O podsłuchiwaniu w programie "Przed hejnałem" rozmawiali: Anna Ratecka – socjolożka z Instytutu Socjologii UJ, Maciej Gomułka – specjalista ds. detektywistycznych, Marcin Szafrański – psycholog o podsłuchiwaniu w związkach i Mariusz Makowski, psycholog biznesu.
Czy obecnie istnieje społeczne przyzwolenie na podsłuchiwanie? Jesteśmy bardziej dociekliwi, czy mamy większe możliwości technologiczne?
Maciej Gomułka: Wzajemne podsłuchiwanie się i dowiadywanie, co u sąsiada się dzieje jest obecne w życiu społecznym od zawsze, natomiast technologia niewątpliwie wiele spraw upraszcza, niekiedy prowokuje niektóre osoby do takich właśnie działań, ale też znosi poczucie odpowiedzialności.
Anna Ratecka: Zmieniają się także granice naszej prywatności i tego, co ujawniamy na zewnątrz np. w Internecie. Mamy poczucie, że jeżeli nawet nie my coś ujawnimy, to inna kamera to zarejestruje i nic już nie będzie ukryte.
Sprawa podsłuchów to nie tylko technologia. Te kwestie także leżą w naturze człowieka. Nie wszyscy zdobędziemy się na podsłuchiwanie innych. Od czego to zależy?
Mariusz Makowski: Podsłuchiwanie leży bardzo blisko wartości związanych z władzą czy kontrolą, a nie współpracą czy współdziałaniem. Ja wiem coś o tobie, co mnie może się przydać, a ciebie osłabi, będziesz musiał się pilnować, żebym tego nie ujawnił, może nawet za to zapłacić. To za sobą pociąga obniżenie i tak już niskiego poziomu zaufania społeczego.
Anna Ratecka: Kluczowym słowem jest to właśnie zaufanie: z jednej strony podglądanie osłabia zaufanie, a z drugiej podglądamy dlatego, że nie mamy zaufania. To dotyczy nie tylko związków, ale także relacji pomiędzy pracodawcą, a pracownikami zatrudnionymi chwilowo, na umowach śmieciowych.
Czy pary często podsłuchują się nawzajem?
Marcin Szafrański: Podsłuchujemy, podpatrujemy nawet wtedy, gdy nie mamy żadnych sygnałów, że coś złego się dzieje, czy coś nam zagraża w związku. Taka sytuacja może trwać latami i to jest bardzo destrukcyjne dla relacji. To podsłuchiwanie jest związane nie tylko z brakiem zaufania do drugiej osoby, ale także z niskim poczuciem swojej własnej wartości.
Czy zgłaszają się do Pana osoby, które chcą skorzystać z usług detektywistycznych?
Maciej Gomułka: Stosunkowo łatwy i niedrogi dostęp do różnego rodzaju sprzętów skłania ludzi do tego, aby podsłuchiwać czy podglądać innych. Bardzo dużo par zgłasza się do nas, par, które nie mają do siebie nawzajem zaufania i chcą twardych dowodów na to, czy ktoś zdradza, czy nie. Także pracodawcy kontrolują pracowników, kiedy podejrzewają np. że nadużywany jest samochód służbowy lub wykradane dane z bazy klientów. Pracownik z kolei w ten sposób stara się udowodnić, że łamane jest prawo pracy.
Anna Ratecka: To jest także nowa forma przemocy w związkach: podglądanie, czytanie maili, przeglądanie konta na Facebooku.
Podsłuchiwanie może mieć także lepszy aspekt np. w wymiarze troski o dzieci. Czy łatwiej akceptujemy takie działania?
Mariusz Makowski: Łatwiej to akceptujemy, bo dzieci nie mają nic do powiedzenia i tłumaczymy, że dla ich dobra pozwalamy sobie ich kontrolować. Mam tu pewne wątpliwości.
Anna Ratecka: Kamery w mieście to także pewne złudzenie bezpieczeństwa: one przecież nie zapobiegają przestępstwu.
Czy jesteśmy uzależnieni od kontrolowania innych?
Anna Ratecka: Myślę, że tak. Jeśli nasz partner wyjdzie z domu bez komórki, to czujemy się zaniepokojeni, a kiedyś była to sytuacja zupełnie normalna. Wychodziliśmy z domu i umawialiśmy się, kiedy wrócimy. Mieliśmy pewną sferę prywatności.
Czy ceny tych sprzętów do podsłuchiwania są rzeczywiście przystępne?
Maciej Gomułka: To się zmienia na przestrzeni lat. Podsłuch możemy kupić za 200, 300 złotych. Ukrywamy go w jakimś miejscu i możemy podsłuchiwać nawet z bardzo dużych odległości, nawet w zasięgu całego świata. Ceny ukrytych kamer także zaczynają się od 300, 400 złotych. Są także kamery ukryte w różnych przedmiotach np. w budziku. W sensie finansowym każdy może sobie na taki sprzęt pozwolić.
A w sensie prawnym?
Maciej Gomułka: To zależy od celu. Dopuszcza się możliwość nagrywania bez zgody zainteresowanej osoby w momencie, gdy mamy podejrzenie, że coś złego się dzieje i chcemy to udowodnić. W innych sytuacjach ocieramy się o cienką granicę legalności. Proszę także zauważyć, że w wielu umowach o pracę jest zapis, że pracownik może być nagrywany na zlecenie pracodawcy, to dotyczy m.in. monitoringu.