Przeciwnicy tego rozwiązania alarmują jednak, że zapłacą za to klienci, bo banki już zaczęły podnosić marże kredytowe.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z Marcinem Kędzierskim z Uniwersytetu Ekonomicznego i Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
Podatek bankowy. Kto zyska? Kto straci? Faktycznie stracą jedynie banki? Słyszymy, że część kosztów, już dwa banki podniosły marże kredytowe, zostanie przerzucona na klientów.
- Banki od pewnego czasu podwyższają opłaty i marże, żeby się przygotować. Te koszty zostaną docelowo przeniesione na klientów. Trzeba zobaczyć na chaos, który panuje w sektorze bankowym. To nie jest tylko kwestia podatku bankowego, którego kształt jest nieznany. To projekt poselski a nie rządowy. Jak weźmiemy pod uwagę, że prezydent Duda zgłasza projekt ustawy dotyczący pomocy frankowiczom, to niepewność wzrasta. Banki próbują się zabezpieczyć. Gdyby te projekty były znane wcześniej i postulaty byłyby uzgadniane z bankami, to banki pewnie by się na to zgodziły. Dzisiejszy sposób procedowania sprawia, że banki przeniosą koszty na klientów. Nie jest wykluczone, że wobec sposobu procedowania tych ustaw, zaskarżą je w Polsce lub na poziomie europejskim. Mają szanse na wygraną.
Zostanie przykręcony kurek rynkowi kredytów hipotecznych?
- Ten kurek już jest przykręcony. Ze względu na rekomendacje komisji nadzoru finansowego coraz większy wkład muszą przedstawić osoby, które ubiegają się o kredyt hipoteczny. Struktura na rynku mieszkaniowym będzie się zmieniać. Coraz więcej mieszkań z wielkiej płyty będzie się zwalniało. Coraz mniej osób będzie zdecydowanych na kupno mieszkania. Na rynek pracy wkraczają roczniki niżowe. Na to trzeba patrzeć w zbilansowany sposób. Ten rynek będzie się zmniejszał. Trzeba znaleźć nowe rozwiązania dla rynku mieszkaniowego i bankowego. Pamiętajmy, że wprowadzanie opłat z zaskoczenia czy przewalutowań nie jest przemyślaną propozycją. Rolą państwa jest prowadzenie polityki, która jest efektywna i sprawiedliwa. W przypadku przewalutowania i podatku bankowego ta pomoc może będzie efektywna, ale czy sprawiedliwa? Tu jest wątpliwość. Nie chodzi, żeby robić wszystko pod dyktat banków, one mają swoje za uszami. Niech to będzie robione mądrze. Niekoniecznie przez jedną ustawę, ale przez pozew zbiorowy. Niech to się dzieje przez sądy.
Mówi pan o pomocy frankowiczom. Pomoc obiecał prezydent Duda. Jednym z założeń pomocy jest to, że kredyt zostanie przewalutowany na takich zasadach, jakbyśmy brali go w złotówkach. To chyba frankowiczów nie zadowoli?
- Szczegółów nie znam. To nie jest jednak tylko problem PiS. To był też problem PO. W ostatnich latach był problem z dopalaczami – szybka ustawa, problem hazardu – szybka ustawa. Pojawił się problem frankowiczów – szybka ustawa. Co z tego zostało? Nic. Musimy tworzyć nową. Każde prawo pisane w ten sposób ma szansę, że nikt z tego nie skorzysta. To do czego staramy się namawiać rządzących, to jest porządne prowadzenie procesu legislacyjnego, żeby on był przemyślany i długofalowy.
To też dotyczy planowanego podatku od hipermarketów. Znowu projekt poselski, czyli bez konsultacji, zamiast porządnego projektu rządowego.
- Mieliśmy akcję, która wzywała rząd do tego, żeby ten projekt szedł ścieżką rządową. Ona wymaga nie tylko konsultacji, ale także przygotowania oceny skutków regulacji, czyli przedstawienia jakie będą korzyści i koszty wynikające z tej ustawy. Wtedy możemy powiedzieć, że z tego podatku mamy takie i takie przychody a szacujemy koszty na takie. W przypadku rządowych projektów to musi być wskazane. Projekt poselski sprawia, że ustawy mogą być pisane na kolanie. To jest zarzut do całej klasy politycznej, bez znaczenia czy to PiS czy PO. Projekty są robione na ostatnią chwilę. PiS się szykował do przejęcia władzy. Od roku powinno być wiadome, kto będzie ministrem finansów, jak będzie wyglądał podatek bankowy i od hipermarketów. Minister wchodzi z gotowym projektem. Wiemy, że te projekty były pisane pospiesznie, bo nie było wiadomo kto będzie ministrem finansów. Teraz są pospieszne konsultacje w formie, która jest nie do końca zgodna z regulaminem pracy Rady Ministrów. To budzi wątpliwości. To też sprawia, że takie ustawy łatwo jest zaskarżyć przed polskimi czy zagranicznymi Trybunałami.
Dyskusję wokół podatku od hipermarketów mamy, ale rozumiem, że dyskusja nie zastąpi konsultacji i analizy oddziaływania na cały rynek?
- Nie zastąpi. Jak chcemy mieć dobre prawo, które nie zostanie uchylone, to trzeba go tworzyć rozważniej i czasem dłużej. Czasami ulegamy złudzeniu, że działania partyzanckie są skuteczne. One są skuteczne, ale w krótkim okresie. To było dobrze widać w przypadku nowelizacji ustawy o TK. Ustawa przeprowadzona w 7 dni została uchylona przez TK. Piszmy prawo dłużej, ale tak, żeby ono długofalowo przyniosło rezultaty. Działając partyzancko można uzyskać korzyści, ale na dłuższą metę wojny w ten sposób nie da się wygrać.
Zatrzymując się przy podatku od hipermarketów, wiemy kto straci najbardziej?
- W pierwotnym kształcie ustawa była przewidziana jako podatek od powierzchni. Już wiemy, że będzie od wysokości obrotu. To uderzy w duże sieci zagraniczne. Tu się pojawia wątpliwość. W prawodawstwie europejskim jest zakaz wprowadzania podatków od obrotu. Tutaj będzie wymagało to nie lada sztuki od twórców, żeby ten projekt był zgodny z prawodawstwem wspólnotowym. Jak będzie niezgodny, to zostanie zaskarżony. Trzeba to umiejętnie skonstruować, żeby polskie sieci wesprzeć. Sieci zagraniczne miały wielokrotnie wsparcie i miały lepsze warunki konkurencji. Polska powinna być zainteresowana tym, żeby reguły wyrównać, ale trzeba to zrobić mądrze a nie na kolanie.
Ostateczna konkluzja dotycząca podatku bankowego, od hipermarketów i pomocy frankowiczom to poważny projekt, żeby nie można go było wyrzucić? Z czego to wynika? Z politycznego pośpiechu? Czy z próby realizacji obietnic w 100 dni?
- Obietnice są ważne. 500 złotych na dziecko jest ważne. Trzeba go jakoś sfinansować. Możliwe, że podatek od banków i hipermarketów to dobre źródło finansowania tych obietnic. Te 500 złotych zwiększy siłę nabywczą rodzin. To się przełoży na ich zdolności gospodarcze i działanie całej gospodarki. Na tym wszyscy skorzystają - i sieci, i banki. Można jednak znaleźć najbardziej optymalne rozwiązanie dla wszystkich podmiotów. Oczywiście niektóre podmioty będą stratne. Banki jednak już się z tym pogodziły. Muszą być rozwiązania akceptowalne dla jak największej liczby podmiotów. Dzisiejsza logika szybkich ciosów sprawia, że można wygrać bitwę, ale nie wojnę.