Afrykańskie serce w Polsce
Urodził się w 1978 roku w Kinszasie, stolicy Demokratycznej Republiki Konga. Od najmłodszych lat marzył o podróżach i odkrywaniu świata. - Był taki moment, w którym zrozumiałem, że chcę zobaczyć cały świat, ale jak przyleciałem do Polski, to moje życie zupełnie się zmieniło - mówi Yuga Buassa.
Przyleciał tu pod koniec lat 90., planując tylko studia. Początkowo po zdobyciu dyplomu miał wrócić do Konga, ale w międzyczasie zakochał się w polskiej kulturze, tradycjach, jedzeniu i... kobiecie.
Moja żona jest Afrykanką, ale ma polskie korzenie. Poznaliśmy się tutaj i założyliśmy rodzinę. Były momenty, gdy chciałem wrócić do Afryki, ale coś mnie w Polsce zatrzymywało. Pewnego dnia mój tata przyleciał do Polski, by zabrać mnie z powrotem. Pamiętam ten dzień. Tata nagle stanął w moim domu i powiedział: "Spakuję cię, wracasz do Konga z rodziną. Polska nie jest dla ciebie". To było trudne, ponieważ wychowałem się w dyscyplinie i miałem ogromny szacunek do ojca, ale wiedziałem, że moje miejsce jest tutaj.
Dopiero po kilku latach, po śmierci mamy Yugi, jego ojciec zaakceptował decyzję syna. - Powiedział wtedy: "Załóż szkołę językową i dojdziesz daleko". I tak się stało - wspomina Yuga Buassa.
(cała rozmowa do posłuchania)
Miejsce, które się przyśniło
To miejsce śniło mi się, zanim tam zamieszkałem. Wszyscy mówili: "Gdzie ty jedziesz? Zator? To dziura". Czułem w sercu, że to będzie nasz dom i miałem rację. Ludzie, którzy mieszkają w Zatorze, bardzo mi pomogli, zaakceptowali nas, serdecznie im za to dziękuję.
Dziś wraz z żoną prowadzą prężnie działające centrum językowe, uczące dzieci i dorosłych. Zaczynali od zera. Żona Yugi początkowo była sceptyczna, ale po kilku latach powiedziała, że miał rację.
Yuga nie tylko uczy języków. Jest organizatorem charytatywnych wydarzeń, które co roku ściągają do Zatora ludzi z całej Polski. - Pomaganie mam we krwi. Odkąd byłem dzieckiem, czułem, że kiedyś będę działał dla innych – mówi Yuga Buassa. W tym roku cała społeczność zbiera środki na rehabilitację Jacka, chłopca z Podolsza.
To nie jest tylko moja inicjatywa. To dzieło wszystkich mieszkańców, wolontariuszy, ludzi dobrej woli. Bez nich nic by się nie udało. Kiedy pomagamy z serca, to anioły tańczą w niebie.
Pikniki charytatywne organizowane przez Yugę łączą różne kultury. - Śpiewamy po polsku i po afrykańsku, tańczymy, jemy bigos i potrawy z mojego rodzinnego Konga. Ludzie widzą, że mimo różnic możemy być razem.
Mimo sukcesów Yuga nie ukrywa, że droga nie była łatwa. Mimo licznych trudności nie poddał się i walczył.
28 września w Zatorze odbędzie się kolejne charytatywne wydarzenie, które Yuga nazywa "rodzinnym piknikiem kultur". - Będzie to święto wszystkich ludzi dobrej woli. Przyjedźcie. Pomagajmy razem.