- Rozmowa na Alasce może poprawić wizerunek Trumpa i przywrócić Putina na arenę międzynarodową
- Putinowi zależy na odbudowie wpływów, blokowaniu Ukrainie wejścia do NATO i ograniczeniu obecności wojsk NATO na wschodniej flance
- Zdaniem prof. Dariusza Kozerawskiego nie możemy liczyć na pokój, co najwyżej na częściowe zawieszenie broni
- Według eksperta kluczową kwestią są zasoby osobowe, których wschodnia flanka ma za mało
- Wojskom NATO potrzeba więcej wspólnych ćwiczeń
Putin zyskuje czas, Trump poprawia wizerunek
Według prof. Dariusza Kozerawskiego z Katedry Bezpieczeństwa Narodowego Uniwersytetu Jagiellońskiego, piątkowe spotkanie przywódców jest strategicznym zagraniem na korzyść ich obu. Trumpowi zależy prawdopodobnie na zdobyciu nagrody Nobla, więc chce obsadzić siebie w roli pokojowego dyplomaty. Putin zyskuje czas i wychodzi z izolacji międzynarodowej.
Najważniejszy przywódca świata spotyka się z osobą przez bardzo wiele gremiów międzynarodowych nietolerowaną i oskarżaną. Mamy przecież bardzo konkretne decyzje, wyroki trybunałów międzynarodowych co do samego Putina. A Trump absolutnie lekceważąc te wszystkie ustalenia zaprasza Putina na terytorium Stanów Zjednoczonych, żeby poprawić swój wizerunek, żeby siebie zaprezentować jako obrońcę pokoju.
- mówi ekspert
Kozerawski przypomina, że już lipcowa rozmowa telefoniczna obu przywódców skutkowała zapowiedzią opóźnienia sankcji wobec Rosji:
Putin kupuje sobie czas, ponieważ prowadzi wojnę na wyniszczenie. Jak widzimy, ona przynosi zakładane przez Putina efekty, a Trump po raz kolejny przykłada do tego rękę.
Rosja ma konkretne żądania
Według prof. Kozerawskiego, Putin przyjedzie na Alaskę z określonymi żądaniami: zablokowaniem drogi Ukrainy do UE i NATO oraz wycofaniem wojsk NATO ze wschodniej flanki. Ekspert podkreśla, że te postulaty wpisują się w dotychczasowe wypowiedzi administracji Trumpa o ograniczaniu amerykańskiej obecności w Europie:
Słyszymy co jakiś czas te zapowiedzi, że Amerykanie chcą znacząco zmniejszyć liczbę żołnierzy w Europie. Na wschodniej flance jest ich ponad 25 tysięcy.
Zawieszenie broni?
Kozerawski twierdzi, że po tej rozmowie nie możemy spodziewać się pokoju. Jest ewentualnie nadzieja na częściowe zawieszenie broni:
Nie mówimy tutaj o żadnych rozmowach pokojowych, mówimy o tym, że co najwyżej może dojść do zawieszenia broni. Pytanie jeszcze, czy zawieszenia broni takiego, na jakie chciałby się zgodzić Putin. Wiemy, że Putinowi doskwierają ataki powietrzne i skuteczne ataki morskie ze strony Ukrainy, czyli pewnie takiego zawieszenia broni by w wymiarze powietrznym, morskim oczekiwał. Putin odnosi znaczące sukcesy lądowe, więc nie sądzę, by zgodził się w tej kwestii na zawieszenie broni.
Potrzebujemy więcej żołnierzy
Doświadczenia Ukrainy od 2014 roku pokazują nam, że kluczem do obrony są przede wszystkim zasoby ludzkie:
Ukraina była w stanie przygotować ponad 800 tysięcy żołnierzy rezerwy, plus blisko około 250 tysięcy armii zawodowej. Posiadając takie zasoby, wyszkolone i uzbrojone, wytrzymała atak Federacji Rosyjskiej. To bardzo ważne, to ważne dla całej wschodniej flanki, ważne dla całego sojuszu, żeby posiadać takie zasoby rezerw osobowych. Oczywiście wschodnia flanka takich zasobów dzisiaj nie posiada.
- mówi Kozerawski
Ważna jest też inwestycja w drony, systemy rozpoznania i obronę powietrzną.
Deklaracjami nikt konfliktów nie wygrywa, tylko twardymi, mocnymi, sprawdzonymi, wyszkolonymi zdolnościami
- zaznacza profesor.
Deficyty wschodniej flanki
Kozerawski jako wzór do naśladowania podał kraje skandynawskie. Finlandia ma ponad 840 tys. wyszkolonych rezerw. Polska pozostaje w tyle.
Mówimy o 300 tysiącach rezerwistów, a potrzebujemy ich, tak jak Ukraina, co najmniej 800 tysięcy, a może więcej.
Wojska NATO potrzebują też wspólnych masowych ćwiczeń. W porównaniu z głośnymi z manewrami rosyjsko-białoruskimi Zapad, jest ich o wiele za mało.
Nasze ćwiczenia, które odpowiadają na tego typu zagrożenia, są wielokrotnie mniejsze liczebnie, a tu nie tylko o liczebność chodzi, tylko o to, aby oddziały, związki taktyczne, pododdziały wspólnie zgrać i to w czasie ćwiczeń w polu, poligonowych, a nie tylko tych symulowanych elektronicznie, bo bez wspólnych ćwiczeń, nie ma wspólnego sukcesu
– ostrzega prof. Kozerawski.