Na Podhalu czas płynie inaczej. Zmieniają się domy, rytm dnia i codzienne sprawy, ale są rzeczy, które trwają niezmiennie jak stół, przy którym spotyka się cała rodzina. To właśnie wokół niego, w góralskich, wielopokoleniowych domach, od lat splatają się opowieści, gesty i tradycje przekazywane z pokolenia na pokolenie. W świątecznym wydaniu audycji Przed Horyzontem z Gminnego Ośrodka Kultury w Poroninie przyglądamy się temu, co w kulturze ludowej nie przemija: potrzebie bycia razem, wspólnemu przeżywaniu świątecznego czasu i zwyczajom.
Do Świąt Bożego Narodzenia wiernych przygotowywał niegdyś, a w wielu domach nadal przygotowuje, czterotygodniowy okres Adwentu. Samo słowo oznacza przyjście i zapowiada czas wyciszenia, oczekiwania oraz wewnętrznego skupienia. Na Podhalu był to okres szczególny, naznaczony powściągliwością i porządkiem zarówno w obejściu, jak i w ludzkim postępowaniu. Unikano hucznych zabaw, nie noszono paradnych strojów, a w jadłospisie rezygnowano z mięsa i tłuszczów. Wszystko po to, by wejść w świąteczny czas z odpowiednim nastawieniem.
Adwentowe wieczory sprzyjały wspólnej pracy. Kobiety spotykały się, by prząść wełnę, drzeć pierze i przygotowywać to, co potrzebne było w gospodarstwie. Mężczyźni zajmowali się naprawą narzędzi i sprzętów, porządkując sprawy, które należało zamknąć przed końcem roku. Praca miała wówczas nie tylko praktyczny, ale i symboliczny wymiar, była formą domknięcia starego czasu.
Świąteczne Przed Horyzontem, część 1
Świąteczne Przed Horyzontem, część 2
„Jako Wilijo, taki cały rok”
Szczególne znaczenie miała Wigilia Bożego Narodzenia. Zgodnie z powiedzeniem „Jako Wilijo, taki cały rok”, pilnie uważano na zachowanie domowników. Dzieci pouczano, by były grzeczne i posłuszne, gdyż wierzono, że taki dzień zapowiada podobne zachowanie przez kolejne miesiące. Zwracano uwagę na każdy gest, słowo i zdarzenie.
Istotne było, kto jako pierwszy przekroczy próg domu. Starano się, by był to mężczyzna, ponieważ w ludowych wierzeniach kobieta miała przynosić pecha. Tego dnia obowiązywały również liczne zakazy: kobietom nie wolno było prząść, szyć ani prasować, by nie „zapętlić” losu na nadchodzący rok.
W tym czasie mężczyźni udawali się do lasu po jedliczkę lub podłaźniczkę. Jak tłumaczy kulturoznawczyni i artystka ludowa Anna Buńda-Dorula:
Podłaźniczka i jedliczka to różne byty. Jedliczka to gałązka jodłowa, którą zakłada się za futrynę drzwi. Podłaźniczka może przybierać różne formy: młodego drzewka, wierzchołka starszego lub zwykłej gałęzi jodły czy świerku i często przystrojona bywa jabłkami, orzechami i cukrem. To tradycja, która łączy w sobie modlitwę, śpiew i rodzinne zwyczaje.
Ważnym momentem było także wniesienie do izby snopka owsa przez gospodarza, najczęściej jeszcze przed wieczerzą wigilijną. Snopek symbolizował urodzaj i dostatek, a jego obecność w domu miała zagwarantować pomyślność w nadchodzącym roku.
Do wieczerzy wigilijnej siadano zawsze w butach, na Podhalu w kierpcach. Miało to znaczenie symboliczne i ochronne. Wierzono, że zachowanie to uchroni domowników przed urazami i nieszczęściami podczas przyszłorocznych prac polowych. Wigilia była więc nie tylko wspomnieniem, ale i zapowiedzią przyszłości. Dniem, w którym poprzez drobne gesty próbowano zapewnić sobie bezpieczeństwo i pomyślność na cały nadchodzący rok.
Tego dnia szczególnie dbano o zwierzynę...
Do niedawna mieliśmy gazdówkę. Tata zabierał ze sobą to, co zostało po wieczerzy - jakiś opłatek. Szedł, żeby się podzielić ze zwierzętami.
- wspominała w Radiu Kraków hafciarka Joanna Łacek.
Boże Narodzenie u górali podhalańskich. Fot. Piotr Korczak
crop_free
1
/ 25
Góralskie menu wigilijne
Wigilijne menu w góralskich domach było skromne. Na stołach pojawiały się potrawy proste, przygotowywane z tego, co było dostępne w gospodarstwie i spiżarni.
Najczęściej podawano kapustę z grzybami, gotowany groch, ziemniaki, kluski oraz kompot z suszonych owoców. Smaki były nieskomplikowane, pozbawione mięsa i tłuszczu, zgodne z zasadami postu. Ważne było także wcześniejsze poszczenie, przez cały dzień poprzedzający wieczerzę wigilijną. Jak podkreślali goście audycji Przed Horyzontem, to właśnie post sprawiał, że Wigilia była bardziej odczuwalna i przeżywana intensywniej. Jedzenie smakowało inaczej, bo było wyczekane.
Na Podhalu długo nieobecne były natomiast ryby, które dziś w wielu regionach Polski uznawane są za nieodłączny element wigilijnego stołu.
Ryby w góralskiej kuchni pojawiły się stosunkowo późno. Przez długi czas uważano je za coś niepożądanego i po prostu ich nie jadano. Dopiero w XX wieku zaczęto sięgać po ryby, głównie pstrągi. Karpia w moim domu się go nie jadło i do dziś nie smażymy karpia ani na Wigilię, ani na Boże Narodzenie.
- mówił Tadeusz Szostak-Berda, krawiec regionalny.
Podobnie było z barszczem, który dziś pojawia się na wielu wigilijnych stołach, choć nie należy do pierwotnych podstaw góralskiej kuchni.
Z czasem jednak zadomowił się na dobre, także ze względów praktycznych. Gaździny gotują dużo barszczu, bo potem jedzony jest jeszcze przez kolejne dni świąt.
- tłumaczy Anna Malacina-Karpiel, szefowa Gminnego Ośrodka Kultury w Poroninie.
Wigilijna wieczerza w góralskim domu była więc nie tylko posiłkiem, lecz także zwieńczeniem dnia skupienia i wyrzeczenia. Także prostym, ale głęboko znaczącym momentem wspólnego bycia przy stole. Czasem przy wolnym nakryciu siadał strudzony wędrowiec.
Radio Kraków informuje,
iż od dnia 25 maja 2018 roku wprowadza aktualizację polityki prywatności i zabezpieczeń w zakresie przetwarzania
danych osobowych. Niniejsza informacja ma na celu zapoznanie osoby korzystające z Portalu Radia Kraków oraz
słuchaczy Radia Kraków ze szczegółami stosowanych przez Radio Kraków technologii oraz z przepisami o ochronie
danych osobowych, obowiązujących od dnia 25 maja 2018 roku. Zapraszamy do zapoznania się z informacjami
zawartymi w Polityce Prywatności.