Zapis rozmowy Sławomira Wrony z posłem Koalicji Obywatelskiej, Pawłem Kowalem.
Jest pan na Ukrainie. To wakacyjne klimaty, czy sprawy polsko-ukraińskie zagnały tam pana posła?
- Sprawy polsko-ukraińskie. Po przerwie pandemicznej była konferencja Via Carpathia. Pierwszy raz grupa polityków z Polski i Ukrainy miała okazję spotkać się po pandemii. Było to ciekawe.
Jakie wnioski po spotkaniu? Przyniosło ono jakiś efekt?
- Głównym tematem były kwestie dotyczące roli kultury w kształtowaniu się państwowości ukraińskiej. Będziemy obchodzili 30 lat od tego jak Polska, jako pierwsze państwo na świecie, uznała Ukrainę. To pozytywny punkt odniesienia. Były też dyskusje na temat promocji kultury poza granicami. Rozmawialiśmy o tym, czy możliwe by było stworzenie wspólnych projektów promocji kultury i historii na zachodnich uniwersytetach, żebyśmy pokazali, może zaskoczyli naszych partnerów na zachodzie, gdzie ciężko promuje się naszą kulturę…. Co by było, jakbyśmy pokazali, że możemy razem pokazać, jak promować kulturę, jak przygotowywać dobre publikacje, organizować konferencje?
Tymczasem zaostrzają się relacje między Polską i Izraelem. Wszystko zaczęło się od nowelizacji kodeksu postępowania administracyjnego, która stanowi, że po 30 latach od wydania decyzji niemożliwe będzie wszczęcie postępowania w celu jego zakwestionowania, na przykład ws. odebranego przed laty mienia. To strona izraelska odebrała jako utrudnienie Żydom odzyskiwania mienia utraconego po II wojnie. Pojawiły się ostre wypowiedzi. Szef MSZ Izraela ocenił, że nowe polskie prawo jest hańbą i poważnie zaszkodzi stosunkom między dwoma krajami. Ostatni weekend to wzajemne wzywanie przez MSZ obu państw przedstawicieli dyplomatycznych. Najpierw Polska wezwała na poniedziałek charge d'affaires ambasady Izraela w Polsce. W weekend wezwany do MSZ Izraela został ambasador Polski, Marek Magierowski. Jakie mogą być skutki tego kolejnego napięcia? Co Polska powinna zrobić?
- Powinniśmy wyjaśnić nasze stanowisko. Trzeba to zrobić. Może niektórzy politycy mają temperament, że chcą szybko coś powiedzieć. Tak zrobił niepotrzebnie szef MSZ Izraela. Są racje, które stoją za tym, żeby pewne kwestie uregulować, na przykład w kontekście dzikiej reprywatyzacji w dużych miastach. Jeśli coś jest nieprecyzyjne, do skorygowania, może niejasne, jest to praca dla dyplomacji naszej i naszych partnerów. Poza wszystkim mamy do czynienia z rozstrzygnięciem, które idzie do Senatu. Warto poddać analizie prawne aspekty. Ja mam doświadczenie i takie podejście, że nie warto wywoływać wojny politycznej o każdą trudną sprawę. W relacjach Polska – Izrael są trudne sprawy.
Pana zdaniem Polska po raz kolejny powinna się cofnąć i w Senacie się wycofać z tej nowelizacji? Była podobna sytuacja kilkanaście miesięcy temu.
- Dlaczego mamy się cofać? To kwestia zdrowego rozsądku, wyjaśnienia stanowiska. Dzisiaj słuchacze nie znają tego. To trudne zagadnienia prawa administracyjnego. To jest prawne zagadnienie. Dzisiaj powinni się zebrać dobrzy prawnicy u premiera i raz jeszcze to przeanalizować. Dyplomaci powinni dostać materiał do wyjaśnień. My nie epatujmy słuchaczy wojennym językiem. To nie taki temat. Polska nie potrzebuje, żeby być postrzegana jako państwo, gdzie każdy prawny temat prowadzi do wojny. Zupełnie inaczej bym do tego podszedł.
Są niepokojące i krzywdzące dla Polski wypowiedzi. Myślę o tle tych wydarzeń, o wizycie Anthonego Blinkena w Berlinie. Los Angeles Times donosi, że w czasie tej wizyty Blinken miał wspominać antysemickie zachowanie Polaków w Białymstoku jeszcze przed II wojną światową. Jak pisze gazeta, gdzie powołują się na ekspertów, Niemcy wiodą prym w przyjmowaniu odpowiedzialności za Holokaust, gdy inne kraje, jak Austria i Polska, są bardziej zdystansowane jeśli chodzi o swoją rolę w nazistowskim ludobójstwie. Jak skomentować te słowa i fakt, że sekretarz stanu o takich sprawach mówi w Berlinie?
- Nie od tego zaczęliśmy rozmowę. Kluczem nie powinno być docieranie do elit amerykańskich, brytyjskich, zachodnich? Nie powinniśmy odrobić tej lekcji?
Myśli pan, że Amerykanie, Brytyjczycy i strona izraelska nie znają naszego stanowiska?
- W tej sprawie trzeba wiele pracy. Takie rzeczy jak dyskusja w Sejmie o promocji Polski poza granicami... Nikt się nie tłumaczy z 5 lat niepotrzebnej działalności Polskiej Fundacji Narodowej. Wróćmy jednak. To, że taka sprawa wzbudzi krytykę Izraela i USA, było oczywiste. Nasza dyplomacja znowu zawiodła. Trzeba było to wyjaśnić. To by się stało i za Trumpa, i teraz. Trzeba uprzedzać fakty. To jak z Turowem. Chcemy wygrać, ale zawczasu nie planujemy działań. To jest problem.
W krajowej polityce też jest gorąco. Troje posłów opuściło klub PiS w Sejmie. Potem Jarosław Gowin niemal rzucił rękawicę Jarosławowi Kaczyńskiemu na zjeździe swojej partii. To poważny kryzys w Zjednoczonej Prawicy, czy polityczna gra, na którą Jarosław Kaczyński już dawno się przygotował? Myślę o misji Adama Bielana i umowie z Pawłem Kukizem.
- Po kolei. Ważne jest, żeby ten rząd podał się do dymisji. Powinien być rząd przejściowy, który przygotuje sprawiedliwe wybory. Jest proces rozpadu obozu rządowego. Dobrze, że ci posłowie wyszli z PiS. Szkoda, że tak późno. To jednak dalej szeroki obóz władzy. Żeby ci posłowie byli opozycją, muszą glosować jak opozycja. Na razie głosują z rządem. Jakby kilku posłów jeszcze poparło odwołanie marszałka Terleckiego, to marszałek już by nim nie był. Dobrze, że te procesy zachodzą. Oby prowadziły do dymisji rządu. To wszystko prowadzi do tego, że ci posłowie wychodzący z PiS będą opozycją? To rozstrzygniemy, jak zobaczymy głosowania. Z całą moją sympatią do tych posłów, będę ich traktował jako opozycję, jak zagłosują przeciwko rządowi.
Ostatnie doświadczenia pogodowe w Małopolsce były bardzo trudne. Mamy po tym dwie narracje. Jedna mówi, że już nie da się negować zmian klimatu. Druga mówi, że polski system ratownictwa działa i pomoc państwa dla ofiar jest dobra. Zgadza się pan z tymi opiniami?
- Jest oczywiste, że obserwujemy skutki zmian klimatu. Każdy to powie, kto ma rozum. Jeśli chodzi o Małopolskę, akcja była sprawna. Każdy wiedział, co ma robić. Być może nie jest dobrze spocząć na laurach i mówić, że mamy świetny system. Pożar i trąba powietrzna to przykład do analizy systemu. Na pewno trzeba podziękować służbom, ratownikom i osobom, które to koordynowały.
Obawia się pan kolejnej fali koronawirusa? Niepokojące dane dochodzą z Izraela, który uchodził za prymusa szczepień. Tam wśród zakażonych jest dużo tych już zaszczepionych.
- Tak. Będą kolejne fale. Tu się dowołuję do nauki. Czy te fale będą wymagały tak wielkich zmian społecznych? Mam nadzieję, że nie. Oby rząd wyciągnął wnioski. Wiemy, że część decyzji była podejmowana pod kątem polityki. Wiemy to z wycieków. Dzisiaj zadaniem jest zachęcanie do szczepienia. Szczepienie nie chroni od zakażenia, ale choruje się lżej. Można łatwiej utrzymać gospodarkę i funkcjonowanie państwa. Naszym zadaniem nie jest wróżenie. Jako politycy powinniśmy zachęcać do szczepienia. Za mało osób to robi.