Czy powinniśmy to raczej rozpatrywać jako rodzaj dziedzictwa niematerialnego i instytucję wymagającą większej empatii ze strony miasta? Jak pan na to patrzy?
Myślę, że dwóch rzeczy nie można ze sobą mieszać. Jeżeli ktoś wykonuje jakąkolwiek czynność i za tę czynność pobiera pieniądze, czyli z tego się utrzymuje, to siłą rzeczy jest to biznes. Co nie zmienia faktu, że biznes może być powiązany z dziedzictwem niematerialnym albo nim nie być. Te dwie rzeczy nie mają jednak, moim zdaniem, bezpośredniego związku.
Krakowskie kwiaciarki przez wszystkie te lata w dniu imienin naszego wieszcza Adama Mickiewicza składały kwiaty w samo południe w barwach narodowych. Przychodzili mieszkańcy i turyści, by obejrzeć ten piękny rytuał albo otrzymać jemiołę. Teraz zarówno mieszkańcy, jak i turyści czują się rozgoryczeni, że w starym roku to się nie wydarzyło. Jaka jest przyszłość? Czy rzeczywiście wypadałoby wykazać ze strony miasta odrobinę empatii?
Kwiaciarki na Rynku Głównym w Krakowie to osoby prowadzące określoną działalność gospodarczą - i prowadziły ją od wieków. Pierwsze wzmianki, jakie potrafimy znaleźć, pochodzą z przełomu XV i XVI wieku. Wtedy nazywano je wieńczarkami i sprzedawały wieńce oraz kwiaty. Musiały zawierać umowy z ówczesnymi władzami miasta i w ich ramach prowadziły działalność.
Są tam tak długo i są właściwie jedyną pozostałością pierwotnych funkcji handlowych rynku, że stały się tradycją i elementem opowiadającym o dawnym Krakowie, kiedy rynek był wielkim placem handlowym. W tym sensie nadają miastu i temu miejscu szczególny koloryt.
Jeżeli jednak pytamy o przyszłość obyczaju składania wieńców pod pomnikiem Adama Mickiewicza, to - jeśli uznamy go za dziedzictwo niematerialne - musi on wynikać z woli i potrzeby samych depozytariuszy tej tradycji. Tak jak śpiewamy kolędy, bo mamy taką potrzebę, jak szopkarze tworzą szopki krakowskie bez żadnych umów z muzeum, jak chłopcy ze Zwierzyńca co roku idą w orszaku Lajkonika. To wynika z etosu, z międzypokoleniowego przekazu wartości.
Jeżeli kwiaciarki będą chciały składać wieńce pod pomnikiem Mickiewicza - a to tradycja niezwykle piękna i znacząca -– musi to wypływać z ich woli i potrzeby. Dziedzictwo niematerialne bada się właśnie przez pryzmat tej woli depozytariuszy.
Cały czas odwołuję się do tej tradycji. O jej wyjątkowości pisał profesor Michał Rożek, wspominając zapach kwiatów unoszący się nad rynkiem na początku XX wieku. Fenomen kwiaciarek opisywał też Lucjan Rydel, który wraz z żoną sprzedawał tam kwiaty i truskawki. To wszystko tkwi w pamięci mieszkańców Krakowa, ale i całego kraju. Rozumiem jednak, że biznes i tradycja to nie są pojęcia tożsame.
To ani nie jest to samo, ani zupełnie coś innego. Jako historyk i ekspert od dziedzictwa muszę podkreślić: wartością jest dziedzictwo, ale nie ma ono bezpośredniego związku z tym, czy dana działalność jest biznesem.
Rynek Główny był wielkim placem handlowym, podzielonym na strefy dla poszczególnych branż. Każda miała swój wydzielony fragment i określone umowy z miastem. Tak było również w przypadku kwiaciarek. Jednocześnie to, co opisywali Rożek i Rydel - zapachy, kosze z owocami i kwiatami - stało się elementem obyczajowości.
Składanie wieńców pod pomnikiem Mickiewicza 24 grudnia wynikało z imienin Adama i Ewy, a także z przywiązania do miejsca. Podobnie było z wieńcami składanymi w rocznicę przysięgi Kościuszki. Te gesty nadawały miastu kolorytu.
Jeśli mówimy o formalnym uznaniu dziedzictwa niematerialnego, decyduje o tym obecność na Krajowej Liście Niematerialnego Dziedzictwa, istniejącej od 2014 roku. Kwiaciarek na niej nie ma, ale nie jest to niczyje zaniedbanie – wpis wymaga inicjatywy samych depozytariuszy. Tak było w przypadku Lajkonika, szopkarzy czy koronczarek klockowych.
Z punktu widzenia kolorytu miasta to tradycja niezwykle ważna – również dla mnie osobiście, choćby przez symbolikę dawnego banknotu z krakowską kwiaciarką. Powtórzę jednak konsekwentnie: nie mieszajmy zobowiązań prawnych i relacji z miastem z obrzędowością i tradycją. To są dwa różne porządki.
I tym sposobem pan dyrektor podpowiedział, co dalej można z tym zrobić. To piękna tradycja, warta zachowania, ale oczywiście wszystko musi się odbywać zgodnie z prawem. Rozmawialiśmy o proteście krakowskich kwiaciarek i do tematu na pewno będziemy wracać. Sytuacja jest dynamiczna. Szkoda, że nie doszło do tegorocznego upamiętnienia, ale zapewne dla wielu z tych pań sytuacja była na tyle dramatyczna, że do tego musiało dojść.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Naszym gościem był dr Michał Niezabitowski, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Wszystkiego dobrego.
Dziękuję. Szczęśliwego Nowego Roku.