- Kwalifikacja to nie jest mobilizacja i nie pobór do Wojska Polskiego. Głównym celem kwalifikacji wojskowej jest założenie ewidencji wojskowej i nadanie zdolności do czynnej służby wojskowej, czyli kategorii zdrowia. Chcemy wiedzieć, jaką zdolność młodzi ludzie mają, jakie mamy zasoby społeczeństwa jeśli chodzi o możliwości wykorzystania w czasie wojny - podkreśla płk Paweł Wójcik.

Resort obrony zapowiedział też obowiązkowe szkolenia wojskowe dla 200 tys. osób. Armia wezwie nie tylko rezerwistów,  choć obowiązkowe stawiennictwo dotyczy głównie osób w przeszłości związanych z wojskiem. Wśród powołanych w tym roku na ćwiczenia, znajdą się także osoby wykonujące zawody przydatne na wypadek wojny. To nie tylko medycy, kierowcy, psycholodzy i logistycy. 

- Informatyka, cyberbezpieczeństwo, kryptografia, osoby kierujące ruchem lotniczym - to są profesje, których armia będzie potrzebowała i to wybitnych fachowców. Raczej nie wzywamy osób niewyszkolonych, ale są pracownicy, którzy posiadają kwalifikacje bardzo przydatne dla wojska i może się zdarzyć, że wezwiemy osobę o takich kwalifikacjach na ćwiczenia obowiązkowe. Jeszcze raz powtarzam, to jest promil wśród osób zgłoszonych na wszystkie szkolenia, które organizujemy - zastrzegł płk Paweł Wójcik. 

Zobligowani do odbycia ćwiczeń otrzymają karty powołania najpóźniej miesiąc przed wskazanym terminem. Ćwiczenia mogą trwać nawet 90 dni, choć to rzadkość, jak przyznaje płk Wójcik.

Raz w roku Ministerstwo Obrony Narodowej określa maksymalne limity dotyczące liczby powołań do wojska. Resort zastrzega przy tym, że ostatecznie liczba powołanych może być niższa.