W czwartek prezes PiS przekonywał, że Komisją kierują względy polityczne. "To szef MSZ zaprosił Komisję do Polski. Jeśli obecna władza zignoruje zalecenia Komisji, obniży prestiż państwa i jego powagę" - mówił poseł Trzaskowski w Radiu Kraków. Jak przekonywał, wszystkie państwa - poza Rosją - traktują poważnie opinie Komisji Weneckiej.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Rafałem Trzaskowskim.
Mimo apeli rządu, Komisja Wenecka zaprezentuje swoją opinię nie w czerwcu, ale w przyszłym tygodniu. Jaki to sygnał?
- Komisja Wenecka nigdy się nie poddaje naciskom politycznym. Jak miała wydać opinię to ją wyda.
Kilka tygodni temu mało kto wiedział co to jest Komisja Wenecka. Komisja zaprezentuje swoją opinię i co z tego?
- Można powiedzieć, że nic. To jednak minister Waszczykowski zaprosił Komisję do Polski. To ważny organ Rady Europy, który wypowiadał się o sytuacji w różnych państwach. Wszystkie państwa, poza Rosją, biorą na poważnie te opinie. Państwo, które zaprosiło Komisję samo i potem zignoruje ją, staje się niepoważne. Potem trudno będzie rządowi PiS przedstawiać swoje racje za granicą. Jak się depcze podstawy demokracji to jest to trudne. To strzał w stopę. Najpierw zaprasza się Komisję a potem się ją dezawuuje zamiast prowadzić z nią dialog. Tak robił Viktor Orban, który nie atakował Komisji, ale prowadził dialog. Niektóre zalecenia Komisji były wcielane w życie. Jak się nie zgadzali do dyskutowali z prawnikami Komisji za zamkniętymi drzwiami.
Szef PiS powiedział, że Komisja pokazała, iż jest ciałem politycznym. Nie da się żyć w Europie mimo opinii Komisji Weneckiej?
- Oczywiście się da, ale to obniża prestiż państwa i jego powagę. PiS zaprosiło Komisję do Polski. To tak jakby ktoś zaprosił lekarza, żeby wydał opinię a potem się zdenerwował, że stwierdził chorobę. To nielogiczne. PiS dolewa oliwy do ognia krytykując Komisję i mówiąc, że jest polityczna. To ma służyć debacie wewnętrznej. PiS powinien dyskutować z tymi ludźmi i przedstawiać swoje racje po cichu. Tak robi się awantura, z której nic dobrego nie wyniknie. Komisja wyda swoją opinię. Ona nie jest wiążąca, ale na jej podstawie Komisja Europejska zdecyduje czy dalej prowadzić postępowanie dotyczące naruszania demokracji w Polsce. Potem mogą być sankcje. Jak państwo zaprosiło Komisję, potem zignoruje jej zalecenia to KE będzie zobowiązana kontynuować tę procedurę. To może źle się skończyć, nawet konsekwencjami finansowymi. To odczują Polacy. To istotny punkt odniesienia dla Europy i świata. Amerykanie też czekają na tę opinię.
Pan ma zaufanie do Komisji Weneckiej? Rada Europy wyraziła ubolewanie z powodu tego przecieku.
- To są dyplomaci w przeciwieństwie do PiS. Oni wiedzą jak się reaguje. Mówią, że źle się stało, ale trzeba się skupiać na opinii. Rada Europy jest gotowa rozmawiać z PiS, mimo tych listów obraźliwych, które minister Waszczykowski wysyłał. Pytanie czy PIS będzie ignorować zalecenia czy wejdzie z Komisją w dialog?
Pan, jako były wiceszef polskiego MSZ, patrzy z dziką satysfakcją na grillowanie ministra Waszczykowskiego?
- Nie. Ja na to patrzę ze smutkiem. Można mieć inną wizję polityki zagranicznej. Ja się z nią nie zgadzam. Nie zgadzam się, że nagle wstajemy z kolan i pisanie obraźliwych listów przywróci nam godność. Problem w tym, że obok zmiany jest ona robiona nieprofesjonalnie. Dolewa się oliwy do ognia. Ministrowie PiS wyżywają się w pisaniu obraźliwych listów a to do senatorów z USA, którzy są nam życzliwi, albo do KE, albo do Rady Europy. Czemu to ma służyć? Minister Waszczykowski zamiast rozmawiać ze swoimi partnerami, próbuje udowodnić Jarosławowi Kaczyńskiemu, że jest bardzo ostry. Nie na tym polega polityka zagraniczna. Ja się nie cieszę. Wiarygodność Polski, którą budowaliśmy przez 8 lat, na tym cierpi. Chodzi też o pozycję. Polsce bezie trudno zabiegać o ważne interesy, na przykład jak chodzi o budżet UE. Jak nie będziemy mieli sojuszników to będzie źle. PiS się ich pozbawia. Dlaczego PiS mówi, że Wielka Brytania jest naszym jedynym sojusznikiem razem z Grupą Wyszehradzką? W UE trzeba rozmawiać ze wszystkimi. Brytyjczycy mogą opuścić UE. Nie należało im oddawać wszystkiego w tych negocjacjach, narażając naszych pracowników na to, że nie będą mieli ochrony socjalnej. Nie należy być cały czas pod rękę z Orbanem. Należy z nim oczywiście rozmawiać. PO jest z Fideszem w jednej frakcji w PE. Nie należy się fiksować na tych dwóch krajach zwłaszcza, że one są na marginesie Unii w tej chwili.
Jak pan przyjmuje apele przewodniczącego Tuska do imigrantów, żeby tutaj nie przyjeżdżali?
- Nie da się ukryć, że niektórzy politycy UE sprawiali wrażenie, iż UE jest gotowa na przyjęcie wielkiej liczby uchodźców. Tak nie jest. Imigrantów ekonomicznych trzeba odsyłać. Możemy pomóc uchodźcom, którzy uciekają przed śmiercią. Nie należy ich jednak przyciągać w sposób nieograniczony. Samych Syryjczyków są miliony. Polityka rosyjska przyczynia się do tego, żeby było ich więcej. Trzeba wysłać sygnał, że możemy przyjąć najbardziej potrzebujących, pod warunkiem, że to będą ludzie bezpieczni. Trzeba uszczelnić granice, współpracować z Turcją i weryfikować kto zasługuje na pomoc.
Kilka dni temu papież Franciszek mówił, że Europa przeżywa inwazję arabską.
- Ja bym nie używał takich słów. Jednak to zjawisko wymyka się spod kontroli. Musi być odpowiedź UE. My mówiliśmy, że nie da się pomóc wszystkim jak nie uszczelnimy granic, nie potwierdzimy tożsamości potrzebujących i musi być też ich zgoda na rezydowanie w państwie, do którego zostaną skierowani. Te warunki nie są przestrzeganie, dlatego ten program relokacji się nie zaczął. Rząd Ewy Kopacz powiedział jasno, że nie przyjmiemy nikogo z niepotwierdzoną tożsamością i nikogo, kto mógłby stanowić niebezpieczeństwo dla Polski. Mimo deklaracji przyjęcia 7000 uchodźców, to niewielka liczba, jasno wpisaliśmy w umowę zapewnienia, że bez potwierdzenia tożsamości oni nie tafią do Polski. Dlatego ten program jeszcze nie funkcjonuje.
Decyzja szefa MSWiA, że w lipcu wrócą kontrole na granicach naszego kraju jest dobra?
- Rozumiem tę decyzję. Schengen pozwala na czasowe zawieszanie reżimu, jak są zjawiska wyjątkowe, jak ŚDM. To jest uzasadnione. Można wprowadzić czasowe kontrole na granicy.
Dostał pan mandat poselski dzięki wyborcom z Krakowa. Rzadko pana tutaj jednak widzimy.
- Już jestem. Faktycznie pierwsze miesiące pracy w Sejmie były nieregularne. PiS tak organizował prace, że pracowaliśmy po nocach. Teraz regularność będzie większa. Wczoraj otworzyłem biuro na ulicy Bosackiej. Będę tu częściej. Przez cały czas patrzę co się dzieje w Krakowie. Ostatnio była skandaliczna decyzja o odbiorze pieniędzy na program LIFE i przekazaniem tych pieniędzy na baseny ojca Rydzyka. My protestowaliśmy.
To nie są te same pieniądze.
- To są te same pieniądze. 20 milionów dla Małopolski zostało zabrane. Mieliśmy szkolić specjalistów, którzy by pomagali wymieniać piece. Projekt trafił do kosza. Te pieniądze zostały użyte na kolejny aquapark ojca Rydzyka. To skandal. W ostatnich dniach ojciec Rydzyk wygrał też konkurs na dyplomację publiczną, najwięcej pieniędzy z MSZ. Nie znam doświadczenia ojca Rydzyka w tej kwestii. To będziemy piętnować. To ma w sobie element Krakowa i to jest mi bliskie. To szkodzi Krakowowi.