Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z prof. Andrzejem Piaseckim, politologiem z UP.
45 tysięcy podpisów udało się już zebrać stowarzyszeniu Logiczna Alternatywa pod inicjatywą referendalną ws. odwołania Jacka Majchrowskiego. Teraz mniej więcej mija połowa czasu na zbiórkę podpisów. Potrzeba 60 tysięcy podpisów. Zostało 30 dni. Jest pan zaskoczony dynamiką tego procesu?
- Tak. Obserwatorzy i politycy, którzy na początku wątpili w sukces pana Gibały i możliwość zebrania podpisów, wątpią teraz mniej. Tempo i czas pokazują, że jest szansa na zebranie podpisów.
Ta procedura jest skomplikowana. Tak łatwo w referendum nie jest odwołać prezydenta. Żeby referendum doszło do skutku, potrzeba 60 tysięcy podpisów. Żeby referendum było ważne, musi w nim wziąć udział 3/5 wyborców, którzy głosowali w wyborach samorządowych w 2014 roku. To około 120 tysięcy osób.
- Tak. Mówiąc prościej 2 razy więcej osób musi przyjść do urny, niż podpisać ten wniosek o referendum.
Referendum i zmiana władzy w Krakowie jest tylko w interesie Logicznej Alternatywy i Łukasza Gibały?
- Jak dojdzie do zebrania podpisów i referendum to będzie wielkie wyzwanie dla ugrupowań, liderów politycznych i Krakowa. To test dla prezydenta, chociaż w przypadku zebrania podpisów jego rola jest bierna. Może wzywać, żeby ludzie nie poszli do referendum. Pozostali liderzy polityczni mają szansę kreacji swoich kandydatów na stanowisko. Mają też obowiązek opowiedzenia się – wezwania do referendum i stwierdzenia jak należy głosować.
Na razie jest dwóch pretendentów - Łukasz Gibała i Konrad Berkowicz z partii KORWiN. Może dojść jednak do sytuacji kiedy Łukasz Gibała uruchamia proces, który jemu nie posłuży?
- Tak. Referendum jest machiną działającą w jedną stronę. W Łodzi w styczniu 2010 roku odwołano prezydenta Kropiwnickiego. Wybory były przecież jesienią. Jest możliwe odwołanie prezydenta metropolii, ale co dalej?
Jak to jest, że konserwatywny Kraków od kilkunastu lat ma prezydenta o lewicowych przekonaniach?
- Jacek Majchrowski wszedł na urząd jako kandydat SLD. Potem te drogi się rozeszły. Teraz jest traktowany jako mniej zaangażowana osoba partyjnie, ale to jest stanowisko polityczne. Zawsze jest identyfikacja polityczna. Konserwatywny Kraków może wybrać lewicowego prezydenta. Podobnie jest w Rzeszowie. Podzielenie Polski według partii na gruncie lokalnym nie działa.
W myśl przepisów, jak referendum będzie ważne i prezydent zostanie odwołany to do premiera należy powołanie komisarza, który ma 3 miesiące na doprowadzenie do nowych wyborów?
- Tak, to aktualna ustawa. Rząd ma jednak bezwzględną większość i może to zmienić. Nowelizacja jest prosta. Teraz jest komisarz na krótki czas. Może ten czas być dłuższy, może decydować premier.
Myśli pan, że inicjatywa Łukasza Gibały trafia na podatny grunt, bo w Krakowie jest czas na wymianę pokoleniową? To cytat z radnego Marka Lasoty.
- Częściowo się zgadzam. W Polsce w ostatnich miesiącach widać zmiany polityczne, które niosą zmianę pokoleniową. W wielu programach wyborczych się pojawia to. Zmiana może trafić na grunt lokalny. Było to widać w ostatnich wyborach samorządowych. W Małopolsce w Wadowicach i Zakopanem były niespodzianki. Jesteśmy na fali zmiany. Referendum może doprowadzić do zmiany. Trudno powiedzieć co będzie dalej. To zależy od ustawodawcy i ewentualnych kandydatów.
Obserwuje pan jakościową zmianę prowadzenia polityki, że coraz częściej w roli obywateli występują organizacje pozarządowe? W Krakowie one są słyszalne jak chodzi o dialog ws. smogu, inwestycji czy planów zagospodarowania. Naprzeciw tym oczekiwaniom nie wychodzą takie inicjatywy jak budżet obywatelski?
- Demokracja bezpośrednia przeżywa renesans. Partycypacja nie jest tylko pustym hasłem. Sukcesy wyborcze kandydatów na prezydenta Poznania czy Gorzowa Wielkopolskiego pokazują, że w miastach wojewódzkich jest to możliwe. Jest przykład krakowskiego referendum przeciwko ZIO. To dowody. Ta aktywność obywatelska szuka kolejnych problemów. Może jesteśmy świadkami zmiany jakościowej w Krakowie? Może pojawi się poparcie dla inicjatywy politycznej, czyli odwołania prezydenta? Jest lepszy do tego klimat niż kilka lat temu.
Popuśćmy wodze fantazji. W ubiegłym tygodniu w Krakowie minister Streżyńska mówiła o śmiałych planach na rok 2017. Chodziło o e-państwo, żeby państwo było bliższe obywatelowi przez wymiar technologiczny. To jest do wyobrażenia w najbliższych latach, że na przykład referenda staną się stałym elementem pejzażu, jak jest to w Szwajcarii?
- E-demokracja już trafiła do wspólnot Szwajcarii czy Hiszpanii. Jest możliwe realizowanie konsultacji społecznych przez internet. To co robi pani minister... Jak nie teraz to kiedy? Tu trzeba mówić o potrzebach. 15 lat temu szliśmy do banku, teraz bank mamy w domu. Urząd jest potrzebny, ale da się to sprowadzić do smartfona.
To będzie dobry proces jak tak się stanie?
- To naturalne. Mamy XXI wiek.