Niestety w internecie wylało się sporo i nie tylko jad, ale tam pękła główna rura ze szlamem. Wyobraźmy sobie to. Całe miasto w szoku. Tragedia, której nie da się opisać, a internetowi rycerze klawiatury zamiast chwili zadumy poczuli krew.
Zanim policja w ogóle rozwinęła taśmy na miejscu zdarzenia, na X i na Facebooku już hulał gotowy wyrok. To Ukrainka. To na pewno oni. Bez dowodów, bez potwierdzenia. Na czuja.
No i co? No i wielkie, potężne pudło. Policja oficjalnie ucina te bzdury. Zatrzymana dwunastolatka nie jest obywatelką Ukrainy, ale dla hejtera fakty to tylko zbędny szczegół, który psuje dobrą zadymę. Tu chodziło o jedno. Podpalić emocje i napuścić nas na siebie.
Ci ludzie chyba myślą, że jak siedzą w kapciach przed laptopem, to są nieuchwytni. Tymczasem słyszymy, że policja już puka do ich drzwi. Jeśli ktoś myślał, że jest niewidzialnym duchem w sieci, no to się srogo przeliczył. Mundurowi z Wrocławia, Kielc i nasi z Krakowa zrobili szybką akcję "namierzanie". Wjechali do mieszkań, zabezpieczyli telefony i teraz autorzy tych wpisów mają twarde lądowanie.
To nie są żarty. Grozi im do trzech lat odsiadki z artykułu 256 Kodeksu Karnego za mowę nienawiści. Trzy lata więzienia za post, który miał być "tylko opinią". Jeśli widzicie sensacyjne info o narodowości sprawcy zaraz po tragedii, a policja o tym milczy, zapalcie sobie w głowie wielki czerwony neon z napisem STOP.
Ktoś chce zrobić z was darmową armię do szerzenia syfu. Policja potrafi namierzyć hejtera szybciej, niż on zdąży edytować swój nienawistny komentarz. Nie dajcie się wkręcać w cudze gierki.