Kiedy ostatni raz gościła Pani w Radiu Kraków — 14 maja — mówiła Pani, że cieszy się z przewagi Rafała Trzaskowskiego w sondażach, ale przypomniała, że niejeden już dzielił skórę na niedźwiedziu: nikt nie jest pewny wyniku, dopóki nie zostanie ogłoszony. Jakieś zdolności profetyczne u Pani rozpoznaję?
Trochę się martwię, że zabrzmi to kasandrycznie, a to po prostu zdrowy rozsądek. Skóry na niedźwiedziu nie dzieli się, dopóki nie ma się pewności.
Dlaczego Rafał Trzaskowski przegrał? Rywal w kampanii przyznał się do poświadczenia nieprawdy, nie dopełnił zobowiązań wobec lokatora, brał udział w "ustawkach", a nawet coś sobie pod dziąsło wsadzał. Może uznali Państwo, że z kimś takim nie da się przegrać, a wyborcy pokazali, że jednak — da się?
To nie jest tak, że wszyscy tak uznali. Taki był wybór obywateli. Trzeba posypać głowę popiołem i przyznać, że nie wszystko w kampanii zagrało. Może więcej osób zaufało Karolowi Nawrockiemu niż nie. Błędy zawsze się zdarzają; sztab ponosi konsekwencje. Mimo wszystko Rafał Trzaskowski dostał ponad 10 mln głosów — prawie połowę. Dziś populizm jest na fali; wielu rzeczy ludzie nie chcą słyszeć. Każdy ma prawo wyboru. A, jak Pan słyszy, są wątpliwości co do części głosów.
I właśnie o to chciałem zapytać.
Przeczuwam, że chodzi o ocenę samego głosowania i pracy komisji. Nie da się tego zrobić, dopóki głosy nie zostaną sprawdzone. Nie mam wielkich nadziei na odwrócenie wyniku, ale w niektórych miejscach głosy liczono bardzo źle i trzeba je przeliczyć — przynajmniej tam, gdzie wyborcy wskazali nieprawidłowości.
Nie podziela pani opinii Romana Giertycha, że nawet jeśli wybory nie były sfałszowane, to fałszowane były?
Na razie mamy dwa potwierdzone przypadki: w worku z głosami dla pana Nawrockiego znaleziono karty na Trzaskowskiego. To fałszerstwo albo poważny błąd. Jeśli Izba Kontroli SN wskaże kolejne komisje, trzeba liczyć. 30 tys. protestów to naprawdę dużo; po 1989 r. nie było ich tyle. Przy wyborze Aleksandra Kwaśniewskiego protesty dotyczyły wykształcenia, tu — liczenia głosów. Każdy musi mieć pewność, że jego głos policzono prawidłowo; stąd potrzeba weryfikacji, choć nie łudzę się, że zmieni to wynik. Niesmak i wątpliwości pozostają: czy wszystko odbyło się lege artis.
Kilka dni temu widzieliśmy publiczny "rozwód" PSL-u i Polski 2050 Szymona Hołowni. To wstęp do rozpadu całej koalicji, czy dotrwacie razem do końca kadencji?
Trzecia Droga od dawna zapowiadała, że po wyborach się rozstanie. Już w 2023 r. były dwa kluby: PSL-Trzecia Droga i Polska 2050. Nie widzę tu zagrożenia dla stabilności rządu.
Co — oprócz strachu przed Jarosławem Kaczyńskim — scala koalicję? Kłócicie się o aborcję, związki partnerskie, składkę zdrowotną, a teraz o rozwody…
Widzę, że jest Pan zwolennikiem pustej szklanki. Rozbieżności są w każdej koalicji. Tak jak Platforma miała prawe, lewe i centrowe skrzydło, tak i tu są różne wartości. Szkoda, że rzadko wspomina się o tym, co nam się wspólnie udało.
Co przeszkadza premierowi Kosiniakowi-Kamyszowi w pomyśle, by małżeństwa bezdzietne, bez sporów, mogły się rozstać w urzędzie, zamiast czekać w sądzie?
Mnie to nie przeszkadza, podobnie jak edukacja zdrowotna, ale premier ma inne zdanie — i ma do tego prawo. Tak działa koalicja. W wielu krajach UE rządzą koalicje; chodzi o kompromis. Wyborcy podzielili głosy między KO, Trzecią Drogę i Lewicę, więc parlament odbija społeczeństwo. Niektóre tematy wymagają dłuższej debaty.
Może te debaty warto toczyć wewnątrz rządu, a nie publicznie?
A co byście państwo, dziennikarze, wtedy robili?
Co z rekonstrukcją rządu? Nie wywoła kolejnych sporów personalnych?
Rząd ma skutecznie rządzić, a sytuacja, w jakiej przejęliśmy władzę, jest trudna — byłaby łatwiejsza, gdyby wygrał Rafał Trzaskowski. Społeczeństwo zdecydowało inaczej, więc musimy się dostosować. Premier słusznie uznał, że po dwóch latach trzeba zweryfikować nasze działania, żeby rządzić sprawniej. Koalicjanci będą musieli się do tego dostosować. Monolit władzy już widzieliśmy; dziś trzeba ucierać poglądy. Spór nie jest zły, jeśli prowadzi do lepszych rozwiązań, a nie do kłótni dla samej kłótni.