudno powiedzieć. Nie wiemy, czy to wyszło z naszego środowiska nawet. Informacja poszła jednak w media i się rozeszło.
Czy teraz już bez Hołowni zamierzają państwo budować poparcie dla swojej partii na ostrym zwrocie w prawo? Przyzna pani, że sprzeciw PSL-u wobec tej prostszej ścieżki rozwodów i to dla małżeństw bez dzieci i takich, które zgadzają się, że chcą się rozejść, to jest posunięcie ultrakonserwatywne?
- Generalnie PSL ma mocno ugruntowany fundament wartości. Wiele razy w kwestiach aborcji i związków partnerskich o tym mówiliśmy. Nie ukrywamy tego. To nasze korzenie, to fundament PSL. My takim światopoglądem się przedstawiamy. Nie jest tak, że dla potrzeb medialnych wykonujemy takie ruchy. Tacy jesteśmy. Nie robimy tego pod wybory. Komunikujemy to w różnych prawach. Nie udajemy nikogo innego.
Nie wiem, jaka jest kontrowersja w tym, że łatwiej będzie uzyskać rozwód parom, które tego chcą i nie mają dzieci. Zarówno Ministerstwo Obrony Narodowej, jak i Ministerstwo Rolnictwa zwracają uwagę na to, że to może negatywnie wpłynąć na demografię kraju. No tylko, że już teraz prawie 30% dzieci w Polsce rodzi się w związkach pozamałżeńskich. Poza tym, jak pokazuje przykład premiera Kosiniak-Kamysza, rozwód może wpłynąć na zwiększenie dzietności, no bo w pierwszym jego małżeństwie dzieci nie było, a w drugim już jest trójka.
- Trzeba w życiu podejmować dojrzałe decyzje. Decyzja o zawarciu związku małżeńskiego to decyzja świadoma. Powinna być przemyślana. Nie może być tak, że rozwody będą masowe. Musimy zapanować nad pewnymi wartościami formalno-moralnymi. Pewnych rzeczy nie możemy zmieniać. Jak dwoje ludzi decyduje się na małżeństwo, mam nadzieję, że nie jest to chwilowe zauroczenie, tylko jest to świadoma decyzja, związana również z tym, że w takich związkach będą pojawiać się wcześniej czy później dzieci. Nie może być tak, że dwoje ludzi zawiera małżeństwo, żyją ze sobą pół roku i się rozchodzą. Jak w takim kierunku pójdziemy, będzie to niepokojące. Może to wpłynąć na nasze tradycje narodowe. Decyzje muszą być świadome.
Zauważyłem dwie nieścisłości w pani wypowiedzi. Po pierwsze, takie małżeństwo półroczne to by nie mogło według tych nowych przepisów się rozejść, bo to minimum rok. Po drugie, bezdzietne tylko małżeństwa mogłyby tak próbować. Poza tym rozwody jednak nie są zakazane.
- To formuła, którą użyłam, żeby zobrazować ten proces. Nie mówię o tych propozycjach. Nie może to być po prostu chwilowe zauroczenie. Mamy pewne tradycje. Każdy chce większej dzietności, ale to nie może być proces fabryczny.
Przedwczoraj rozmawiałem z doktorem, sędzią sądu okręgowego w Krakowie, Maciejem Ferkiem. On jest gorącym zwolennikiem przesunięcia tych najprostszych spraw do Urzędu. On twierdzi, że jak ktoś się chce rozwieźć, to czy to będzie w sądzie przez rok, czy dwa, czy w Urzędzie Stanu Cywilnego przez miesiąc, to on się i tak rozwiedzie. To by pozwoliło udrożnić przepływ spraw w sądach w całej Polsce. Po prostu sprawiłoby, że te trudne rozwody, które muszą się odbywać w sądzie, nie trwałyby pięć czy dziesięć lat, tylko rok, albo dwa, albo trzy.
- Z jednej strony sędzia ma rację. Nieskomplikowane rozwody mogą się odbywać szybciej. Sądy by były mniej obciążone. To racja. Jednak mówię o drugiej stronie. Nie może to być proces powszechny na wyciągnięcie ręki. Ludzie pewne decyzje muszą podejmować świadomie.
Do końca tej kadencji o jakichkolwiek projektach w sprawie związków partnerskich albo aborcji w takim razie mowy być nie może. Czy źle rozumiem?
- My, jako PSL, mamy przygotowany projekt ustawy o statusie osoby najbliższej. Mówiliśmy o tym już rok temu, gdy głośno było o zobowiązaniach wyborczych niektórych ugrupowań. PSL ma inne wyobrażenie jednak. Jeśli powstanie taka ustawa i ten projekt zawrze takie zapisy, muszą tam być uregulowane działania ułatwiające życie Polakom. To dostępność, dziedziczenie, rozliczenia, sprawy majątkowe. To musi być uregulowane. Nie chcemy wchodzić w kwestie światopoglądowe. Rozumiemy potrzeby. Ludzie nam to też sugerują. My to widzimy. Wyjściem naprzeciw jest nasz projekt, który nazywa się ustawa o statusie osoby najbliższej. Były rozmowy, które zmierzały, żeby przez proces legislacyjny to przeszło. Jest nadzieja, że prezydent to podpisze, żeby ułatwić życie Polakom, ale nie, żeby legalizować związki jednopłciowe i łamać kręgosłupy.
Jeśli o łamanie kręgosłupów, to nikt nikomu takich związków by nie nakazywał zawierać. Zostawmy...
- My proponujemy rozwiązania, które ułatwią życie: dziedziczenie, informacja, rozliczanie. Chcemy, żeby to było.
O Ministerstwo Rolnictwa chciałbym teraz zapytać. Były już wiceminister Michał Kołodziejczak mówił w ubiegłym tygodniu, że w ministerstwie „wielu osobom często zależy na obsadzaniu różnych stanowisk, których w instytucjach rolnych w Polsce są tysiące”. Były minister prawie wprost zarzucił swojemu szefowi z PSL-u nepotyzm.
- Ja do tego, co mówi były wiceminister, mam wielki dystans. Nie wierzę we wszystko. Wiele informacji i jego opinii wynika z antagonizmów międzyludzkich. Czesław Siekierski ma wielką wiedzę, to człowiek doświadczony, wyważony, który walczy o interes rolników. On blokował umowę Mercosur, czego dalszym krokiem była decyzja rządu, że to tego nie przystępujemy. To, co minister Kołodziejczak mówi, to jest jego sprawa. Jest zasada, że we własne gniazdo się nie robi. Jeżeli on to robi, to może to robi dla poklasku, dla zdobycia nowego elektoratu, albo dla umocnienia swojej pozycji. Ja z dystansem do tego podchodzę.
Wróćmy do protestów wyborczych i ponownego liczenia głosów. Minister Bodnar zapowiedział wczoraj o oględziny kart z kilkuset, może tysiąca komisji. Co jeśli w tych komisjach wyszłyby poważne nieprawidłowości, duże różnice w liczbie głosów, a Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego i tak zatwierdziłaby wybór Karola Nawrockiego?
- Powiedzmy słuchaczom jedno. Przy każdych wyborach zawsze są protesty zgłaszane. Każdy protest od obywateli powinien być wyjaśniony i zbadany. Przed wylotem na szczyt NATO prezes Kosiniak-Kamysz powiedział, że na razie nie ma podstawy do ponownego przeliczania głosów.
Ja nie mówię o przeliczeniu głosów we wszystkich komisjach, ale gdyby w tym tysiącu komisji różnica zmniejszyła się radykalnie, co wtedy? Hipotetycznie oczywiście.
- Jak to będą ilości głosów, które nie wpłyną na wynik wyborczy, powinno to być przebadane i trzeba wyciągnąć wnioski, żeby to się nie powtórzyło.
A jeśli by mogły mieć wpływ na proces wyborczy?
- Nie sądzę.
Na koniec zapytam o kosmos. Lotu Mirosława Hermaszewskiego pani nie może pamiętać, no bo się odbył przed pani narodzeniem jeszcze, ale teraz odliczamy minuty do lotu Sławosza Uznańskiego. Trzyma pani kciuki?
- Oczywiście, że tak. Liczę na to, że misja się powiedzie i będzie skuteczny start i pobyt astronautów w kosmosie. Pan Sławosz jest mężem posłanki PO, naszej koleżanki.
Ona jest na miejscu?
- Tak. Widziałam zdjęcia rano, jak machała mężowi. Trzymam za nią kciuki. To wielkie emocje. To też działania, które wpłyną na pozycję Polski i przyniosą profity przez wiele lat.