Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Andrzejem Piaseckim, politologiem z Uniwersytetu Pedagogicznego.
Tuż przed referendum burmistrz Chrzanowa zorganizował wieczór poetycki i czytał swoje wiersze. Jak pisał Miłosz, „czym jest poezja, która nie ocala?”. Jak widać poezja burmistrza nie ocaliła. Może to była słaba poezja?
- Miłosz też pisał, że poeta pamięta. Lud zapamiętał złe aspekty działalności burmistrza i jest jak jest. Dobrze, że burmistrz nie nawoływał otwarcie do bojkotu referendum. Takie przykłady były nawet w Warszawie. Frekwencja zdecydowała. Wynik jest jednoznaczny.
Z czego to wynika? To faktycznie zniechęcenie do władz czy sprawa burmistrza Chrzanowa była jednoznaczna, bo chodziło o jazdę po pijanemu i kolizję?
- Mówimy do końca. To złamanie prawa. Na to tolerancji nie ma. Nie ma tolerancji dla alkoholu za kierownicą. Jednak myślę, że to wynik ogólnopolskiej tendencji zmian i szukania nowych rozwiązań. Udało się referendum w Krakowie, wiele innych inicjatyw też odniosło sukces. Społeczeństwo poczuło swoją podmiotowość. Jak pójdzie na referendum jedno osiedle to szala może się przeważyć. To było w Chrzanowie.
Myśli pan, że możliwa jest fala odwoływania burmistrzów, wójtów i prezydentów, którzy nie są z obozu rządzącego?
- Fala zmian trwa. Nie zdziwię się jak takie wnioski będą. Zapowiedź ugrupowania rządzącego co do przyspieszonych wyborów samorządowych zostanie zrealizowana? Jak nie to być może bezie taka fala. Tutaj przy niskiej frekwencji w poprzednich wyborach, takie referenda mogą być skuteczne.
Mamy w Małopolsce 4 miasta prezydenckie. W Tarnowie i Oświęcimiu rządzą przedstawiciele PO, w Krakowie jest Jacek Majchrowski. W wypadku tych trzech miast jest to możliwe?
- W każdym mieście jest możliwe, gdzie frekwencja była poniżej 40%. Burmistrzowie i prezydenci, którzy wygrali przy niskiej frekwencji nie mogą być spokojni. Miarą sukcesu musi być nie tylko zwycięstwo, ale także wysoka frekwencja. Wtedy widać poparcie. Są teraz zarzuty, że 19% poparło ugrupowanie rządzące. To prawda. Frekwencja nie była wysoka.
Byłaby to fala referendalna obywatelska czy inspirowana przez obóz rządzący?
- W samorządzie trudno o jednoznaczne oceny. 2500 gmin to masa rozwiązań. Obywatelskiej fali dążenia do zmian może jednak towarzyszyć inspiracja polityczna. Politycy mogą to inspirować. Nie byłoby jednak skutku, gdyby nie dążenie społeczności do zmian. Tam gdzie była niska frekwencja, referenda mogą być skuteczne.
Są też wątpliwości prawne podnoszone przez przedstawicieli PiS związane z wyborem marszałka Jacka Krupy i członka zarządu województwa, Grzegorza Lipca. Tutaj sprawa trafia do sądu. Co można uzyskać? Jak dojdzie do wyboru nowego marszałka to koalicja PO-PSL w sejmiku ma się dobrze.
- Zwrócę uwagę na pomysł prezesa Kaczyńskiego co do przyspieszonych wyborów samorządowych. To bat na PSL. Jak się nie dogadają w sejmikach to przyspieszą wybory. Porozumienia nie widać. Co orzeknie sąd i co będzie w Małopolsce? Koalicja się trzyma. Poczucie zagrożenia może to spajać. Im koalicjanci będą mocniej naciskani, tym mocniej będą się trzymać.
Myśli pan, że wizja przyspieszonych wyborów samorządowych jest do zrealizowania?
- Patrząc na to co się dzieje to nie wiem co jest realne. Jak jest parcie polityczne to uzasadnić się to da. Moim zdaniem powinna być pełna kadencja. Samorząd lokalny jest jedynym organem, który miał zawsze pełne kadencje. Stabilność to trwałość. Jednak sondaże nie wskazują na wzrost poparcia dla koalicji rządzącej. Pewnie się zastanowią.
Przerabialiśmy już skracanie kadencji parlamentu. Skracania kadencji samorządu nie było. Na ile to może być niebezpieczne? Samorząd to inwestycje w gminach, miastach, prowadzenie szkół, komunikacja miejska.
- To konstytucja mówi o kadencyjności organów samorządowych. Nie wiem jaki byłby kontekst skrócenia tego. Nie jest tak, że wszystkie pomysły rządu należy potępiać z punktu widzenia lokalnych wspólnot. Na przykład wraca idea dwukadencyjności. Ja to popieram. Może mając do wyboru lokalne referenda czy skrócenie kadencji, PiS tu się zaktywizuje a nie rzuci na szalę najcięższy argument, czyli przyspieszone wybory, co ustrojowo będzie trudne.
Czyli kadencyjność 2 razy po 5 lat to byłaby dla pana optymalna opcja?
- 4 lata jak już, czyli 2 razy 4 lata. Może 5? Były projekty niemieckie, że 2 razy 6. Ciekawe czy to zadziała wstecz. Jest przesyt wójtami i burmistrzami, którzy rządzą po 20 lat. Oni mają uprzywilejowaną pozycję w wyborach. Mogą angażować się w kampanię w czasie urzędowania. Mają ludzi i środki. To nie jest sprawiedliwe w stosunku do tych, którzy chcą kandydować. Oni często są młodsi, lepiej przygotowani. Warto się nad takim projektem zastanowić, żeby kadencja trwała dwa razy.
Z przecieków słyszymy, że chodzi o opcję 2 razy 5 lat, bez działania wstecz. Czyli jak wejdzie w życie w 2018 roku to Jacek Majchrowski teoretycznie mógłby rządzić od 2002 do 2028 roku.
- To perspektywa na kontynuowanie tej długowieczności. Nie ma co bić na alarm nawet jak ta poprawka wejdzie. Niebezpieczne dla prezydentów czy burmistrzów są referenda. Walczmy o to, żeby ludzi szli do wyborów, żeby frekwencja była wysoka.