Po rekonstrukcji rządu utrzyma pan stanowisko wiceministra infrastruktury? To już na pewno pan wie.
- Poczekajmy do godziny 10. Wtedy premier ogłosi skład rządu po rekonstrukcji. W Ministerstwie Infrastruktury pracujemy wytrwale i mocno jak chodzi o inwestycje na drogach, kolei i w lotnictwie.
Rozumiem, że w Ministerstwie Infrastruktury bez zmian?
- Minister Dariusz Klimczak wczoraj raczej mówił, że jest spokojny o swoją przyszłość w rządzie. Nasze wyniki są na tyle pozytywne, że możemy pracować spokojnie.
Docierają do nas ciekawe informacje o zmianach w rządzie. Czy może pan potwierdzić, którąś z nich? Minister Bodnar ma odejść, ale czy rzeczywiście zastąpi go Waldemar Żurek?
- Nie chcę wchodzić w takie spekulacje. Te informacje z giełdy dziennikarskiej różnią się w niektórych publikacjach. Pewna jest konsolidacja resortów, jeśli chodzi o obszar z jednej strony gospodarki, finansów, z drugiej strony, jeśli chodzi o energetykę. Potrzeba nowego impulsu i koncentracji tych rozproszonych obszarów. To ważne dla poprawy realizacji celów, które rząd sobie zakłada. To duże wyzwania związane z atomem.
Pana kolega z Polskiego Stronnictwa Ludowego, wiceminister klimatu i środowiska, a jednocześnie małopolski radny Polskiego Stronnictwa Ludowego, czyli Miłosz Motyka rzeczywiście pokieruje ministerstwem energetyki?
- Pan minister Motyka byłby bardzo dobrym kandydatem na to stanowisko. Realizował wiele ważnych spraw. Prowadzi ustawę wiatrakową. Jest dobrze przygotowany. Myślę, że – jak taka byłaby decyzja premiera - byłby odpowiednim kandydatem.
Choć to oddzielenie energetyki od środowiska, bo tym drugim resortem nadal ma kierować minister Hennig-Kloska, może się okazać niekorzystne w kontekście realizacji programów Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Tak uważa Polski Alarm Smogowy. Czy to nie jest tak, że podział polityczny doprowadza do secesji czegoś, co powinno funkcjonować w ramach jednego sektora, czyli mówimy o energetyce i o środowisku?
- Zawsze będą dyskusje, czy dany dział powinien być w tym lub innym resorcie. Mówimy o wyzwaniach związanych z energetyką. Jak nie będzie tego w jednym resorcie, ciężko będzie realizować plany. Są pozostałości po poprzednim rządzie. Mieszkalnictwo jest w kilku resortach, były niepotrzebne różnice i spory. Trzeba konsolidować te działy, żeby realizować zadania.
Tymczasem przez Sejm przechodzą przepisy zaostrzające kary dla kierowców jeżdżących brawurowo, dla tych, którzy prowadzą po spożyciu alkoholu, no i dla recydywistów. To jest wspólny projekt Ministerstwa Infrastruktury, Ministerstwa Sprawiedliwości, MSWiA. Co jest przyczyną, że tak długo trwa wdrożenie projektu zapowiadanego od tak dawna. Już półtora roku temu chyba o nim rozmawialiśmy.
- Mogliśmy rozmawiać najwyżej rok temu. Wcześniej nie byłem w resorcie. Dlaczego tak długo? To duży projekt. On podnosi sankcje za pewne przestępstwa i wprowadza nowy katalog zdarzeń do systemu prawnego. Mówimy o drifcie, brawurowej jeździe, nielegalnych wyścigach. Tego wcześniej w prawie nie było. Ważne, żeby takie zapisy były. Było pierwsze czytanie w Sejmie. Pozytywnie to oceniła większość partii. Może ponad podziałami Sejm to przyjmie. To podnosi sankcje za naruszenia, ale wprowadza też nowy katalog. Sprawa recydywistów – ponad 200 tysięcy osób, mimo sądowego zakazu – wsiada za kółko. Do tej pory sankcją było odbieranie uprawnień znowu na 3 miesiące. Teraz podnosimy katalog nawet do dożywotnej utraty prawa jazdy w przypadku spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym lub ciężkimi obrażeniami. Jak będzie to recydywa, wtedy wchodzi w grę kara finansowa od 10 do 60 tysięcy i konfiskata samochodu. To na pewno wpłynie na bezpieczeństwo na polskich drogach.
Zobacz: Z sądowym zakazem i promilami. Spowodował wypadek i uciekł
W tych przepisach jest zapis m.in. o wyższych karach dla tych, którzy przekraczają dopuszczalną prędkość. Za jazdę autostradą powyżej 210 km/h może grozić kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat. Widzimy jednak, że prokuratura umarza dziś sprawę kierowcy, który pędzi ulicami Warszawy ponad 300 km/h. Niby chcą karać, ale tego nie robią.
- Polskie prawo musi być stosowane. Rząd przygotowuje pewne przepisy. Rolą prokuratorów i sędziów jest ocena. Krytycznie podszedłem do tego. Takie wykroczenia powinny być surowo karane. Coraz częściej w internecie są takie filmy. One nie mają tylko cech pokazania pewnych zachowań. To ma zły wpływ na innych uczestników ruchu drogowego, na ludzi młodych. Oni wzorują się na tych bandytach drogowych.
Projekt zakłada też, że jeśli kierowca spowoduje wypadek śmiertelny albo doprowadzi do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, będzie podlegał karze nawet do 10 lat. Za jazdę po pijanemu powyżej 1,5 promila grozi przypadek samochodu. Jeśli będzie miał poniżej 1,5 promila, no to też fakultatywnie może stracić pojazd. Czy nowe przepisy budzą dziś opór w którymś ze środowisk politycznych, bo też politycy spoglądają na słupki poparcia?
- Podczas wczorajszej dyskusji w Sejmie niepokojąco zabrzmiały wątpliwości przedstawiciela Konfederacji. On mówił, że przepadek pojazdu to za duża kara. Ktoś, kto decyduje się na taką jazdę, musi brać pod uwagę to, że może samochód stracić. Bez znaczenia, ile wart jest samochód. To jednak problem, który narasta. Trzeba z tym skutecznie walczyć.
W zeszłym tygodniu prezydent Krakowa Aleksander Miszalski mówił w Radiu Kraków, że spotyka się z Ministerstwem Infrastruktury. To miało się odbyć w zeszłym tygodniu. To spotkanie w sprawie nowego przebiegu S7 Kraków-Myślenice, która miałaby zostać oddalona, odsunięta od Krakowa. Jaki dziś przebieg wydaje się najbardziej prawdopodobny? To odsunięcie na wschód lub zachód też dla pana ministra jest dzisiaj realne?
- Tak. Prezydent Miszalski był gościem ministra Klimczaka. Mówił o wątpliwościach. Co do wariantów, nad którymi pracuje GDDKiA, jeszcze w tym roku zostaną one przedstawione. Przedłuża się to, ale z tego co wiem, dyrektor Ostrowski spotyka się z samorządowcami, konsultuje warianty i słucha głosów. Takie konsultacje są brane pod uwagę. Skąd ten problem z przebiegiem S7? Poza obiektywnymi czynnikami – gęstą zabudową południa Krakowa i gmin okolicznych, mocny ferment wprowadziło zaproponowanie kilkunastu, a potem ośmiu wariantów przez poprzedników. Były tam różne kombinacje. Tu było twarde stanowisko ludzi. Trzeba rozmawiać. Trzeba znaleźć kompromis, który spowoduje, że Zakopianka na odcinku Kraków-Myślenice, która się korkuje, będzie przejezdna. Do końca roku otworzymy węzeł Grębałów, w połowie przyszłego roku węzeł Mistrzejowice. Część ruchu z południowej obwodnicy Krakowa tam się przeniesie. Będziemy wiedzieć więcej po otwarciu tych odcinków.
Czyli przesunięcie S7 na wschód jest możliwe dzisiaj?
- Niczego nie przesądzam. Będzie prezentowana wersja wariantów przez GDDKiA. Będą to najbardziej racjonalne warianty. Poddamy je konsultacjom społecznym. W najbliższą sobotę około południa oddajemy do użytku węzeł Raciborowice i Łuczyce. Mieszkańcy i kierowcy będą mieli udogodnienia od soboty.