Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z Ryszardem Terleckim - wicemarszałkiem Sejmu i przew. Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości.

Wczoraj zakończyła się kolejna, czwarta tura rozmów z koalicjantami Zjednoczonej Prawicy. Zdawał się pan w rozmowach z dziennikarzami wyrażać zniecierpliwienie, że tych rozmów ws. rekonstrukcji nie można przeciągać w nieskończoność. Kiedy one dobiegną końca?

- Prawdę mówiąc nie potrafię powiedzieć. Dzisiaj będzie piąta runda. Wczorajsze 5-godzinne rozmowy chyba doprowadziły do znacznego zbliżenia finału, czyli porozumienia z Porozumieniem i Solidarną Polską. Można bardziej optymistycznie patrzeć na efekt tych rozmów. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu dobrniemy do końca i ogłosimy porozumienie trzech podmiotów.

 

Jest już zgoda co do tego, czy w rządzie po rekonstrukcji powinno być 12 czy 14 ministerstw?

- Rozmawiamy teraz głównie o 14. To liczba ministerstw, która prawdopodobnie zostanie przyjęta. Ważny jest nie podział ministerstw, ale działów, czyli tematów, którymi poszczególne ministerstwa się zajmują. Teraz 20 ministerstw się tym zajmuje. Trzeba będzie to skomasować w mniejszej liczbie.

 

Co w takim razie tak przedłuża te rozmowy? Jak pan mówi, wydaje się, że doszło do zbliżenia stanowisk. Czy chodzi o umowę koalicyjną w kontekście list wyborczych w roku 2023?

- To prawdopodobnie zostanie zarysowane ogólnie w naszym porozumieniu. Szczegółami będziemy się martwić w okresie poprzedzającym wybory. Jest za wcześnie, żeby rozstrzygać, jak mają wyglądać listy wyborcze za 3 lata.

 

Zapytam o kuchnię tych rozmów. Może pan ocenić na podstawie dotychczasowych spotkań, z  którymi partnerami rozmawia się łatwiej? Z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry czy z Porozumieniem Jarosława Gowina?

- Nie chcę naszych koalicjantów dzielić czy oceniać. Oni występują wspólnie, więc nawet jeśli jakaś część rozmów łatwiejsza jest z jednym z partnerów, trzeba to dogadać także i z drugim. Zobaczymy. Wydaje mi się, że mniej więcej tak samo obaj liderzy koalicyjnych partii dążą do porozumienia. Problem tkwi w szczegółach.

Wczoraj Wirtualna Polska podała informację, ze poważnie rozważana jest koncepcja wejścia do rządu w charakterze wicepremiera szefa PiS, Jarosława Kaczyńskiego. Czy rzeczywiście?

- Pojawiają się różne plotki, pogłoski. Posłowie próbują coś wnieść w przestrzeń medialną, dziennikarze także. Nie przywiązywałbym do takich dziennikarskich informacji zbyt dużej wagi.

Nie tylko dziennikarze, ale sami politycy w przestrzeni medialnej wygłaszają ważne oświadczenia, jakby część dyskusji wewnątrz Zjednoczonej Prawicy przeniosła się na łamy prasy. Dzisiaj początek dwudniowego posiedzenia Sejmu, podczas którego posłowie mają zajmować się między innymi projektami nowelizacji ustaw o ochronie zwierząt. Tymczasem wczoraj wiceprezes Porozumienia Robert Anacki powiedział w RMF, że ten projekt powinien zostać wycofany.

- Tak, ale jednocześnie prezes Jarosław Gowin nie podzielał jego wypowiedzi, która ukazała się w czasie, gdy my prowadziliśmy te rozmowy. Prezes Porozumienia był zaskoczony. Ta decyzja, jak poszczególni koalicjanci będą głosować, jest przed nami. Dziś mają w tej sprawie spotkania swoich członków.

 

Był pan zaskoczony informacją o liście ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, który zwrócił się do polityków PiS ws. tzw. Piątki dla zwierząt i perspektywy likwidacji branży futerkowej? Zdaniem ministra Ardanowskiego, konsekwencje tego mogą być trwałe i bardzo trudne do odwrócenia. Jak pan ocenił ten list?

- Minister rolnictwa od pewnego czasu wyrażał swoje zastrzeżenia do tej ustawy. Wczoraj zawarł je w liście. Jednak wygra rozsądek i dyscyplina klubowa. Wszyscy nasi posłowie zagłosują za tą ustawą.

 

Chciałbym prosić o komentarz do wczorajszego orzeczenia WSA w Warszawie, które jako zaskakujące ocenił rzecznik rządu. Dotyczyło ono unieważnienia decyzji premiera ws. majowych wyborów korespondencyjnych. Sąd ocenił tę decyzję jako nielegalną. Premier podejmował ją w rygorach obowiązujących wtedy przepisów i w pierwszych tygodniach pandemii.

- Tak. To zaskakujące orzeczenie. Oczywiście prawnicy będą zastanawiać się nad dalszymi krokami. Trzeba pytać przedstawicieli rządu. Klub z pewnością ze zdziwieniem i niedowierzaniem przyjmuje taką decyzję sądu.

 

Dzisiaj rano wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta w jednym z wywiadów powiedział, że od ustalania, czy ktoś złamał konstytucję, nie jest Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie.

- Oczywiście. To prawdopodobnie naciąganie kompetencji. Od tego jest Trybunał Konstytucyjny, żeby oceniać zgodność decyzji premiera z przepisami.

 

Wiele dyskusji słychać nie tylko na prawicy, ale także w szeregach opozycji. Koalicja Obywatelska dyskutuje, kto ma być nowym szefem klubu parlamentarnego. Jak pan ocenia perspektywy utworzenia ruchu społecznego Rafała Trzaskowskiego. Decyzję o powołaniu ruchu prezydent Warszawy odłożył ze względu na problemy z oczyszczalnią w mieście stołecznym.

- Muszę przyznać, że obserwuję to z rozbawieniem. Organizowanie takiego ruchu byłoby racjonalne zaraz po wyborach, kiedy wyborcy zawiedzeni klęską swojego kandydata chcą wyrazić swoje rozczarowanie. Wtedy można spodziewać się ich deklaracji przystąpienia do ruchu, który będzie ich jednoczył. W miarę upływu czasu emocje jednak opadają i powołanie takiego ruchu staje się coraz mniej prawdopodobne. Skończy się pewnie tak, że ruch ten będzie tworzyć część działaczy PO. Nie ma to nic wspólnego z oddolną inicjatywą, która by miała charakter spontaniczny. Ruchy tego rodzaju tworzy się raczej od dołu, pozyskując zwolenników, a nie zaczynając od aparatu partyjnego, który dostaje polecenie, żeby taki ruch tworzyć.

 

Od końca lipca w areszcie przebywa Sławomir N. - były minister transportu w rządzie Donalda Tuska. Ma zarzuty korupcyjne z czasów swojej aktywności w agencji drogowej na Ukrainie. CBA ujawniło wczoraj ukrywany przez niego majątek. 4 miliony złotych w gotówce, w różnych walutach. Sławomir N. doradzał w kampanii Rafałowi Trzaskowskiemu. Kiedy te zarzuty się pojawiły, wiele osób wątpiło w ich prawdziwość. Wczorajsze informacje zmieniają ocenę sytuacji?

- Z pewnością. Trzeba pamiętać, że osoba, wobec której są zarzuty, była w kierownictwie i leadershipie PO. Odgrywała rolę w kampanii wyborczej. Wielu prominentnych polityków PO broniło go, zapewniali o bezzasadności zarzutów. To się składa na ponury obraz. To przykre dla PO. Nie przesądzajmy jednak. Sąd jest od oceny nowych dowodów.

 

Zapytam jeszcze o współpracę Zjednoczonej Prawicy z politykami Koalicji Polskiej, czyli PSL i Kukiz’15. Jeszcze kilka dni temu głośno mówiło się o możliwości dołączenia PSL do Zjednoczonej Prawicy. Dzisiaj się o tym już nie mówi. Temat jest nieaktualny?

- Trudno powiedzieć co dzieje się w PSL. Słyszymy, że jest rozejście się z Kukizem, który tworzy własną partię. Tam są różne głosy, opinie i frakcje. Trudno powiedzieć, jak będzie postępować dalej PSL. W tej chwili rozmów, które by miały doprowadzić do formalnej koalicji, nie ma.