Gośćmi programu "Przed hejnałem" są:

Anna Kluza, która uczestniczyła w poprzednich Światowych Dniach Młodzieży w Rzymie, a obecnie zamierza przyjąć pielgrzymów do swojego domu

Kamila Skupień i Gosia Krupnik, także uczestniczki wcześniejszych Dni Młodzieży w Madrycie i Rio de Janeiro, obecnie wolontariuszki pracujące przy organizacji Dni Młodzieży w Krakowie. 

 

- Wszystkie panie uczestniczyły w Światowych Dniach Młodzieży. Dlaczego pojechałyście na Światowe Dni Młodzieży? Z powodów religijnych, czy dlatego, że to fajny sposób na spędzenie wolnego czasu?

 

Kamila Skupień  - To był akurat czas wakacji. Planowałam wyjechać z koleżanką gdzieś na wakacje. Moja mama znalazła ofertę w internecie - bank wolnych miejsc na ŚDM. Nie miałam żadnego przygotowania, po prostu pojechałam. Miałam wtedy 16 lat. Rodzicom zależało na tym, bym znalazła się na ŚDM w Hiszpanii. Zawsze lubiłam podróżować. Rodzice już wcześniej wypuszczali mnie na zagraniczne wyjazdy.

 

- Pani, jak wyjeżdżała na ŚDM, miała już 18 lat. Teoretycznie była pani już dorosła.

 

Anna Kluza - Tak, dodatkowo miałam pod opieką ośmioro nieletnich. Ksiądz przydzielał osobom pełnoletnim osoby niepełnoletnie.
 

- Wiem, że ktoś jeszcze pojechał na ten wyjazd.

 

Anna Kluza - Mój ówczesny chłopak, a obecny mąż. Tam się poznaliśmy tak naprawdę.
 

- Mnóstwo par poznaje się na ŚDM.

 

Kamila Skupień  - Tak i zostaje na dłużej w konkretnym kraju. W naszym komitecie organizacyjnym pracują wolontariusze Brazylijczycy, którzy poznali się podczas organizacji poprzedniej edycji ŚDM. Są parą.


- Pierwsze ŚDM to były grupy kilkusettysięczne. Teraz liczba uczestników idzie w miliony. Gdzie ci wszyscy ludzie śpią?

 

Kamila Skupień  - Mieszkają w domach rodzinach, halach zakwaterowania. Warto zaznaczyć, że my jako gospodarze powinniśmy się otworzyć na uczestników. Jako uczestniczki poprzednich ŚDM wiemy, jak ważne jest zakwaterowanie, dlatego należy pokonać bariery, które tworzą się w umysłach.
 

- Gdzie wy byłyście zakwaterowane?

 

Gosia Krupnik - Gdy pojechałam na ŚDM Rio de Janeiro, to byłam zakwaterowana u rodziny, ale na miejscu okazało się, że to w ogóle nie jest w Rio. Jechałam przez cały dzień i szukałam tego adresu. W końcu dotarłam na miejsce, ale obawiałam się o swoje życie, ponieważ to była bardzo biedna dzielnica. Biegały tam małpy, ludzie chodzili na bosaka, nikt nie mówił po angielsku. Mój portugalski był na poziomie zerowym, mówiłam do nich po hiszpańsku, ale ci ludzie w ogóle mnie nie rozumieli. Byłam atrakcją turystyczną. Dotarłam do domu, gdzie otwarła mi bardzo sympatyczna kobieta. Przyjęła mnie jak swoją córkę. Wyciągała obrazki Jana Pawła II, św. Faustyny. Mówiła po portugalsku, ale z dziwnym akcentem. W ogóle jej nie rozumiałam. W końcu przyniosła laptop, wpisywała wszystko w googlach i tak się komunikowałyśmy.
 

Anna Kluza - Pamiętam śmieszną sytuację z Rzymu. Wraz z koleżanką usłyszałyśmy pytanie - czy jemy mięso. Potwierdziłyśmy i przyniesiono nam mięso, które wyglądało jak surowe. Zastanawiałyśmy się, jak to zjeść. Jawiłyśmy się im egzotycznie, pytali nas, czy niedźwiedzie polarne chodzą po rynku w Krakowie.

- Kiedy człowiek weźmie udział w ŚDM i potem wraca do domu, to myśli sobie - fajnie byłoby, gdyby takie coś odbyło się w Krakowie.

 

Kamila Skupień  - Gdy usłyszałam informację, że w ŚDM można wziąć udział tylko do 35 roku życia, to zaczęłam obliczać, ile razy jeszcze będę mogła w nich uczestniczyć. Teraz widzę, że to jest data graniczna, bo nie chodzi o młodość wiekiem, ale duchem. Każdy, kto przeżył ŚDM, jest młody duchem.
 

- Wszystkie panie goszczą pielgrzymów podczas ŚDM.

Gosia Krupnik - U mnie w mieście wszyscy goszczą.

- Pani Anno, ma pani rodzinę, małe dzieci, a mimo to nie ma pani obaw, czy się wszyscy pomieszczą.

 

Anna Kluza - Trochę mam, ale mam też poczucie, że to świadczy o nas, Polakach, czy ta przysłowiowa gościnność u nas jest. Dla nas to nie podlegało dyskusji. Mąż powiedział, że w ten sposób możemy się zrewanżować.

- Do tej pory zgłoszono 250 tys. miejsc noclegowych. Brakuje około 50 tys. takich miejsc, więc apel do wszystkich, by się angażowali, bo to niekoniecznie muszą być komfortowe warunki.

 

Gosia Krupnik - W Rio widziałam dużo rodzin wielodzietnych, ale dla nich największym przeżyciem było przyjęcie kogoś. Nie oddawali nam całego pokoju, ale łóżko, a w tym czasie 5 dzieci spało na ziemi. Moja brazylijska mama zawsze czekała na mnie z kolacją. Tu nie chodzi o gościnność taką, by cały czas przebywać z pielgrzymem, ale o to, by po prostu być.

Kamila Skupień  - Pielgrzym ma do zrealizowania program. Rano wychodzi z domu i wraca wieczorem. Chce się przywitać, coś zjeść i iść spać.

- A jednak trzeba się przystosować.

 

Anna Kluza - Tak, my chcielibyśmy im też coś pokazać.

- Wiem, że pani mąż nawet urlop bierze z tej okazji.

 

Anna Kluza - Cała firma będzie zamknięta. Dzieci przeżywają, że będą mieć gości z innego kraju. Zastanawiamy się nad czwórką, może szóstką. Nie chcemy, by musieli spać w szkole.

Kamila Skupień  - W Madrycie spałam w hali sportowej. Natomiast w Rio spałam w salce parafialnej na zimnej podłodze i myłam się w zimnej wodzie. To były trudne warunki, więc warto mieć na uwadze, by otworzyć się na drugiego człowieka i przyjąć go do swojego domu.