Dominik miał zaledwie 15 lat. Wiek, w którym mózg dziecka nadal intensywnie się rozwija i nie jest w pełni zdolny do podejmowania racjonalnych, długofalowych decyzji. Nastolatek działa pod wpływem emocji, pragnienia uznania i ambicji. Chce "dać radę", chce się sprawdzić, chce sprostać oczekiwaniom starszych.
W tej chwili jest to ogromny dramat i niewyobrażalna strata. Dzieci nie mogą podejmować decyzji w sytuacjach dotyczących życia, zagrożenia zdrowia czy bezpieczeństwa. Nawet trochę starsze dzieci mają z tym ogromny problem. Ich mózg nie jest w stanie racjonalnie ocenić ryzyka – mówi Katarzyna Wnęk-Joniec.
Słowo "challenge" działa na młode umysły jak magnes. Dla nastolatka odmówienie to przyznanie, że "nie dał rady". To zbyt wysoka cena dla kogoś, kto dopiero kształtuje swoją tożsamość. Dziecko nie myśli wtedy o konsekwencjach – myśli o tym, co pomyślą inni, czy wytrzyma presję grupy, czy spełni oczekiwania.
Śmierć Dominika to niewyobrażalna tragedia dla jego rodziny, przyjaciół, harcerskiej drużyny. Ale powinna być także momentem refleksji dla całego społeczeństwa. Czy harcerskie "wyzwania" powinny mieć ściśle określone granice, a ryzykowne próby być całkowicie wykluczone? Czy w wychowaniu młodych ludzi nie przesadzamy z opowieściami o bohaterstwie, oczekując od nich dorosłych wyborów, których nie są w stanie podjąć? Jeśli piętnastolatek ginie na obozie harcerskim, to nie jest tylko "wypadek". To sygnał, że coś zawiodło – system, procedury, a może nasze myślenie o tym, czego możemy oczekiwać od dzieci.
(cała rozmowa do posłuchania)