Bardzo dużo w naszych rozmowach mówimy o stanie dróg samorządowych, ile rząd dokłada dodatkowych środków, by stan tych dróg poprawić, bo ona jest relatywnie najgorsza. Fundusz dróg samorządowych, to nowe przepisy,które umożliwią dynamiczny wzrost nakładów na drogi, czyli mówiąc wprost – drogi będą bez dziur i będziemy po nich komfortowo jeździć.

 

To rzeczywiście duża zmiana jeśli chodzi o dystrybucje środków z rządu do samorządu na remonty i inwestycje dróg powiatowych i gminnych. To przełom - ustawa, która weszła w życie 5 grudnia daje duże możliwości pozyskania środków przez samorządy, ale nie zamyka tego w cyklu rocznym. Samorządy borykają się z pozyskaniem środków, a później ich sprawnym wydatkowaniem, bo poprzednie programy umożliwiały wydatkowanie pieniędzy w cyklu rocznym. Teraz projekt i jego realizacja będą mogły trwać dwa, a nawet trzy lata. Teraz dysponentami środków będą wojewodowie, którzy teraz przygotowują broszurę opisującą zasady pozyskiwania tych środków. To będą znacząco większe środki niż te dotąd przeznaczane. Adamczykówki to 60 milionów, które zasilały drogi powiatowe w naszym województwie – tu kwoty będą sięgać nawet 6 miliardów na drogi, ale tez obiekty mostowe i drogi o charakterze obronnym. Ich dysponentem będzie wojewoda we współpracy z ministrem infrastruktury, ministrem inwestycji i rozwoju i oczywiście ministrem obrony.

 

Ważne jest to, że w zakres działań wchodzą mosty i przeprawy, bo jest tak, że jeśli nawet remont dróg samorząd jest w stanie udźwignąć, to gorzej jest z milionowymi kosztami budowy mostów.

 

Inwestycje mostowe są 10 razy droższe od drogowych. Nie mówimy tylko o mostach wymagających remontów, ale o budowie nowych. Jeśli mówimy o stworzeniu dobrze funkcjonującej, płynnej sieci drogowej, to bez budowy nowych przepraw ten projekt się nie uda. Stąd troska rządu, który widzi potrzebę rozwoju Polski lokalnej i ogromne dofinansowanie na poziomie 80% ze strony rządu przy 20% ze strony samorządu. Samorządy będą mogły dostawać pieniądze na te wszystkie inwestycje w ramach programu „Łączenie regionów”.

Nadal są miejsca, w których możemy zobaczyć skutki klęsk żywiołowych. Powstają projekty refinansowania tych szkód.

 

To właśnie ten program realizowany poza funduszem dróg samorządowych. Jesteśmy województwem, które otrzymuje najwięcej środków w Polsce na usuwanie skutków powodzi. Małopolska jest piękna, ale tez trudna jeśli chodzi o zjawiska pogodowe. Duże opady są przyczyną zniszczeń w strukturze drogowej, a w perspektywie osuwisk. Samorządy zwracają się do wojewody o przyznanie środków na usuwanie skutków powodzi i to kolejna transza, która się otwiera. Właśnie rusza nabór wniosków realizowanych przez wydział rolnictwa w urzędzie. Wójtowie, burmistrzowie zgłaszają szkody, które wcześniej są weryfikowane przez komisje i tworzony jest ranking przesłany do ministra. Fundusz klęskowy zasilany jest z rezerwy na nieprzewidziane wydarzenia. Jeśli ich nie było – jak w 2018 roku – choć lokalnie zdarzały się nawałnice, to te środki od razu się uwalniają. Kończymy ten rok z bardzo znaczącym dofinansowaniem, które popłynęło do samorządów, na poziomie 380 milionów na naprawę dróg, likwidacje osuwisk i naprawę infrastruktury sportowej, która ucierpiała w wyniku nawalnych opadów. Samorządowcy teraz pilnie rejestrują swoje wnioski, by starać się o pozyskanie środków, a my bez zbędnej zwłoki prześlemy listę do ministra. Jeśli nawet samorząd nie dostanie natychmiast pieniędzy, to będą one spływały w kolejnych transzach. Najpierw staramy się o dofinansowanie największych zadań, także mostowych. Prace w województwie - np. przy nakładkach asfaltowych trwają, dzięki sprzyjającej pogodzie i samorządowcy mogą jeszcze przed końcem roku pokazać mieszkańcom wyremontowane drogi.

 

Poruszył Pan ważną kwestię, bo uszkodzenia popowodziowe dróg to jedno, ale osuwiska cały czas zagrażają. One są uruchamiane w trakcie powodzi, a później wystarczy niewielki deszcz, by tony ziemi zagroziły mieszkańcom i ich domom.

 

Osuwiska mogą w perspektywie zagrażać także infrastrukturze drogowej, bo drogi często leżą na terenie czynnego osuwiska. Wtedy najpierw trzeba osuwisko ustabilizować - przewodniczę komisji osuwiskowej, w której działają fachowcy, geolodzy oceniają skale zjawiska – a dopiero po stabilizacji naprawa dróg, Nie można bowiem wydawać pieniędzy na naprawę dróg, mając świadomość, że powyżej jest osuwisko. Mamy też trudne przykłady - np. kościoła w Sułoszowej, który jest nieczynny, bo znajduje się na terenie osuwiska, poniżej znajduje się droga wojewódzka. Rozmawiamy z marszałkiem o zabezpieczeniu tego osuwiska, bo żeby znów nie remontować tej drogi za kilka lat, to trzeba to osuwisko ustabilizować. Osuwiska to duży problem w Małopolsce, często to atrakcyjne tereny pod zabudowę, a ta możliwość jest zablokowana przez samorządy.

 

Droga do Morskiego Oka, gdzie trzeba było zabezpieczyć wiele osuwisk, Gródek nad Dunajcem, który przez osuwisko był odcięty od świata…

 

Można mówić kolokwialnie o łataniu dziur, żeby można było utrzymać przejezdność drogi, ale docelowo powinna być wyremontowana i tak się dzieje. Dlatego tak dużymi środkami zasilamy samorządy. Drogi powiatowe, gminne, to sprawa samorządów, ale rząd wychodzi naprzeciw, dając pieniądze, by te lokalne drogi były komfortowe i bezpieczne dla wszystkich użytkowników.

 

Tu przechodzimy do tematu, którym mnie Pan zaciekawił – Koła Gospodyń Wiejskich. Często mówimy o OSP, jako takiej Gwardii Narodowej, która działa niezwykle prężnie i pomaga społeczności, szczególnie w Małopolsce, tymczasem Koła Gospodyń Wiejskich to takie centra życia towarzyskiego i kulturalnego w wielu miejscowościach. Gdyby nie te Koła, to życie społeczności byłoby uboższe.

 

Śmiem twierdzić, że w dużej części by go nie było, podobnie jak sporej części plenerowych imprez w samorządach. Te imprezy maja swoje bogactwo, koloryt smaków, zapachów dzięki Kołom Gospodyń Wiejskich i maja zapewnione bezpieczeństwo dzięki OSP. Dlatego naszą wspólna troską powinno być ocalenie Kół Gospodyń Wiejskich, które utrzymują i przekazują kolejnym pokoleniom bogactwo tradycji. Są ostoją tradycji jeśli chodzi o stroje ludowe, potrawy danego regionu, śpiew, gwarę. Kto jest sobie w stanie wyobrazić dożynki gminne bez Kół Gospodyń Wiejskich. Dlatego pojawiła się inicjatywa sformalizowana przez ustawę, która weszła w życie listopadzie, która określa zasady tworzenia Kół Gospodyń Wiejskich ich rejestracji i funkcjonowania. W myśl uchwały nabór wniosków do rejestracji i i później dofinansowanie Kół będą prowadzić Agencje Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa i to jest perspektywa dużej stabilizacji finansowej dla Kół, które istnieją dzięki dużej mobilizacji samorządów, wspierających ich działalność. I tu znowu koło ratunkowe, które rzuca strona rządowa wspierając samorządy, ale przede wszystkim Koła Gospodyń Wiejskich. Aplikacja o pozyskanie środków trwa do 27 grudnia. Jeszcze w tym roku na różne rodzaje działalności Kół zostanie przeznaczonych 90 milionów złotych. Pamiętajmy, że Koła Gospodyń Wiejskich to nie tylko kobiety, bo i mężczyźni w nich działają, a środki można przeznaczyć też na formę edukacyjną, skierowana do młodego pokolenia, pokazująca bogactwo śpiewu ludowego, czy biesiadowania, w dobrym rozumieniu tego słowa – spotykaniu się mieszkańców, którzy potrafią razem być, śpiewać, potańczyć. Takich spotkań wiele się odbywa, choćby w mojej gminie Skawina, organizowanych właśnie przez Koła Gospodyń Wiejskich. Dla mnie w tej inicjatywie pozyskiwania i wydatkowania środków, cenne są dwa elementy. Po pierwsze wymierne wsparcie do tego, żeby Koła Gospodyń Wiejskich się pięknie prezentowały, czyli zakup strojów i wyposażenia, a po drugie element edukacyjny, by przekazać młodemu pokoleniu piękne tradycje, jak np. przygotowanie wieńców dożynkowych. To tradycja zanikająca – czasem te wieńce są pozyskiwane od tych, którzy to jeszcze potrafią robić. Chcemy ocalić od zapomnienia, ocalić dla następnych pokoleń naszą tradycje,kulturę, gwarę ludową, wszystko co związane z Polską, ludowością, czym bogata tradycja jest polska wieś.

Nie wiem czy tak jest w całej Małopolsce, ale na Podhalu obserwuję, że do małych miejscowości przeprowadzają się ludzie z większych miast. Zazwyczaj się nie znają z lokalną społecznością, bo przyjeżdżają późno z pracy, wcześniej wyjeżdżają i takie festyny są świetną okazją do tego, by ci ludzie się w ogóle poznali. Taka impreza integruje, bo wszyscy z danej miejscowości muszą na niej być. To chyba cieszy?

 

To właśnie ten wymiar, który jest nie do przecenienia, żebyśmy spotykali się jako mieszkańcy lokalnych społeczności, żebyśmy ze sobą byli, Czasem ktoś wybuduje dom na terenie sołectwa, ale pracuje w mieście, nie zna ludzi, a tu jest okazja, by się spotkać i być razem. Kiedy przychodzi sezon wiosenno-letnio-jesienny, to poza wielkimi imprezami typu dożynki, mamy coraz częściej święta, na których promowane są produkty regionalne. To także element związany z działalnością Kół Gospodyń Wiejskich, bo bogactwo produktów regionalnych można pokazać w ramach takich wydarzeń, zapraszając wszystkich mieszkańców do wspólnego świętowania. Bywam na takich imprezach, np. na Święcie Czosnku, organizowanym od wielu lat naprzemiennie w Radziemicach i Słomnikach - to już ponadlokalne święto, na które zjeżdżają mieszkańcy Małopolski, by się spotkać, porozmawiać, skosztować czy kupić produkt regionalny. To znakomita okazja, by spędzać czas razem, bo w dzisiejszej dobie dużo czasu spędzamy przy komputerze i komórce, ale nie chcemy, żeby to był cały nasz świat, chcemy by ten świat to było spotykanie się z drugim człowiekiem.