Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz z aspirantem sztabowym Robertem Bretnerem z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

Policjanci chyba nie lubią jak mówimy o dopalaczach? To chyba nie jest dobra nazwa. To jest trucizna.

- Zgadza się. Problem dopalaczy i nowych substancji to forma funkcjonująca od kilku lat. To problem wielu państw Europy. To nie jest fortunna nazwa. Nowe narkotyki powinno się nazywać wypalaczami a nie dopalaczami.

 

Niestety niektórym wypala to nie tylko mózg, ale także serce, wątrobę czy nerki. Ponad 200 osób trafiło do szpitali. Były też takie przypadki w Małopolsce. Większość osób jest jednak ze Śląska. Nie boją się państwo, że ta fala przyjdzie do Krakowa? Są wakacje.

- Tak, boimy się tego bardzo. Zaczęły się wakacje, czas wolny dla młodzieży. Oni są odbiorcami nowych narkotyków. Temat Śląska jest specyficzny. To region graniczący z Czechami. Tam polityka narkotykowa jest bardziej liberalna. Rotacja osób młodych też może przyjść do Krakowa. To miejsce atrakcyjne turystyczne.

 

Mówimy o substancjach zwanych dopalaczami od kilku lat. Pamiętam jak premier Tusk zapowiadał, że skończą z tym świństwem, które zabija dzieci. Tymczasem po kilku miesiącach spokoju, temat wraca w dramatycznym wydaniu. Państwa działania są nieskuteczne?

- Nie. Temat, który mocno się nagłośnił około 5 lat temu, funkcjonował cały czas. My pracowaliśmy w tematach związanych ze wszystkimi substancjami psychoaktywnymi. Ostatnio dochodzą do nas informacje o ludziach na oddziałach detoksykacyjnych.

 

Co się nowego stało w takim razie?

- Wielu pseudochemików pomieszało składy. Oni się zapoznali z nowymi zakazanymi substancjami. Chcieli zobaczyć co się stanie i jaka będzie reakcja służb.

 

Ustawa weszła w życie 1 lipca. To niechciany efekt tej ustawy? Rynek zareagował czymś nowym?

- Dokładnie. To było tąpnięcie. 114 substancji to początek do ostrej walki i rywalizacji rynku ze służbami odpowiedzialnymi za przeciwdziałanie. To pole do popisu dla policji i innych instytucji. Będziemy świadkami wprowadzania nowych substancji na rynek.

 

Pana zdaniem prawo jest wystarczająco dobrze skonstruowane, żeby tych ludzi stawiać przed sądem?

- Myślę, że tak. Nasza ustawa jest dobrze skonstruowana. Tylko gorliwi prawnicy są w stanie zastosować ją. Kolejnym aktem prawnym jest kodeks karny. Artykuł 160 też reguluje ten temat.

 

To ten artykuł, który mówi, że kto wprowadza do obiegu coś, co komuś szkodzi, może być karany?

- Dokładnie tak.

 

Kim jest taki handlarz?

- Najczęściej to młodzi ludzie, rówieśnicy odbiorców. To uczniowie a nawet studenci. Ci ludzie wyglądają podobnie jak odbiorcy. Niestety czasami musimy brać pod lupę mechanizm wprowadzania tych środków przez internet.

 

Czyli to jest kurier z paczką?

- Najczęściej. To kurier, listonosz, który może nie wiedzieć co jest w paczce.

 

To są detaliści. Co z hurtownikami? Kto za tym stoi? To zwariowani chemicy czy bezwzględni „biznesmeni”, którzy wykorzystują naiwność nastolatków?

- Narkobiznes to ogromne pieniądze inwestowane w produkcje. Te substancje są nowe. To ludzie bezwzględni. Im nie zależy, żeby młody człowiek się dobrze czuł. Oni chcą zarobić duże pieniądze.

 

Jest pogląd, że może lepiej zalegalizować marihuanę, jako najmniej szkodliwy narkotyk a całe siły państwa rzucić na odcinek zatrutych dopalaczy. Co pan o tym myśli?

- Doświadczenia policjantów zajmujących się narkotykami i toksykologów pokazują, że marihuana też jest szkodliwa. Skończyły się czasy, kiedy zawartość czynnika THC wahała się w przedziale 2-6%. Teraz marihuana sprowadzana z Holandii, tak zwany skun, zawiera od 40-49% czynnika THC jest mieszany z syntetykami. Te substancje degenerują umysł użytkownika.

 

Czyli to jest mit o skręcie, który rozluźnia i poprawia nastrój?

- Oczywiście. Jakbyśmy zapytali szefów przychodni uzależnień to każdy powie, że 90% klientów to użytkownicy marihuany.

 

Minister Spraw Wewnętrznych mówiła dzisiaj, że najważniejsza jest profilaktyka. Tymczasem wszystkie kampanie społeczne słabo oddziałują na młodych.

- Otóż nie. Prawda jest taka, że bazą i tłem do rozpoczęcia pozytywnej pracy jest profilaktyka i prewencja. To przynosi dobry skutek na zachodzie. Sam byłem w Brukseli i się temu przyglądałem. To daje pozytywny skutek.

 

Jak jest u nas? Nawet w gminie Borzęcin pod Tarnowem chłopak traci przytomność. Na głębokiej prowincji są dopalacze. Jak z tą profilaktyką?

- Wracamy do punktu wyjścia. Profilaktyka to umiejętność przekazu informacji przez pedagogów i rodziców. Rodzice powinni obserwować swoje pociechy. Dzisiaj mała miejscowość i duża aglomeracja się połączyły. Młodzi ludzie się przemieszczają. Te substancje docierają do każdego zakątka Polski i świata.