Zapis rozmowy Sławomira Wrony z posłem Koalicji Obywatelskiej, Pawłem Kowalem.

Komisja Europejska zaleca przyznanie Ukrainie statusu kandydata do członkostwa w UE. Zgadzają się na to wszystkie państwa. To ważna manifestacja jedności, czy powinniśmy z uwagą przyglądać się motywacji niektórych państw?

- To sygnał do walczących Ukraińców, że ich miejsce jest w UE. Oni mają bardzo dobrą umowę stowarzyszeniową. Potrzebowali sygnału politycznego. Ten sygnał dostają. Niektóre państwa są mniej szczere, ale i tak wiele się zmieni. Błąd, jeśli taki sygnał nie popłynie do Tbilisi. Jeszcze dwa państwa są na liście. To Mołdawia i Gruzja. O nich nie można zapomnieć. Powinni być kandydatami do UE. To sygnał dla społeczeństw tych państw, żeby się szykowali, żeby ludzie dostali pozytywny sygnał. Brak sygnału to zachęta dla Putina. Jak nie pójdzie sygnał do Gruzji, będzie jak w 2008 roku.

Wspomina pan o Gruzji. Prezydent tego kraju opublikowała wczoraj w internecie nagranie nazwane „Nota do prezydenta Andrzeja Dudy”. Zwraca się do polskiego prezydenta o wsparcie starań Gruzji w drodze do UE. „W tej chwili liczymy, jak zawsze, na wsparcie, solidarność i braterstwo Polski, które wesprą naszą drogę do Europy” – mówi prezydent Gruzji. To nie jest ważny moment do wykorzystania, jeśli chodzi o pozycję międzynarodową Polski? Może jest to przegapiane przez skłócone elity polityczne w kraju?

- Mówię od początku konfliktu, że od pierwszych dni Rada Bezpieczeństwa Narodowego powinna działać w pełnym składzie, żeby był stale ustalany katalog najważniejszych rzeczy. Polska ma super czas. Oby nie był zmarnowany. Rządzący robią pewne rzeczy źle, drugie dobrze. Jednak z każdego kryzysu się korzysta. Trzeba zbudować nową rolę Polski. W ubiegłym tygodniu skrytykowałem rząd, że się nie postarał, żeby być podczas rozmów przywódców zachodnich w Kijowie. Rozpętało się piekło. To jednak naturalne, że przy ważnych rozmowach ws. tej wojny Polska ma prawo być. Te sprawy wpłyną na nasze bezpieczeństwo.

Polska była jednak obecna w Kijowie wcześniej. Pojawił się komentarz, że może pora myśleć o Polsce, która nie musi być u boku państw zachodnich, ale może prowadzić własną politykę, konsultując to jedynie z innymi państwami?

- Na tych mechanizmach się znam. Dobrze, że polscy politycy byli wcześniej w Kijowie. Źle, że przedstawili propozycję bez dalszego ciągu. Dobrze, że odbyło się wspólne posiedzenie rządów Polski i Ukrainy. To powinno mieć dalszy ciąg. Amerykanie, partnerzy na zachodzie prowadzą rozmowy na wysokim szczeblu, Polacy powinni tam być. Mamy tytuł do tego. Jesteśmy bazą pomocy militarnej, humanitarnej. Ciągi transportowe idą przez Polskę. Nie ma drugiego państwa z takim tytułem. Nie jesteśmy dyktatorem Europy, żeby sami decydować. Musimy jednak wpływać na decyzje innych państw.

Na razie jako jedno z nielicznych państw w 100% wywiązujemy się ze swoich obietnic jeśli chodzi o wsparcie Ukrainy. Może rację mają ci, którzy mówili, że wtedy obecność Polski by nieco rozgrzeszała państwa, które dużo obiecują, ale niewiele dają?

- Nie bądźmy dziećmi. Nie jest tak, że Macron i Scholz płaczą i czekają aż Polska ich wytłumaczy z tego, że wysłali bądź nie wysłali jakiegoś uzbrojenia czy amunicji. W takim momencie rozmawia się o tym, co teraz. Oni nie wysyłają, to wiadomo. Ale mówi się też o przyszłości. To pierwsze zobowiązania. Jeśli chodzi o odbudowę Ukrainy, nie jest tak, że to się wydarzy bez Niemców i Francuzów. Boję się, że to będzie bez Polaków. To nie imieniny u cioci. To twarde interesy.

Wczoraj w Rydze rozpoczął się szczyt państw Trójmorza. Prezydent Duda skutecznie wniósł o uznanie Ukrainy za partnera aspirującego do zbliżania z Zachodem. Co to oznacza? To początek lub spełnienie częściowe marzenia Polaków o bliskie współpracy pastw Europy Środkowej?

- To oznacza, że jesteśmy spóźnieni w przyjęciu Ukrainy do Trójmorza. Węgry to blokują. Jak zwykle problem z Węgrami, polski rząd się cackał, teraz udajemy, że jest ok. Nie jest ok. Węgry to blokowały. W inicjatywie dotyczącej Trójmorza Ukraina być powinna. O czym tu mówić?

Czyli to jest coś, co dawno powinno być spełnione?

- To nie ma sukcesu. Po prostu wolę mówić prawdę niż kadzić.

Jest zgoda Komisji Europejskiej na fuzję Orlenu i Lotosu. Prezes Obajtek komentując to stanowisko, napisał, że ważnym elementem tego połączenia Orlenu z Lotosem jest umowa z Saudi Aramco – największym producentem ropy na świecie. Dostawy z kierunku arabskiego, po połączeniu, osiągną 45% łącznego zapotrzebowania nowej grupy Orlen. Jesteśmy bezpieczni, jeśli chodzi o ryzyko kryzysu energetycznego jesienią?

- Jestem przeciwny tej fuzji. To co się dzieje na rynku... Bezpieczeństwo energetyczne to też takie bezpieczeństwo, że ludzi stać na paliwo. Orlen ma coraz mocniejszą pozycję w Polsce. W trudnym momencie nie zszedł z marży. Jakby zszedł, to byśmy powiedzieli, że pomagają. Oni chcą zarobić. Jakby to była prywatna firma to ok. Tak mamy państwowy monopol, który na nas zarabia. Nie ma tu zysku dla obywateli.

Wczoraj w Nowym Sączu gościł minister Przemysław Czarnek, który zaapelował do małopolskich szkół zawodowych o uruchamianie kierunków lekarskich. Minister oszacował, że w Polsce brakuje około 50 tysięcy lekarzy, a w ośrodkach zdrowia pracują nawet lekarze w wieku 80 lat. „Lepszy będzie lekarz wykształcony w PSWZ niż brak lekarzy” – powiedział minister. Zgadza się pan z tą opinią?

- Żeby wykształcić lekarzy, potrzeba lat. To opinia niegodna ministra. Od momentu wezwania do kształcenia, do czasu pierwszego lekarza miną lata. Polska służba zdrowia będzie w głębokim kryzysie. Zaczynamy od pielęgniarek. Druga kwestia to lekarze. Lekarze powinni wybierać odpowiednie specjalizacje. Są już dziś bardzo potrzebne specjalizacje. Nie ma chętnych. Za kilka lat zabraknie dobrych chirurgów w niektórych specjalnościach.

PWSZ kształcą pielęgniarki, pielęgniarzy, ratowników medycznych...

- To puste gadanie. Nie chodzi o to, że ktoś powie: kształćcie. Chodzi o system. Pielęgniarka musi mieć taką pensję, żeby nie szukała pracy w Norwegii czy Niemczech. Chodzi o zbudowanie dla lekarzy bezpiecznych ścieżek kariery. Lekarze muszą mieć bezpieczeństwo prawne. To źle czasem działa na środowisko lekarskie. Jeszcze musi być dobry system przyjmowania lekarzy z zagranicy, żebyśmy mieli bezpieczeństwo, że ten lekarz jest dobrze wykwalifikowany.