Jak pan sobie wyobraża współpracę przedstawicieli rządu z Biurem Bezpieczeństwa Narodowego, na czele którego stanie Sławomir Cenckiewicz. Za rządów Prawa i Sprawiedliwości on prowadził komisję Lex-Tusk, która chciała wykluczyć obecnego premiera z życia publicznego.
- Obowiązkiem władz publicznych jest współpracować, bez znaczenia kto będzie na czele danej instytucji. Wywiążemy się w pełni z tego zadania. Chciałby, żeby taka współpraca, jaka między ministrem Jackiem Siewierą i ministrem Kosiniakiem-Kamyszem, była kontynuowana.
"Aktywiści" nie działają dla dobra Polski, tylko dla dobra bezpieczeństwa swoich sondaży"
Rozumiem, że teraz cały ciężar tych trudnych relacji ma wziąć na siebie szef Ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz? Wicepremier ma być gwarancją tego konsensusu?
- To obowiązek pana prezydenta i wszystkich ministrów. Władysław Kosiniak-Kamysz jest politykiem koncyliacyjnym. Oczekujemy współpracy ze strony nowego szefa BBN i Karola Nawrockiego. Wypowiedzi z kampanii nie były budujące, ale mamy nadzieję, że była to tylko kampania.
Niedawno szef Ludowców mówił o dobrej rozmowie z prezydentem-elektem.
- Trzeba utrzymywać relacje dla dobra bezpieczeństwa państwa. Zrobimy wszystko, żeby prezydent podpisywał dobre ustawy. Swoje zobowiązania wypełnimy, liczymy na to samo z drugiej strony.
Przy okazji prezentacji członków BBN-u, prezydent-elekt po raz kolejny podziękował Robertowi Bąkiewiczowi za działania na granicy z Niemcami. Tymczasem wiceszef MSWiA oświadczył wczoraj, że ci, którzy prowadzą samozwańcze kontrole, no i przeszkadzają służbom, będą ścigani. Co się powinno z nimi stać? Co to znaczy, że będą ścigani?
- Od ochrony granic jest straż graniczna, policja, nie aktywiści. To samo było na granicy z Białorusią. Niektórzy chcą na tym budować kapitał polityczny. To jedyny powód pana Bąkiewicza, kandydata PiS. Oni przeszkadzają służbom, powinni zostać usunięci. Przy granicy z Białorusią wprowadzono strefę buforową. Tu muszą być zdecydowane działania. Straż graniczna i policja potrzebują spokoju, a ci ludzie plączą się pod nogami. Nie wiem, czy pan Bąkiewicz też ma zamiar z pizzą biegać przy granicy. Wygląda to kuriozalnie. Powód jest prosty – polityka.
Powinni być usuwani siłą?
- Wierzę w sprawność służb. Oby do tego nie doszło. Służby podejmą odpowiednie działania, żeby odsuwać ich ze swojej przestrzeni. Robienie takiej polityki powinno się skończyć. Szkoda, że ci, którzy mu przyklaskują, tak się zachowują. "Aktywiści" nie działają dla dobra Polski, tylko dla dobra bezpieczeństwa swoich sondaży.
"Od ochrony polskich granic są specjaliści, straż graniczna"
W pana wypowiedzi nie zabrakło też złośliwości pod adresem polityków Koalicji Obywatelskiej. To à propos tej akcji na granicy z Białorusią.
- Wtedy zachowanie niektórych aktywistów było niewłaściwe. Mówiliśmy o tym wtedy, mówimy też dziś. Od ochrony polskich granic są specjaliści, straż graniczna. Jak ktoś chce im pomóc, niech się zapisze do służb: straży granicznej, WOT.
Dane straży granicznej nie potwierdzają jakiegoś gigantycznego problemu na granicy. Mowa o kilkuset osobach, które w ciągu miesiąca nie zostały wpuszczone do Niemiec. Czy zatem decyzja o kontrolach na granicy niemieckiej i litewskiej przede wszystkim ma uspokoić nastroje? Czy wynika to z realnej sytuacji na granicach?
- Niedopuszczalne są sytuacje, gdy policja czy straż graniczna po stronie niemieckiej wypycha osoby do Polski. Tutaj potrzebna jest reakcja naszych służb, szczególnie po apelach na poziomie politycznym. To sygnał, że nikt nie dopuści do takich praktyk służb niemieckich.
Wrócę do prezydenta-elekta i do prezydenta urzędującego. Jak pan ocenia szansę podpisania ustawy wiatrakowej? Prezydent Andrzej Duda nie jest miłośnikiem wiatraków. Z Karolem Nawrockim może być wyłącznie gorzej.
- Ta ustawa jest dobra dla bezpieczeństwa energetycznego państwa. Prezydentowi Dudzie zwrócimy na to uwagę. Uchwała rady gminy zdecyduje, będzie fundusz partycypacyjny. Za każdy 1 megawat okoliczni mieszkańcy dostaną 20 tysięcy złotych miesięcznie. Turbina średnia to 4-5 MW. Wprowadzamy przyspieszenie procedur, ale też kwestie związane z tym, żeby takie inwestycje były lokalizowane na planie zagospodarowania przestrzennego, żeby nie było patologii. Decyzyjność oddana w ręce mieszkańców i fundusz to bezpieczniki, które gwarantują, że nikt nikomu nie postawi wiatraka przed oknami. Nasz system potrzebuje taniej i czystej energii. Do tego mrożenie cen energii. To powinno zmotywować prezydenta do podpisu.
Rozumiem, że to dopisanie do ustawy zamrożenia cen energii, ma postawić prezydenta w sytuacji bez alternatywy?
- Nie. Nie wyobrażam sobie wetowania mrożenia cen energii, ale nie wyobrażam sobie też wetowania dobrej ustawy, która niczego nie nakazuje, ale daje możliwość. Nawet bez mrożenia cen ustawa powinna być podpisana.
"Samorządność jest w naszym DNA"
Dlaczego Ludowcy chcą znieść prawo o dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów? Czy rzeczywiście nie sprawdzają się te przepisy? Czy może lobby samorządowców ma taką siłę?
- Stoimy na straży konstytucji. Samostanowienie o sobie powinno być w praktyce realizowane. Nie ma podstawy do ograniczenia tego. Wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast mogą zostać odwołani w trakcie kadencji, nie ma potrzeby ich ograniczenia. Takie sytuacje zresztą mają miejsce. W Małopolsce dochodzi do referendów. Niektóre są wiążące, inne nie. Jak ktoś jest dobrym gospodarzem, zostanie wybrany na kolejną kadencję. Rozmawiamy z przedstawicielami naszej koalicji. Wspólnie z nami wczoraj stanęli także członkowie PiS, wójtowie z poparciem PiS, jak wójt Pcimia. Wielu samorządowców mówi, że chcą uzyskać to prawo. Jest patologiczna sytuacja, że taki wójt, który jest dwie, trzy kadencje w danej gminie teraz, mógłby startować w gminie obok i tam już go kadencyjność nie dotyczy.
Rozumiem to poparcie samorządowców. Upływa im druga kadencja, niebawem zostaną po prostu... Nie chcę powiedzieć, że z niczym, ale będą musieli odejść.
- Poradzą sobie, to sprawdzeni gospodarze. Chodzi o to, żeby gmina miała ciągłość decyzyjną. Niektórzy po pierwszej kadencji nie chcą kontynuować misji. Są tacy, którzy są wójtami przez 20 lat, często nie mają kontrkandydatów, bo są dobrzy. Nie widzę dzisiaj powodów, żeby to ograniczać, szczególnie, że na innych szczeblach radni gminy nie mają ograniczenia kadencyjności.
Podobnie radni innych szczebli, czy też marszałkowie albo starostowie.
Może Ludowcy po prostu działają w myśli zasady: ratujmy, co się da w sytuacji, gdy po 2027 roku Polską rządziłaby Koalicja Prawo i Sprawiedliwość, Konfederacja? Wtedy Ludowcom zostałyby wyłącznie samorządy.
- Nasi samorządowcy świetnie sobie radzą na różnych szczeblach. Jesteśmy jedyną formacją, gdzie wszyscy przedstawiciele w Sejmie byli lub są samorządowcami. W rządzie też pełnimy funkcje samorządowe. Samorządność jest w naszym DNA. Podstawy tego działania są proste. Chcemy zostawić wybór w rękach mieszkańców.