Zapis rozmowy Agnieszki Wrońskiej z wicewojewodą Małopolski, Ryszardem Pagaczem.
Minister rolnictwa i rozwoju wsi apeluje do rolników o jak najszybszą sprzedaż zboża i wnioskowanie o dopłaty. Jak to wygląda w Małopolsce? Rolnicy są chętni, żeby skorzystać z rządowych dopłat?
- Z tego komunikatu dzisiejszego wynika, że 30% zboża zalegającego zostało wysłane. Proces w Małopolsce nie różni się specjalnie od skali kraju. Jest podobnie. Małopolska nie jest jednak szczególnie obszarem, gdzie producenci zbóż są na wielką skalę. U nas rolnictwo jest zróżnicowane.
Jaka jest droga rolnika, żeby dostać dopłatę? Zboże musi sprzedać do 15 czerwca?
- Tak. Z tym że potwierdzona sprzedaż od 15 maja do 15 czerwca też jest realizowana. Cały proces prowadzi ARiMR. Z potwierdzeniem trzeba iść do nich. Trzeba być zarejestrowanym, mieć numer od ARiMR, przedstawić dokumenty i złożyć wniosek o dopłaty bezpośrednie. To jest wymagane przy rozpatrywaniu wniosku o dopłaty, o których mówił minister Telus. Największe dopłaty są w województwach lubelskim i podkarpackim. W świętokrzyskim, małopolskim i śląskim dopłaty są nieco mniejsze. U nas to 660 zł na hektar powierzchni upraw pszenicy i 840 zł na uprawę kukurydzy. W lubelskim i podkarpackim dopłaty są wyższe.
Ile ton zboża może zalegać w magazynach małopolskich rolników?
- U nas nie ma za dużo producentów zbóż. To nie jest wielka skala. Jednak z całą pewnością problem istnieje.
Dziś Sejm ma zająć się kolejnymi rządowymi projektami związanymi z pomocą dla rolników. Posłowie mają pracować nad projektem ustawy o funduszu ochrony rolnictwa. Jakich form wsparcia można się spodziewać ze strony rządu?
- Mówiliśmy o zwrocie akcyzy. Może ten projekt będzie głosowany. Projekt wsparcia obejmuje takie sytuacje, gdy rolnik odda swoją produkcję a firma, która skupiła, upadła i rolnik ma problem z pozyskaniem środków. Wtedy rząd by gwarantował wypłacalność rolnikowi na taką skalę, żeby nie było upadku. Ten projekt takie rzeczy będzie realizował. Jesteśmy przed sezonem owocowym i warzywnym. Takie sytuacje miały w przeszłości miejsce, kiedy skupujący zalegali z wypłatami, mieli problemy i proces uzyskiwania dopłat za pracę, za produkt przedłużał się.
Ponad pół tysiąca ptaków zabił wirus ptasiej grypy w okolicy miejscowości Zabawa. To już drugie w tym roku ognisko tej choroby w Małopolsce. Jakie to niesie konsekwencje dla hodowców w regionie?
- Wirus ptasiej grypy pojawia się zwykle wiosną i jesienią. Związane jest to z migracją ptaków. One przenoszą ten zjadliwy wirus. Tym razem pojawił się w Zabawie w gminie Radłów. Tam podjęto 6000 martwych ptaków. To mewa śmieszka. Dokonali tego strażacy. Robili to delikatnie. Niesie to poważne zagrożenia. Z informacji lekarzy weterynarii wynika, że wirus się dalej nie rozprzestrzenia. Niedaleko jest 50 tysięcy sztuk drobiu. Rozprzestrzenianie się wirusa na hodowle to poważne konsekwencje finansowe, utylizacja ptaków. Na razie nie ma informacji, żeby wirus rozprzestrzeniał się.
Nie grozi nam epidemia ptasiej grypy?
- Tego nie wiemy. Są wydane dokumenty przez wojewodę. Producenci muszą zastosować bioasekurację. Ptaki nie mogą być karmione na zewnątrz, muszą być maty dezynfekcyjne przed kurnikami. Trzeba do tego podejść poważnie.
W ubiegłym roku małopolscy rolnicy walczyli z ASF. Tutaj ogniska zostały zażegnane?
- Dzięki Lasom Państwowym i wysiłkom wojewody zbudowaliśmy 50 km siatki, która uniemożliwiała przechodzenie dzików z Podkarpacia na zachód. Powiodło się to. Nie było nowych zarażeń. Pojedyncze przypadki w okolicach Olkusza i Gorlic to wynik zawleczenia choroby przez człowieka. W Sękowej była pojedyncza sztuka, została postrzelona. W wyniku badania potwierdzono ASF. Te pojedyncze sztuki nie są wielkimi ogniskami. Szukamy martwych sztuk, które roznoszą zwierzęta dzikie. To nie miało miejsca. To pojedyncze sztuki. Oby tak się skończyło.
Jak wygląda sytuacja rolników, którzy zmagali się z ASF? Udało się odbudować te gospodarstwa?
- Spotkałem się w powiecie Dąbrowa Tarnowska z rolnikami. Tam problem dotyczył tych rolników. Wielu rolników tam dalej prowadzi produkcje. Nie są to wielkie stada. Z tego ludzie jednak żyją. Tam, gdzie była choroba, trzeba było utylizować sztuki. Projekt ministerstwa dofinansowania tych rolników, zaczyna działać. Nie słyszeliśmy o dramatycznych sytuacjach, żeby ci ludzie zostali bez środków do życia.
Władze Tarnowa pracują nad projektem parkingu wielopoziomowego, który miałby powstać w pobliżu delegatury urzędu wojewódzkiego w Tarnowie przy alei Solidarności. Trzeba tu współpracy miasta i wojewody. Jest przychylność wojewody do tej inicjatywy?
- Ten pomysł się pojawiał ze strony urzędu miasta. Miasto chce realizować parking na terenie Skarbu Państwa. Ja bym budował na swoim terenie. Poważnie mówiąc jednak…
Trzeba jednak przyznać, że działka jest do zagospodarowania, jest w centrum. To byłoby dobre miejsce na taki parking.
- Do tej pory ten parking jest bezpłatny. Jakby tam powstał parking wielopoziomowy, nie wiem czy byłby od bezpłatny. To by zmieniło sytuację. Wcześniejsze uwagi architektów zmierzały w tym kierunku, że taki budynek zaburzy architekturę tego terenu. Nie byłoby to też rozwiązanie, które zaspokoi zabudowę centrum miasta.
Jakby ta koncepcja szła niżej, a nie wyżej?
- Tak, ale muszą być badania. Nie wiem, jak tam wygląda teren, czy można budować parking w dół.
Jest przychylność do rozmów z miastem?
- Jeśli projekt zostanie złożony, zostanie na pewno rozważony.
Wiemy, kto będzie jedynką PiS na tarnowskiej liście?
- Tego nie wiemy. Nikt z potencjalnych kandydatów tego nie wie.
Pora już wiedzieć…
- Pora jest taka, że przed rejestracją list powinny być znane osoby, które będą kandydować.
Pan znajdzie się na tej liście?
- Być może tak. Zobaczymy. Jest wiele osób, które o tym decydują.