Kiedy ostatnio był pan w nocy w aptece?
W tej aptece, w której pracuję przy inwentaryzacji zazwyczaj jestem codziennie, więc nie mam potrzeby chodzenia w nocy, niemniej są miejsca, gdzie te apteki całodobowe są potrzebne.
Zdecydowanie spada liczba takich aptek, a ministerstwo, a także NFZ tłumaczą, że nie są potrzebne, bo w godzinach nocnych większość osób kupuje te leki, które dostępne są na stacjach benzynowych, a także sklepach spożywczych. Czy pan podziela tą opinię?
Są miejsca - na przykład duże aglomeracje, gdzie te apteki całodobowe są, jest to dla nich też rentowne, więc w takich miastach jak Kraków nie ma problemu z aptekami całodobowymi. Są apteki, które dobrowolnie się zgłosiły do pełnienia dyżurów. Te dyżury pełnią, są to najczęściej apteki w miejscach, które są znane mieszkańcom, można je łatwo namierzyć, na każdej aptece są wypisane apteki, które dyżurują z numerem telefonu. Są to apteki w miejscach gdzie w nocy też się coś dzieje, czyli koło SOR-ów, oddziałów ratunkowych.
Przeważnie jest tak, że NFZ finansuje dwie godziny między 19:00 a 23:00 i tak naprawdę ten ruch po 23:00 w aptekach - jak przekazali nam farmaceuci – zamiera. Co w tych godzinach 1:00, 2:00, 3:00 w nocy?
Problem jest taki, że do tej pory powiaty, samorządowcy chciały mieć w mniejszych miejscowościach apteki dyżurujące, niemniej koszty tego dyżurowania spadały na apteki i na starostwa, ale zawsze była przepychanka. Chcieli mieć aptekę całodobową, apteki mówiły, że dla nich nie jest to nierentowne, w związku z tym pojawiła się nowelizacja ustawy refundacyjnej w styczniu tego roku, która spowodowała, że te koszty dyżurów będą przerzucone na NFZ, ale pod pewnymi warunkami, czyli są to dwie godziny dyżurów nocnych, może bardziej wieczornych, bo to jest w godzinach między 19:00 a 23:00. To będzie refundowane przez NFZ. Jeżeli samorząd chciałby, żeby to było dłużej - musi sam zapłacić.
Ale samorządy mówią często, że nie mają pieniędzy, bo muszą remontować drogi, mieć pieniądze na bieżące utrzymanie.
Ustawa miała to unormować, ale może spowodować, że bardziej opłacalne będzie pełnienie takich dyżurów wieczornych do 23:00, niż całodobowo, w związku z tym liczba aptek całodobowych rzeczywiście może spaść. W tych mniejszych miejscowościach będzie bardziej opłacalne otwieranie tych aptek w godzinach wieczornych, ewentualnie w dni świąteczne, co miało trochę usprawnić dostęp do leków.
To jest często promil albo kilka procent, kiedy te leki są potrzebne, na przykład o godzinie 1:00 w nocy, ale często otrzymujemy wiadomości od słuchaczy z prośbą o interwencję. Piszą, że mieszkają w małej miejscowości i nie mają tam całodobowej apteki, a żeby dojechać do miejsca, w którym kupią leki, muszą pokonać kilkadziesiąt kilometrów, co jest dla nich problemem. W Krakowie mamy 7 aptek, które prowadzą całodobową sprzedaż leków.
Rzeczywiście, w mniejszych miejscowościach jest pewien efekt, który zauważamy, zwłaszcza przed dniami wolnymi ustawowo, że jeżeli coś jest cały czas dostępne, to człowiek czuje się komfortowo i jest zabezpieczony. Jeżeli na przykład ma się zamknąć większość aptek w dzień świąteczny, to widzimy wzmożony ruch, ludzie robią zapasy, żeby przetrwać ten jeden dzień zamknięcia. Podobnie też jest w piekarniach - ludzie wolą mieć ten chleb niż później go nie mieć. Pewnie go wyrzucą, bo go kupują w nadmiarze, ale to już inna sprawa, więc na pewno komfort życia poprawia świadomość, że jest dostęp w razie czego, przy czym rzeczywiście te przypadki potrzeb są niewielkim promilem i dla aptek to było zupełnie nieopłacalne.
Czy to nie jest też jakiegoś rodzaju misja, żeby jednak ta apteka była?
Misja jest, jak najbardziej mamy to wpojone, żeby być pomocnymi, tylko że realia są takie, że właściciel apteki musi utrzymać tą aptekę, czyli musi zapłacić pracownikowi za to, żeby był.
Jedna pani powiedziała naszemu reporterowi, że czasami rano w kasie było 30 zł.
Całkiem możliwe, bo zdarzało mi się to w przeszłości. Jeżeli nie było takiej ilości aptek dyżurujących, to dyżur był rotacyjny, więc te apteki zmieniały się w interwałach czasowych i w nocy w zasadzie mało się działo, nawet w Krakowie. Jeżeli to nie było koło SOR-u, to zdarzały się zakupy nie do końca w sprawach nagłych typu pojemnik mocz, wazelina. Czasami widzieliśmy jakby bezsensowność, że chyba osoby tak po prostu chodzą z pieskiem i szukają jakiegoś pretekstu żeby coś kupić. Niemniej uważam, że rzeczywiście zabezpieczenie powinno być i po tych zmianach rządowych tej ustawy, to zabezpieczenie jest, ale do godziny 23.00. To może rodzić sytuację, w której po 23.00 występuje ten sam problem, a tego zabezpieczenia nie było.
Z jednej strony mamy zarobki i rentowność aptek, z drugiej strony od 23:00 do 6:00 rano tak naprawdę nie ma dopłaty ze strony państwa czy ministerstwa, żeby taką aptekę prowadzić. Czy pana zdaniem to jest optymalny system?
Powinno to być tak unormowane, że jakiś dostęp w takim przyzwoitym zasięgu powinien być.
Oczywiście przyzwoitość będzie zależała od postrzegania…
Ale czy nie powinno być tak, że na przykład dostępna będzie jedna apteka na powiat?
Jeżeli byłbym ustawodawcą, tak bym to zrobił, żeby była jakaś apteka dyżurująca, która byłaby dotowana. Może nawet wygodniej byłoby dla komfortu mieszkańców, żeby to była jedna czynna całodobowo, niż większa ilość aptek czynnych do 23:00.
Teraz nie ma takiego obowiązku?
Nie ma obowiązku. W Krakowie to wynika z tego, że aptece to się prawdopodobnie opłaca, albo zwyczajowo tak chce mieć, albo czuje misję. Niemniej w aptekach w małej miejscowości tam się pewnie mało działo, albo najczęściej się nic nie działo. Tylko że poczucie łatwości dostępu jest ważne dla komfortu, dlatego zawsze były przepychanki między samorządowcami, którzy chcieli żeby apteki były czynne jak najdłużej a aptekami, które mówiły, że to się w ogóle nie opłaca.
Miała to unormować ustawa. Ja bym to zrobił trochę inaczej, ale nie jestem po tej stronie ustaw.
Trochę jesteśmy na zasadzie wolnego rynku i czy apteki powinny podlegać prawom wolnego rynku? Nasz reporter sprawdzał dzisiaj dostępność aptek dla mieszkańców Małopolski. Z roku na rok liczba mieszkańców przyporządkowanych jednej aptece rośnie. Ponad 3,4 tys. mieszkańców przypada na jedną aptekę, a jeszcze 2 lata temu było to 3,3 tys.
Może się to zmieniać. Część aptek nie wytrzymuje konkurencji, zamyka się. Niestety, oprócz tej misji, którą mamy wpojoną jest to też biznes. Apteka rządzi się takimi prawami jak inne biznesy, czyli musi zapłacić za lokal, prąd, ogrzewanie. Marża leków tych, które są na receptę jest tak niewielka, bo ceny są urzędowe, że apteki głównie żyją ze sprzedaży suplementów diety - tam jest większa marża, więc to jest pewien kłopot do rozwiązania. Mam nadzieję, że ustawodawcy to będą widzieć.
Być może w Ministerstwie Zdrowia pojawiają się takie sygnały też od pacjentów, żeby jednak tę dostępność w godzinach nocnych zwiększyć?
Mamy takie sygnały. My to przekazujemy do Naczelnej Izby Aptekarskiej, która ma większy wpływ na szczeblu ogólnopolskim na zmianę, więc liczymy na to, że te projekty zmian będą konsultowane z farmaceutami, z samorządami, tak żeby wybrać optymalną drogę. Też jestem za tym, żeby ta dostępność była większa, ale to musi być rzeczywiście jakoś unormowane, odgórnie chyba.