Jak zauważa profesor Rafał Łętocha z Instytutu Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego, chrzest odbył się prawdopodobnie 14 kwietnia 966 roku. Ta data nie wynika jednak z żadnej notatki, zachowanego gdzieś kronikarskiego zapisu, to czyste przypuszczenie.
Prof. Łętocha: „w 966 roku na 14 kwietnia przypadała Wielka Sobota, a była taka tradycja, iż właśnie w ten dzień tego typu ważne uroczystości się odbywały”.
W kwestii daty są przynajmniej uzasadnione przypuszczenia, miejsce chrztu ustalić znacznie trudniej.
Prof. Łętocha: „mówi się o Poznaniu, mówi się o Gnieźnie. W pewnym momencie bardzo popularna stała się teoria mówiąca o Ostrowie Lednickim, ponieważ tam w połowie lat 80. odkryto baseny chrzcielne z X wieku. Są też teorie, że chrzest odbył się w bawarskiej Ratyzbonie”.
Na korzyść tej ostatniej lokalizacji mógłby świadczyć fakt, że historycy przychylają się ku tezie, że chrztu Mieszka miał dokonać biskup Ratyzbony Michał. Są też teorie, że władca Polan został ochrzczony w Magdeburgu, w trakcie rokowań z cesarzem Ottonem nie w 966, a 965 roku (zwolennikiem tej teorii jest m.in. prof. Tomasz Jurek z PAN).
Jedynym być może pewnikiem w całej tej historii jest to, że Mieszko nie przyjął chrztu z rąk biskupa czeskiego, tylko niemieckiego. Czesi w tym czasie po prostu nie mieli jeszcze własnego biskupstwa, podlegali temu w Ratyzbonie.
Prof. Łętocha: „chrześcijaństwo przybyło do nas oczywiście z Niemiec, bez zezwolenia Niemców nie moglibyśmy tego chrztu przyjąć. Przybyło z Bawarii z diecezji ratyzbońskiej, której wówczas podlegało państwo Przemyślidów, tak jak Małopolska i Śląsk. Czesi prawdopodobnie odegrali jakąś rolę w chrystianizacji, ponieważ byli nam bliscy kulturowo, językowo, natomiast oczywiście to wszystko działo się za pozwoleniem i z polecenia Niemców”.
Wobec cesarza których, przez całe panowanie Mieszka, Polska była państwem podległym. Chrzest sprawił jednak, że mieliśmy szansę przetrwać jako państwo. Gdyby nie decyzja władcy Polan „zostalibyśmy podbici przez Niemców albo Czechów i pewnie zniknęlibyśmy z historii”.
Chyba że inicjatywę przejąłby wtedy władca innego plemienia, które bez wątpienia z chrześcijaństwem zetknęło się już wcześniej. Historycy do dziś kłócą się o Prohora i Prokulfa, hierarchów wymienianych w katalogach biskupów krakowskich, którzy mieli władać tutejszym Kościołem przed rokiem 1000., choć w teorii pod Wawelem nie było wtedy biskupstwa.
Być może to pozostałości kontaktów państwa z państwem wielkomorawskim i stworzonym przez Cyryla i Metodego obrządkiem słowiańskim?
Prof. Łętocha: „wśród historyków powstawały nawet fantastyczne teorie, mówiące o przeniesieniu do Krakowa całej metropolii metodiańskiej z Wielkich Moraw, kiedy to chrześcijaństwo w wydaniu słowiańskim zaczęło być tam niemile widziane, o tym, że pod Wawel miał się przenieść następca św. Metodego – Gorazd. Nie ma na to żadnych dowodów pisanych ani archeologicznych, choć oczywiście państwo wielkomorawskie oddziaływało na państwo Wiślan i znajomość chrześcijaństwa była tu większa”.
Wracając do Mieszka, jego polityczna decyzja początkowo nie miała wielkiego wpływu na religijne życie większości poddanych księcia. Prof. Łętocha: „o tym, że ta akcja misyjna nie była prowadzona w jakiś zdecydowany sposób, świadczy choćby fakt, że pierwszym zetknięciem z chrześcijaństwem mieszkańców Pomorza Wschodniego było spotkanie ze świętym Wojciechem w 997 roku, ponad 30 lat po chrzcie Mieszka”.
Przez wiele lat po ustanowieniu arcybiskupstwa gnieźnieńskiego i biskupstw w Krakowie, Wrocławiu, Kołobrzegu i Poznaniu (to zostało przekształcone z istniejącego już wcześniej biskupstwa misyjnego), polskim Kościołem rządzili wyłącznie obcokrajowcy, którzy nie rozumieli miejscowej ludności.
Do wielu miejsc poza stolicami biskupimi i pozostałymi najważniejszymi grodami chrześcijaństwo nie dotarło aż do XII wieku, w regionach, w których było silniej obecne – napotykało na bunty. Kronikarze wspominają o reakcjach pogańskich między innymi w 1005, 1025, 1031 i przede wszystkim 1038 roku.