Fot. Marej Lasyk
Prezydent Krakowa Stanisław Kracik zaprzecza plotkom o rzekomym odgórnym poleceniu cięć w komunikacji miejskiej – obecne ograniczenia wynikają tylko z wakacyjnego rozkładu jazdy i koniecznych remontów.
Po wakacjach liczba kursów ma wrócić do poprzedniego poziomu, a dodatkowe ograniczenia możliwe będą wyłącznie tam, gdzie trwają inwestycje torowe.
Nowa Huta nie została szczególnie poszkodowana, a decyzje o zmianach w rozkładzie to „kuchnia ZTP”, w którą prezydent nie ingeruje.
Prezydent zapowiedział audyt budżetu Zarządu Transportu Publicznego w związku z rozbieżnościami finansowymi i wątpliwościami co do kosztów działalności tej jednostki.
Problemy z przewoźnikiem Mobilis (awaryjne autobusy, brak klimatyzacji, nieprzygotowani kierowcy) będą kontrolowane, a kary egzekwowane bardziej stanowczo.
Czy pan potwierdza nieoficjalne doniesienia, że Zarząd Transportu Publicznego dostał odgórny nakaz cięcia w komunikacji miejskiej, co się da? Podobno mają to być to być największe cięcia w komunikacji miejskiej w Krakowie w historii.
Stanisław Kracik: To plotka.
To jak jest w rzeczywistości?
W rzeczywistości jest tak, że mamy teraz wakacyjny rozkład jazdy. Zaczął się 21 czerwca i to jest tak naprawdę 7% mniej kursów - zarówno dla MPK, jak i dla Mobilisa. I nic ponadto. Po wakacjach wracamy do poprzedniego rozkładu jazdy.
Jeżeli będą jakieś wyłączenia, to tylko te, które wynikają z remontów - tak jak mamy dzisiaj na Mogilskiej, jak będziemy mieli na Piłsudskiego, jak zaczniemy remont torowiska, czy później Bagatela bądź kiedyś tam Starowiślna, jeśli chodzi o tramwaje.
Nie ma żadnego odgórnego polecenia. Jest jedynie liczenie kosztów własnych ZTP, a nie MPK czy tego drugiego przewoźnika. To plotka.
Ludzie się obawiają, że po wakacjach te rozkłady nie wrócą. Wiadomo, że to są rozkłady wakacyjne, ale przy tych rozkładach wakacyjnych pojawiło się też dużo cięć w rejonach, które teoretycznie nie potrzebowały ograniczeń. Z wyliczeń, choćby Platformy Komunikacyjnej Krakowa, wynika, że jak zwykle straciła znowu Nowa Huta.
Nie wiem, czy straciła Nowa Huta. To jest 7% kursów. Natomiast to, które linie jeżdżą rzadziej, to już problem „kuchni” Zarządu Transportu Publicznego. W to prezydent Miszalski ani ja nie ingerowaliśmy.
Słyszy się, że ZTP jako jednostka generuje bardzo duże koszty. Są oskarżenia wobec dyrektora Franka. Czy planowane są jakieś zmiany, audyt wewnętrzny?
Takie głosy ja też słyszę, dlatego poprosiłem eksperta zewnętrznego o to, żeby zrobił audyt budżetu ZTP. Materiał dostał w zeszłym tygodniu. Jestem na przyszłą środę z nim umówiony na rozmowę.
Nie chcę mówić, że to są fakty, natomiast jakiś rodzaj znaków zapytania - tak. Jestem w posiadaniu odpowiedzi udzielanych przez ZTP w trybie dostępu do informacji publicznej, które są dość rozbieżne. Kwoty niektórych płatności znacznie się różnią. To trzeba po prostu powyjaśniać.
Koszty funkcjonowania jednostki rzeczywiście są spore i jest pytanie, czy muszą takie być. Chodzi m.in. o decyzje dotyczące chociażby wynajmu dwóch samochodów do LajkBusa, zmiany czcionki, wynajem biletomatów. Raz podają, że to było 9 milionów, raz że 15.
Nie mogę powiedzieć, tak jak przedtem, że to plotka. W tej chwili spokojnie sprawdzamy.
W październiku została zawarta nowa umowa z Mobilisem, pojawiło się bardzo dużo nowych pojazdów i nowe linie dzięki temu, ale zgłaszane były bardzo duże problemy - między innymi z klimatyzacją w tych pojazdach. Te autobusy były bardzo awaryjne. Jak się na to zapatrują władze miasta?
To jest umowa odziedziczona, to po pierwsze. W październiku skończyła się pierwsza dziesięciolatka i ta druga umowa zawarta jest również na taki okres. Mobilis był zobowiązany do zakupu autobusów zasilanych gazem.
To było 70 sztuk, więc rzeczywiście potężny zastrzyk taborowy. Faktem jest, że Mobilis ma dwojakiego rodzaju problemy. Te, o których pani wspomniała, gdzie pasażerowie nazywają to „sauną na kółkach” w cenie biletu - i to nie jest śmieszne, sprawa jest poważna.
Katalog kar dla Mobilisa, jak i dla MPK, który jest w umowie powierzenia, jest tożsamy. Są głosy pracowników MPK, że egzekwowanie nie odbywa się równomiernie i proporcjonalnie. Jeżeli mowa o porównaniach, to powiedzmy sobie: jeśli Mobilis ma mniej więcej 20%, czyli jedną piątą wozokilometrów po terenie miasta, to straty tych kursów to jest powyżej 7 tysięcy, a MPK, które ma 80% z kawałkiem, ma 6 tysięcy strat kursów. W proporcji wychodziłoby na to, że Mobilis powinien mieć prawie 30 tysięcy, a nie 6.
To jest pierwsza zastanawiająca rzecz, ale nie wygląda na to, żebyśmy byli w prawie umowę rozwiązać.
Jest też problem z przygotowaniem kierowców. Publikowane były słynne testy dla kierowców, gdzie prawidłowe odpowiedzi były lekko wytłuszczone. Były również kwestie ze stacjami ładowania gazu, w związku z tym jeździła część starego taboru - jeszcze gorszego niż te awaryjne. Są zdjęcia z autobusu, w którym przez dziurę w nadkolu widać jezdnię.
To są dość bulwersujące zdjęcia. I faktem jest, że w porównywalnym okresie ubiegłego roku kary naliczone - czy wyegzekwowane, to jeszcze sprawdzamy - dla MPK wyniosły około 700 tysięcy, a dla Mobilisa milion trzysta. Widać, że uchybień jest znowu 12 razy więcej niż w MPK.
Ale to jest sytuacja, na którą miasto się kiedyś zdecydowało, bo ktoś wymyślił, że ma być zdywersyfikowany podmiot realizujący transport publiczny, żeby to nie był monopol. Nie było to prawdą i nie jest prawdą do dzisiaj - nie ma takiego obowiązku.
Odziedziczyliśmy Mobilisa i sądzę, że jedyne, co możemy zrobić, to z żelazną konsekwencją realizować to, co wynika z umowy, kontrolować i ewentualnie naliczać kary za niesolidną realizację umowy.
Jak to się będzie nasilało, to pewnie trzeba będzie rozważyć również rozwiązanie umowy.
Czyli taki pomysł, żeby Mobilisa z Krakowa usunąć, się jednak pojawił?
Wobec tych narzekań ze strony pasażerów i kwestii związanych ze stanowiskiem pracowników MPK, oni są na tym punkcie bardzo wrażliwi.
Kłopot polega na tym, że wrócono do oznakowywania autobusów jako Komunikacja Miejska Kraków. Ten wspólny napis dla MPK i dla Mobilisa został odebrany bardzo źle w MPK. Był jeszcze pomysł Zarządu Transportu, żeby również na koszulach były naszywki tożsame. Tu już się związkowcy zbuntowali i ZTP musiał się z tego pomysłu wycofać.
Z jednej strony jest próba standaryzacji, ale ona - z uwagi na jakość realizacji umowy przez Mobilisa - jest bardzo silnie kontestowana przez pracowników MPK.
To jest bardzo dobry i pozytywny objaw, kiedy ludzie identyfikują się z firmą i dbają o jej dobre imię i po prostu boli ich, że ktoś pod ich szyldem robi dziadostwo, a potem opinia idzie w świat.
Skąd takie parcie Zarządu Transportu Publicznego na to, żeby Mobilis był tak mocno w Krakowie eksponowany?
Myślę - bo serca przede mną dyrektor Franek w tej sprawie nie otwierał - że on uważa, że Komunikacja Miejska Kraków ma 150 lat, ale to nie jest MPK.
Kogo by pani zapytała, będzie uważał, że spadkobiercą tej starej tradycji jest właśnie MPK, a nie Mobilis, prawda? Tu jest potrzebna po prostu większa konsekwencja ze strony Zarządu Transportu w egzekwowaniu umowy - nie tylko katalogu kar, ale również wizerunkowym. Jeżeli takie działania zostaną podjęte, to albo przewoźnik się dostosuje do standardów, albo uzna, że nie jest w stanie im sprostać i wtedy ta umowa przestanie obowiązywać.
Problemem przy rozwiązaniu umowy mogą być inwestycje Mobilisa, ale z drugiej strony umowa jest, obowiązuje i powinna być realizowana i egzekwowana.
Czy jeszcze jakieś kroki są planowane? Nie wiem, czy audyt jest tutaj dobrym słowem, ale jakaś kontrola działalności całej spółki Mobilis w Krakowie?
Rzeczą, która na pewno będzie weryfikowana, jest chociażby umiejętność i zdolność do udzielania pierwszej pomocy.