Dwa obozy tworzą się w pana partii – porzuconej przez hegemona, założyciela, postać tytułową, jak zwał, tak zwał. Z jednej strony obóz Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, którą wspiera podobno Paweł Śliz i sam odchodzący Szymon Hołownia, a z drugiej strony obóz Pauliny Hennig-Kloski, wspartej wczoraj przez Michała Koboskę. Pan stoi okrakiem czy kibicuje któremuś z tych obozów?
To, że są jakieś frakcje w partiach, jest rzeczą naturalną. W każdej partii są osoby, które bardziej identyfikują się z poglądami któregoś z liderów. Natomiast ja bym wolał, żebyśmy razem działali. To nie jest moment na to, żeby się dzielić. Mam nadzieję, że dwie panie staną na wysokości zadania i po prostu porozumiemy się tak, żeby razem iść do przodu. Bo w łatwej sytuacji Polska 2050 na dzień dzisiejszy nie jest. Rzeczywiście – nie jest.
Ale dopytam jeszcze – jak pan głosował tydzień temu? Bo tydzień temu głosowali państwo w sprawie rekomendacji na fotel wicepremiera – z jednej strony była pani Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, z drugiej pani Paulina Hennig-Kloska.
Ja akurat byłem w podróży służbowej i nie mogłem uczestniczyć w tym spotkaniu, ponieważ odbywało się w godzinach, kiedy byłem niedostępny. Więc nie głosowałem.
A czy jest tak, jak mówią niektórzy, że to tak naprawdę nie jest podział pomiędzy panią Pełczyńską-Nałęcz i panią Hennig-Kloską, tylko podział na zwolenników pani Pełczyńskiej-Nałęcz i wszystkich innych, bo – jak mówią – pani Pełczyńska nie jest za bardzo lubiana? „Wyborcza” kilka dni temu cytowała działacza Polski 2050, który mówił: „to osoba, która gra na siebie, jeśli ktoś jej przeszkadza, to go zabija. Zimą czeka nas rozlew krwi”. A wczoraj Michał Kobosko powiedział: „Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz robi to, co robi, i mówi rzeczy, z którymi trudno się zgodzić”.
Mówi rzeczy, z którymi się nie zgadzamy – co jest naturalne, nawet w jednej partii. Ale to też nie oznacza, że muszę kogoś, powiedzmy, „zabić”, tak jak zostało powiedziane. Uważam, że dyskusja w partii i to, że różne poglądy się ścierają, jest rzeczą naturalną. Najważniejsze jest to, żeby umieć się porozumieć. My, partia Polska 2050 Szymona Hołowni, byliśmy oparci na liderze – na Szymonie Hołowni, którego imię i nazwisko są w nazwie partii. Teraz jest sytuacja taka, że – niespodziewanie – oświadczył, że nie będzie kandydował na szefa partii. Są osoby, które ubiegają się o to stanowisko – jedni są zwolennikami pani Pełczyńskiej-Nałęcz, drudzy pani Hennig-Kloski. Wydaje mi się, że trochę chodzi też o to, żeby zaistnieć i zabłyszczeć. Ale może się okazać, że zupełnie ktoś inny będzie przewodniczącym. Będziemy o tym rozmawiać. Jesteśmy dosłownie tydzień po decyzji Szymona Hołowni, że nie startuje. Wydaje mi się jednak, że jesteśmy w stanie się porozumieć, żeby Polska 2050 dalej funkcjonowała. To jest dla nas najważniejsze.
To – jak pan sam powiedział – decyzja niespodziewana. Krzysztof Śmiszek z Lewicy stwierdził, że Szymon Hołownia się znudził i z wygórowanym ego nie może się pogodzić z porażką. Podziela pan tę opinię?
Jestem zaskoczony o tyle, że wcześniej były informacje, iż Szymon Hołownia będzie działał razem ze strukturami, będzie jeździł po regionach i przekonywał naszych wyborców, żeby zaufali Polsce 2050. Na tym etapie się zatrzymałem. Oczywiście rozumiem, że po tym, jak nie będzie marszałkiem Sejmu, chce mieć jakieś zadanie, w którym będzie mógł się wykazać. Ale dla mnie to było zaskoczenie, bo inne były informacje medialne, a inne w partii, jeśli chodzi o to, co dalej będzie robił Szymon Hołownia. Kibicuję mu na stanowisko wysokiego komisarza do spraw uchodźców – dobrze by było, żeby Polacy byli w wysokich strukturach Unii Europejskiej czy w ogóle międzynarodowych.
Ale to przecież decyzja, która wygląda na egoistyczną, zwróconą na siebie. Czy można ją traktować jako zdradę partii?
Nie uważam, żeby to była zdrada partii. Myślę, że mógłby to po prostu inaczej zakomunikować. Widzimy, że po tej decyzji zaczęły się zawirowania, pojawiły się dwie frakcje czy dwa obozy w Polsce 2050 – a to nigdy nie jest dobre. Jesteśmy partią, która przeżywa problemy, sondaże nie dają nam dobrych wyników, więc powinniśmy raczej występować jako jedność. Ta decyzja mogła zaczekać – przynajmniej do czasu, kiedy byśmy wiedzieli, czy Szymon Hołownia zostanie tym wysokim komisarzem. Bo na razie to jest dopiero staranie się o pracę.
A jeśli się nie uda? Czy Hołownia może zmienić zdanie i wrócić do partii? I czy ktoś go jeszcze będzie chciał?
W polityce nie ma decyzji ostatecznych – każda decyzja może być zmieniona. Jest szansa, że Szymon Hołownia zmieni decyzję. Uważam, że to on powinien być szefem partii, bo scala ruch Polska 2050 – posłów, stowarzyszenie i wyborców. To osoba najbardziej rozpoznawalna. Wolałbym, żeby dalej był szefem partii i kandydował w styczniu. Jestem przekonany, że zostałby wybrany. Oczywiście pytanie, czy wyborcy zaufają Szymonowi Hołowni i Polsce 2050. Jeśli wyciągniemy wnioski z obecnej sytuacji, jeśli ją przepracujemy, to jak najbardziej. Ale musimy spojrzeć w lustro i powiedzieć: popełniliśmy błędy. To nie tylko sytuacja zewnętrzna nas zmusiła – sami zrobiliśmy rzeczy źle, inne dobrze. Wtedy wracamy do gry. Uważam, że Szymon Hołownia ma szansę uzyskać większe poparcie niż w wyborach prezydenckich. Tylko trzeba się zastanowić, co należy zmienić, gdzie był ten błąd, który spowodował mało zadowalający wynik.
Sondaże są fatalne – 1, 2 procent. Czy te wybory wewnętrzne mają w ogóle sens? Czy to nie będzie wybór syndyka masy upadłościowej partii, która się rozlezie po innych ugrupowaniach? Połowa klubu puka do Platformy, a o panu mówią, że do Konfederacji. To prawda?
Ostatnio byłem w Telewizji Polskiej i też dostałem takie pytanie. Nie wiem, na jakiej podstawie pojawiają się takie plotki. Widocznie ktoś je rozpowiada. Ja nigdzie się nie wybieram. Jestem w Polsce 2050 i będę robił wszystko, żeby partię odbudować. Wybory w styczniu pokażą, jak to się potoczy. Ale im bardziej będziemy rozbici, tym mniejsze szanse na przetrwanie. Dlatego jeszcze raz apeluję do moich koleżanek: niech usiądą razem i zastanowią się, jak wspólnie iść do przodu, bo to najważniejsze. Tak samo w kwestii wicepremiera – uważam, że dziś Polsce 2050 nie jest potrzebny wicepremier. Potrzebna jest skuteczność działań. To walka o stanowisko, które daje prestiż, ale nie daje realnej władzy. Wolałbym, żebyśmy w koalicji 15 października załatwiali sprawy Polaków, z którymi przyszliśmy do Sejmu. Nie mam aspiracji ministerialnych ani rządowych – przyszedłem po to, żeby załatwiać sprawy Polaków.
A czy rozważa pan, żeby w ogóle nie startować w kolejnych wyborach, jeśli Polsce 2050 się nie powiedzie? Może pan, tak jak pański szef, też uzna, że ma dość politycznego szamba i wróci do biznesu albo do borowania zębów?
To rzeczywiście bardzo niefortunna wypowiedź Szymona Hołowni. Nie tylko wypowiedź, ale i list do partii. Wie pan, polityka jest bardzo trudną i brutalną grą. Kto wchodzi do tej gry, musi się z tym liczyć. Ja pamiętam, jak startowałem w 2019 roku do Senatu – byłem konkurentem senatora Klicha – i jeden z redaktorów posłużył się moją córką, żeby mnie ośmieszyć. Trzeba mieć grubą skórę albo z polityki wyjść.
Na koniec pytanie o Zbigniewa Ziobrę. W ubiegłym tygodniu po raz dziewiąty udało się doprowadzić go przed komisję do spraw Pegasusa. Wiceprzewodniczący komisji Tomasz Trela zapowiedział, że w tym tygodniu będzie zawiadomienie do prokuratury. Na czym to zawiadomienie mogłoby polegać, skoro Ziobro niczego nie podpisywał, a podpisywali Wąsik i Romanowski – jeden ma zarzuty, drugi jest na Węgrzech?
Myślę, że nie tylko ja, ale też Polacy potrzebują skuteczności. Komisja śledcza działa już prawie dwa lata. Pan Ziobro unikał do tej pory stawienia się przed nią. Ale jest cienka granica między rozliczeniem a spektaklem. Nie chciałbym, żeby członkowie komisji ją przekroczyli, bo widać, że pan Ziobro przekracza ją na każdym kroku – choćby tymi medialnymi show z dziennikarzami Republiki, w telewizji, a potem w samolocie. Chciałbym, żeby po prostu został zrobiony materiał dowodowy i jak najszybciej przekazany prokuraturze. Niech prokurator ustali, czy pan Ziobro popełnił przestępstwo, czy nie. Im dłużej trwa ten spektakl, tym gorzej dla samego procesu rozliczenia. Większość Polaków ma przekonanie, że Zbigniew Ziobro nie działał zgodnie z prawem – i to powinno zostać jak najszybciej rozliczone.